Bardzo ważna, dla mnie, notka na dole. Proszę was o przeczytanie, uważnie.
Po wielu niespodziankach, problemach, smutkach i radościach w rodzinach Herondale, Morgenstern, Lightwood-Bane zapanował spokój. Przynajmniej było tak do momentu, w którym pociechy Jace'a i Clary, Isabelle i Jonathana, Aleca oraz Magnusa nie przyprowadziły do Instytutu swoich drugich połówek, a później żon bądź mężów. Wydawać by się mogło, że wszystko zakończyło się happy endem - tak było, w wielu wypadkach.
Luke nigdy nie odnalazł szczęścia po tym jak Jocelyn odeszła. Poświęcił się całkowicie watasze od czasu do czasu odwiedzając Instytut. Zmarł kilka lat po wojnie z Asmodeuszem z powodu przewlekłej choroby nerek. Mimo, że był podziemnym, ale bardzo zasłużonym, Herondalowie otrzymali zgodę na budowę pomnika tuż obok matki Clary i wkrótce potem go postawili.
Maia odkryła prawdziwą miłość przy Francis'ie - wilkołaku poznanym podczas obrad w Alicante. Przez pierwsze kilka lat to ukrywali dopóki nie pobrali się tuż przed śmiercią Luke'a. Dziewczyna nie zrażała się tym, że odnalezienie lepszej połowy zajęło jej dużo czasu. Najważniejsze było, że w końcu ją odnalazła.
O Simonie wiadomo tyle, że był podczas bitwy z Panem Piekieł, ale jak szybko się pojawił tak szybko zniknął. Od lat nie utrzymywał kontaktu z Clary zaś ona na siłę nie próbowała z nim rozmawiać. Według tego co mówiło się w Alicante ożenił się z córką właścicieli Instytutu, do którego wyjechał i razem mają dwójkę dzieci : Martina oraz Jordana, na cześć przyjaciela z dawnych lat.
Clary, Isabelle dożyły sędziwego wieku, a Magnus towarzyszył im aż do śmierci. Dziewczyny spoglądały z cierpieniem na odejście swoich najbliższych. Najpierw Aleca, Jace'a a na końcu Jonathana. Pocieszeniem było zobaczenie jak ich wnuki oraz wnuczki dorastają.
Elena wyszła za nocnego łowcę Adama i urodziła aż trójkę dzieci.
Podobnie stało się z Tobiasem po uszy zakochanym w nefilim Arleene.
Noah ułożył sobie życie z Patrice wychowując wspólnie bliźnięta.
Kylie związała się z wampirem co nie przypadło do gustu ani Clary ani Jace'owi lecz zaakceptowali jej wybranka oraz brak wnuków od strony swojej najmłodszej córki.
Emma nie miała tyle szczęścia co jej poprzednicy i po zaledwie dwóch latach rozwiodła się z Vincentem wcześniej wydając na świat Alice.
Max poznał wspaniałą nocną łowczynię, ale nigdy nie wzięli ślubu i mieli jedno dziecko, ku rozczarowaniu swoich adoptowanych rodziców jednakże akceptowali jego decyzje i wspierali na każdym kroku.
Rafael jedynie wybił się wśród kuzynostwa i brata zostając homoseksualistą jak Magnus z Aleciem. Zakochiwał się kilkukrotnie aż nie natrafił na wilkołaka imieniem Bruno.
Ród najlepszych nocnych łowców trwał dalej, a kolejne pokolenia słuchały z dumą o tym co zrobili ich przodkowie dla świata nocnych łowców na dodatek zawsze mogąc liczyć na pomoc Magnusa Bane'a. Każda osoba w rodzinie miała, przynajmniej kilka razy, w rękach album ze zdjęciami, który dostał Jace od Clarissy pogrubiając go o kolejne zdjęcia nowych pokoleń.
Natomiast w świecie nefilim dalej występowały demony jednakże ilość osób pobłogosławionych przez anioła była wystarczająca by szybko się ich pozbyć. Zapanował spokój. Upragniony przez wiele lat.
Moi kochani to już koniec. Nie cierpię pożegnań i mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Chwilowo pracuję nad fabułą nowego opowiadania o Darach Anioła, innej historii opartej jedynie na postaciach z książki. Liczę, że będziecie chętni by wejść na tego bloga 3 października gdyż wtedy wstawię link do bloga z nowym fanfiction.
