wtorek, 30 sierpnia 2016

Info + Księga II Rozdział 23 - Skutki.

~Oczami Clary~

To wszystko było już zbyt męczące, a na dodatek depresyjne. Umarło tak wielu, a my nie mogliśmy spalić ich ciał tylko potykaliśmy się o nie. Wszystkie te twarze wykrzywione w grymasie bólu oraz cierpienia aż prosiły się o zakrycie ciała by na to nie patrzeć. Po kilku godzinach człowiek, a już zwłaszcza nefilim, przestawał zwracać na to uwagę. Liczyło się tylko to by nie dać się zabić i odnaleźć Asmodeusza po czym wystarczyłoby już zakończyć jego erę na tym i innym świecie.

Nigdzie nie widziałam Jonathana z Isabelle, Magnusa z Aleciem, Luke'a czy nawet Maryse z Robertem. Obok mnie znajdował się jedynie Jace trzymający mnie za rękę podczas naszego wspólnego biegu. Musieliśmy to wszystko zakończyć, ale czy mogliśmy? Nie byłam taka pewna. Cieszyłam się, że nasze dzieci oraz reszta rodziny była bezpieczna w Sali Anioła z innymi. Nie zniosłabym gdyby coś im się stało.

Przedzieraliśmy się zarówno przez gęstwinę drzew jak i demonów, które trzeba było zabić. Puszczaliśmy własne, splecione wcześniej, dłonie by odeprzeć atak, a następnie wbić serafickie ostrze w szatański pomiot. Ciało niemal natychmiast dostaje konwulsji by potem się rozpłynąć. Gdy już tak się stało znów biegliśmy razem szukając Asmodeusza. Jak tylko widzieliśmy innego nocnego łowcę, który potrzebował pomocy udzielaliśmy jej, ale priorytetem było odnalezienie Pana Piekieł. Żadne z nas się nie odzywało z powodu skupienia na dostrzeżeniu chociażby sylwetki podobnej do niego.

Jedna sekunda. Jeden moment, w którym zatrzymałam się łapiąc za serce. Znaleźliśmy go.

Nie tylko my..

Patrzyłam jak Elena z Tobiasem walczą z Asmodeuszem, a ja nie potrafiłam się poruszyć. Kurczowo trzymałam Jace'a za dłoń i stałam jakby wbita w ziemię.

- Clary? Musimy im pomóc - z szoku wyrwały mnie słowa blondyna. Skinęłam prawie niezauważalnie głową po czym nasza dwójka ruszyła w ich stronę.

Asmodeusz w swojej postaci mógł zaatakować tylko jedną osobę na raz, więc dzieciaki przyjęły następującą taktykę. Jedno odwracało uwagę demona, a drugie atakowało od tyłu za pomocą ich talentu, światła. Pan Piekieł krzywił się ze względu na niebiańską moc? Chyba tak lecz nigdy nie mogłam być do końca pewna jeśli chodzi o anielskie moce. Wystarczyła chwila nieuwagi Eleny podczas odwracania uwagi by pomiot szatana rzucił nią kilka metrów dalej raniąc przy tym pazurami. Z mojego gardła wydostał się krzyk na tyle głośny, że Asmodeusz zauważył mnie.

- Clarissa Morgenstern, przyszłaś oglądać jak giną Twoje dzieci? - zapytał między spazmami kpiącego śmiechu.

- Marzenie Demonie - wysyczałam po czym pobiegłam w jego stronę.

Nie obchodziły mnie krzyki mojego męża, nie obchodziły mnie dzieci. Pragnęłam śmierci tego pomiotu jak najszybciej. Czułam jak w moich żyłach pulsowała krew, a przed oczami pojawiła się runa składająca się z wielu nic nieznaczących kresek, a które razem stanowiły coś potężnego. W głowie pojawił się głos, znany mi tak dobrze. Ithuriel.

"Twoja rodzina. Dzięki niej go pokonacie. Wierzę w Ciebie córko Valentine'a, krwi z mojej krwi"

Po tych słowach wyjęłam swoje serafickie ostrze i wyszeptałam "Hesperos" po czym rozbłysło jasnym światłem. Ostrze bardzo stare, ale mimo to wciąż skuteczne. Przypominało mi o tym jak niebezpieczne były, i nadal są, demony oraz jak wiele ich zabiłam. Za każdym razem gdy go wyciągałam miałam świadomość ile razy miałam okazję by umrzeć.

Asmodeusz tylko czekał aż zaatakuję. Gdy znalazłam się na tyle blisko bym mogła zamachnąć się ostrzem on próbował blokować moje ataki. Atakowanie go nie było tak łatwe jak myślałam. Miał ogromną siłę, a przy okazji zdawał się wiedzieć w co celowałam. Postanowiłam zrobić coś w momencie gdy przyszło mi to do głowy. Gdy zamachnęłam się Hesperosem po raz kolejny, a demon zajęty był blokowaniem ciosu kopnęłam go w udo na co zachwiał się delikatnie. Natychmiast na kark założyłam mu dźwignię, której kiedyś nauczył mnie Jace, i najszybciej jak potrafiłam przyciągnęłam jego cielsko wprost na moje kolano. Tym sposobem obiłam mu twarz kilkukrotnie nim zdążył mnie odrzucić kilka metrów dalej.

Podniosłam się po chwili, która zdawała mi się wiecznością, po czym spojrzałam w kierunku wroga. Teraz walczył z Jace'm. Widziałam pasję, oddanie, zaangażowanie, adrenalinę, a także pewność siebie, która nigdy go nie opuszczała. W czasie gdy Wielki Demon był zajęty moim mężem ja szukałam dzieci za pomocą wzroku. Ujrzałam ich zaledwie kilka metrów dalej chowających się w cieniu drzew. Podbiegłam chwytając ich w ramiona jak tylko znalazłam się na tyle blisko by być w stanie to zrobić.

- Kazanie potem. Teraz musicie mi pomóc - przerwałam by zaczerpnąć powietrza - Zaatakujcie Asmodeusza za pomocą waszych