Pragnę podziękować każdemu za każdą chwilę poświęconą na czytanie moich dziewiczych rozdziałów i kilku słów od siebie. Dziękuję za każde wyświetlenie oraz za każdy komentarz. Jesteście najlepsi. Dzięki wam chciałam pisać dalej bo wiedziałam, że ktoś to czyta oprócz mnie. Jedno wielkie DZIĘKUJĘ.
Na sam koniec chciałam wstawić challenge Nocnego Łowcy (sama wymyśliłam!), który chciałam zrobić z okazji zakończenia pewnego rozdziału z Darami Anioła. Nominacje dostaje każdy kto pisze bloga związanego z książkami Cassie. Waszym zadaniem jest wstawienie zdjęcie, na którym macie namalowane przynajmniej jedną runę. Nie musicie pokazywać twarzy możecie to narysować na ręce, ramieniu gdzie chcecie i co chcecie!
Błagam nie piszcie jesteś taka i taka bo ja to doskonale wiem ;d
Nominuję :
Ms. Veronica z http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.com
Demonica Edomu z http://obywateleedomu.blogspot.com
Magdzia Lightwood z http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com
Mania Maja z http://ukrytetajemnice.blogspot.com
A. Fairchild z http://all-the-legends-are-true.blogspot.com
Clarissa Fairchild z http://jaceiclaryczylimiloscmimowszystko.blogspot.com
Jeśli kogoś pominęłam bardzo przepraszam, ale macie moje błogosławieństwo na zrobienie challengu! Świetna zabawa, ale nie polecam mieszać czarnego cienia z wazeliną bo bardzo ciężko się zmywa ;d
Kto napisze jakie mam na sobie runy? :D Picasso to może ze mnie nie będzie, ale damn to było trudne!
Mam nadzieję, że do usłyszenia i zobaczenia robaczki!
Przedstawię wam mój pomysł na ciąg dalszy wydarzeń Clary,Jace'a i ich przyjaciół
czwartek, 8 września 2016
niedziela, 4 września 2016
Księga II Rozdział 24 - Koniec końców każdy wyjdzie na prostą.
~Oczami Clary~
Wchodząc za bramy Alicante nie spodziewaliśmy się, że nefilim będą tak zaangażowani pomocą dla innych nocnych łowców bądź podziemnych. Zadowolona z tego widoku w środku rozdzierała mnie jednocześnie radość, ale i smutek poprzez stratę nikomu nic winnych ludzi.
Kierowaliśmy się do Sali Anioła, wspólnie, Jace z Tobiasem przerzuconym przez ramię, a ja z Eleną na rękach. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem przez całą drogę. Nie potrzebne były nam słowa, które wyraziłyby to co działo się przez cały dzień. To był ostateczny koniec Asmodeusza, ale na pewno nie demonów w naszym świecie.
Wkraczając do pomieszczenia wszystkie oczy skierowały się na nas, zarówno dorosłych jak i tych młodszych. Wzrokiem szukałam naszych rodzin, ale oni znaleźli się przy nas szybciej niż udało mi się ich namierzyć. Nie zważając na to co mówią do nas położyliśmy dzieci na krzesłach, a dopiero potem spojrzeliśmy na nich. Jocelyn wydawała się zmartwiona trzymając Kylie za rękę, ale w pewnej chwili na jej twarz wypłynęła ulga gdy pochwyciła mnie w swoje ramiona. Noah wraz z Emmą posłali nam smutny uśmiech, Jonathan przytulił naszą dwójkę tak mocno, że zaczęło mi brakować tchu. Brak czarnowłosej wzbudził mój niepokój, więc spojrzałam na ukochanego, który również poszukiwał wzrokiem swoją siostrę.
- Gdzie jest Izzy, Alec, Magnus, Luke? - zapytał Jace.
- Lepiej będzie jeśli pójdziecie ze mną - wyszeptał mój brat.
Posłusznie, bez zbędnej wymiany zdań, ruszyliśmy z białowłosym. Uczucie bezradności wzrastało we mnie bez powodu. Czułam się niezdolna do pomocy wszystkim poszkodowanym, ale najważniejsze było upewnienie się, że rodzinie nic nie grozi. To był priorytet.
Za wschodnią bramą miasta, wśród drzew, ujrzeliśmy zarysy kilku postaci. Gdy podeszliśmy znacznie bliżej Jonathan wyciągnął swoje magiczne światło i w sekundzie zrobiło się jasno. Widziałam Luke'a obejmującego zapłakaną, klęczącą Isabelle, a kawałek dalej Aleca bijącego pięścią w drzewo z Magnusem próbującego go odciągnąć. Znajdując się dopiero trzy metry od czarnowłosej dojrzałam na ziemi Maryse z Robertem. Klatki nie unosiły się, a ich oczy były zamknięte. Jace rzucił się w stronę przyszywanych rodziców i złapał ich za dłonie. Ja nie mogłam się zmusić na żaden gest, Żołądek zawiązał się w supeł, nogi wrosły w ziemię, a po policzkach płynęły łzy. Jonathan widząc to porwał mnie w niedźwiedzi uścisk.
- Co się stało. Jak oni...? - wyszeptałam do jego ucha.
- Otoczyła ich grupa demonów, a Alec stał dalej walcząc z czterema innymi. Był sam. Nie pokonał ich i nie dobiegł na czas. Widział jak demony złamały kark Robertowi, a Maryse wyrwały serce. Obwinia się o śmierć rodziców. Zabiłyby również i jego, ale nagle wszystkie potwory rozpłynęły się w powietrzu. - odparł cicho. - Jak odnaleźliśmy go od tamtej pory wali w drzewa, a Iz płacze. Zostawiłem ich z Magnusem i Lukiem, a sam poszedłem do Sali Anioła. Schwytali wszystkich zdrajców wśród nefilim. Odbędzie się proces, ale nie wywiną się z tego. Zostaną straceni, a ich prochy rozsypane poza Alicante. - dodał.
Gdy wypuścił mnie z objęć podeszłam do Jace'a kładąc mu dłoń na ramieniu. Położył na mojej drobnej swoją wielką, z bliznami. Stałam tak dłuższą chwilę dopóki blondyn nie wstał z ziemi.
Długo zajęło nam pocieszanie czarnowłosego rodzeństwa i przekonywanie ich by udali się do domów, odpocząć, a my zabierzemy ciała do Sali Anioła. Zostaną pogrzebani w Cichym Mieście tam gdzie powinien być każdy nefilim, wierny swojej rasie.
~Rok później. Oczami Jace'a~
Tego dnia, w rocznicę śmierci naszych rodziców, postanowiliśmy zasiąść wszyscy przy jednym stole co zdarzało się coraz rzadziej. Noah, Elena i Tobias zamieszkali w Instytucie w Madrycie, ponieważ tam mogą nauczyć się czegoś nowego od innych ludzi zamiast tylko od nas. Jocelyn musiała wracać tam skąd przyszła gdyż wypełniła swoje zdanie, a Luke poświęcał się sforze od tego czasu. Nie chciał ponownie przeżywać jej straty choć doskonale wiedział, że ona musi kiedyś odejść.
Niedługo po wojnie okazało się, że Jonathan i Isabelle zostaną rodzicami, ponownie. Szczęście z nowego dziecka było poprzeplatane smutkiem po stracie Maryse i Robert'a, ale koniec końców czarnowłosa wyszła z dołka rodząc Alesse. Alec nigdy nie przestał się obwiniać o śmierć najbliższych, ale już się z tym nie obnosi, Magnus bardzo mu pomógł przez co rodzina była mu bardzo wdzięczna. Nie zostawiał go, wspierał i ostatecznie adoptowali dwójkę dzieci Rafaela i Maxa, które kochają jak własne.
Wszyscy zdrajcy wobec własnej rasy zostali straceni dzień po bitwie, spaleni a ich prochy rozsypane gdzieś na rozstaju dróg z dala od stolicy nocnych łowców. Tamtego dnia straciliśmy wiele naszych oraz podziemnych. Według tradycji nefilim zostali pogrzebani w Cichym Mieście ze względu na moc, którą dają kości i prochy. Wilkołaki pogrzebaliśmy na cmentarzu w Nowym Jorku najpierw przenosząc ich przez bramę narysowaną przez Clary.
Na wojnie pojawiła się również Tessa z Jemem. Walczyli zacięcie i bardzo nam pomogli. Zaprosiłem ich, ponieważ byli bliscy dla Willa, a Tessa jest również moją przodkinią.
Dzisiaj wspominaliśmy wszystkie wzloty i upadki w naszej rodzinie, każdą martwą osobę, przodków. Były łzy, śmiechy i zainteresowanie przeszłością. Cieszyliśmy się z tego, że byliśmy tu wszyscy razem zważając na to co przeszliśmy. Gdybym kiedykolwiek wiedział, iż przy tej małej, niewinnej, rudowłosej istotce przeżyję tyle wrażeń i tyle zmieni w moim życiu, nie uwierzyłbym. Rodzina to siła.
Złapałem rudowłosą za dłoń, a ona ścisnęła ją mocniej. Na jej delikatnej buzi pojawiły się zmarszczki mimiczne poprzez szeroki uśmiech, który odwzajemniłem.
- Kocham Cię Clarisso.
- Ja Ciebie też Jacie Herondalu.
Krótki, ale nie miałam potrzeby rozwlekać wszystkiego w czasie. Napisałam tyle rozdziałów, a w każdym z nich niczego nie przeciągałam bo po co? W piątek pojawi się epilog, a wraz z nim challenge, do którego nominowani zostaną wszyscy blogowi nocni łowcy. Mam nadzieję, że również przeczytacie to, co będę miała do powiedzenia na sam koniec. Ostatni rozdział nie będzie długi, ale mimo to zapraszam serdecznie do pożegnania się wraz z tym blogiem, ze mną już niekoniecznie.
Wchodząc za bramy Alicante nie spodziewaliśmy się, że nefilim będą tak zaangażowani pomocą dla innych nocnych łowców bądź podziemnych. Zadowolona z tego widoku w środku rozdzierała mnie jednocześnie radość, ale i smutek poprzez stratę nikomu nic winnych ludzi.
Kierowaliśmy się do Sali Anioła, wspólnie, Jace z Tobiasem przerzuconym przez ramię, a ja z Eleną na rękach. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem przez całą drogę. Nie potrzebne były nam słowa, które wyraziłyby to co działo się przez cały dzień. To był ostateczny koniec Asmodeusza, ale na pewno nie demonów w naszym świecie.
Wkraczając do pomieszczenia wszystkie oczy skierowały się na nas, zarówno dorosłych jak i tych młodszych. Wzrokiem szukałam naszych rodzin, ale oni znaleźli się przy nas szybciej niż udało mi się ich namierzyć. Nie zważając na to co mówią do nas położyliśmy dzieci na krzesłach, a dopiero potem spojrzeliśmy na nich. Jocelyn wydawała się zmartwiona trzymając Kylie za rękę, ale w pewnej chwili na jej twarz wypłynęła ulga gdy pochwyciła mnie w swoje ramiona. Noah wraz z Emmą posłali nam smutny uśmiech, Jonathan przytulił naszą dwójkę tak mocno, że zaczęło mi brakować tchu. Brak czarnowłosej wzbudził mój niepokój, więc spojrzałam na ukochanego, który również poszukiwał wzrokiem swoją siostrę.
- Gdzie jest Izzy, Alec, Magnus, Luke? - zapytał Jace.
- Lepiej będzie jeśli pójdziecie ze mną - wyszeptał mój brat.
Posłusznie, bez zbędnej wymiany zdań, ruszyliśmy z białowłosym. Uczucie bezradności wzrastało we mnie bez powodu. Czułam się niezdolna do pomocy wszystkim poszkodowanym, ale najważniejsze było upewnienie się, że rodzinie nic nie grozi. To był priorytet.
Za wschodnią bramą miasta, wśród drzew, ujrzeliśmy zarysy kilku postaci. Gdy podeszliśmy znacznie bliżej Jonathan wyciągnął swoje magiczne światło i w sekundzie zrobiło się jasno. Widziałam Luke'a obejmującego zapłakaną, klęczącą Isabelle, a kawałek dalej Aleca bijącego pięścią w drzewo z Magnusem próbującego go odciągnąć. Znajdując się dopiero trzy metry od czarnowłosej dojrzałam na ziemi Maryse z Robertem. Klatki nie unosiły się, a ich oczy były zamknięte. Jace rzucił się w stronę przyszywanych rodziców i złapał ich za dłonie. Ja nie mogłam się zmusić na żaden gest, Żołądek zawiązał się w supeł, nogi wrosły w ziemię, a po policzkach płynęły łzy. Jonathan widząc to porwał mnie w niedźwiedzi uścisk.
- Co się stało. Jak oni...? - wyszeptałam do jego ucha.
- Otoczyła ich grupa demonów, a Alec stał dalej walcząc z czterema innymi. Był sam. Nie pokonał ich i nie dobiegł na czas. Widział jak demony złamały kark Robertowi, a Maryse wyrwały serce. Obwinia się o śmierć rodziców. Zabiłyby również i jego, ale nagle wszystkie potwory rozpłynęły się w powietrzu. - odparł cicho. - Jak odnaleźliśmy go od tamtej pory wali w drzewa, a Iz płacze. Zostawiłem ich z Magnusem i Lukiem, a sam poszedłem do Sali Anioła. Schwytali wszystkich zdrajców wśród nefilim. Odbędzie się proces, ale nie wywiną się z tego. Zostaną straceni, a ich prochy rozsypane poza Alicante. - dodał.
Gdy wypuścił mnie z objęć podeszłam do Jace'a kładąc mu dłoń na ramieniu. Położył na mojej drobnej swoją wielką, z bliznami. Stałam tak dłuższą chwilę dopóki blondyn nie wstał z ziemi.
Długo zajęło nam pocieszanie czarnowłosego rodzeństwa i przekonywanie ich by udali się do domów, odpocząć, a my zabierzemy ciała do Sali Anioła. Zostaną pogrzebani w Cichym Mieście tam gdzie powinien być każdy nefilim, wierny swojej rasie.
~Rok później. Oczami Jace'a~
Tego dnia, w rocznicę śmierci naszych rodziców, postanowiliśmy zasiąść wszyscy przy jednym stole co zdarzało się coraz rzadziej. Noah, Elena i Tobias zamieszkali w Instytucie w Madrycie, ponieważ tam mogą nauczyć się czegoś nowego od innych ludzi zamiast tylko od nas. Jocelyn musiała wracać tam skąd przyszła gdyż wypełniła swoje zdanie, a Luke poświęcał się sforze od tego czasu. Nie chciał ponownie przeżywać jej straty choć doskonale wiedział, że ona musi kiedyś odejść.
Niedługo po wojnie okazało się, że Jonathan i Isabelle zostaną rodzicami, ponownie. Szczęście z nowego dziecka było poprzeplatane smutkiem po stracie Maryse i Robert'a, ale koniec końców czarnowłosa wyszła z dołka rodząc Alesse. Alec nigdy nie przestał się obwiniać o śmierć najbliższych, ale już się z tym nie obnosi, Magnus bardzo mu pomógł przez co rodzina była mu bardzo wdzięczna. Nie zostawiał go, wspierał i ostatecznie adoptowali dwójkę dzieci Rafaela i Maxa, które kochają jak własne.
Wszyscy zdrajcy wobec własnej rasy zostali straceni dzień po bitwie, spaleni a ich prochy rozsypane gdzieś na rozstaju dróg z dala od stolicy nocnych łowców. Tamtego dnia straciliśmy wiele naszych oraz podziemnych. Według tradycji nefilim zostali pogrzebani w Cichym Mieście ze względu na moc, którą dają kości i prochy. Wilkołaki pogrzebaliśmy na cmentarzu w Nowym Jorku najpierw przenosząc ich przez bramę narysowaną przez Clary.
Na wojnie pojawiła się również Tessa z Jemem. Walczyli zacięcie i bardzo nam pomogli. Zaprosiłem ich, ponieważ byli bliscy dla Willa, a Tessa jest również moją przodkinią.
Dzisiaj wspominaliśmy wszystkie wzloty i upadki w naszej rodzinie, każdą martwą osobę, przodków. Były łzy, śmiechy i zainteresowanie przeszłością. Cieszyliśmy się z tego, że byliśmy tu wszyscy razem zważając na to co przeszliśmy. Gdybym kiedykolwiek wiedział, iż przy tej małej, niewinnej, rudowłosej istotce przeżyję tyle wrażeń i tyle zmieni w moim życiu, nie uwierzyłbym. Rodzina to siła.
Złapałem rudowłosą za dłoń, a ona ścisnęła ją mocniej. Na jej delikatnej buzi pojawiły się zmarszczki mimiczne poprzez szeroki uśmiech, który odwzajemniłem.
- Kocham Cię Clarisso.
- Ja Ciebie też Jacie Herondalu.
Krótki, ale nie miałam potrzeby rozwlekać wszystkiego w czasie. Napisałam tyle rozdziałów, a w każdym z nich niczego nie przeciągałam bo po co? W piątek pojawi się epilog, a wraz z nim challenge, do którego nominowani zostaną wszyscy blogowi nocni łowcy. Mam nadzieję, że również przeczytacie to, co będę miała do powiedzenia na sam koniec. Ostatni rozdział nie będzie długi, ale mimo to zapraszam serdecznie do pożegnania się wraz z tym blogiem, ze mną już niekoniecznie.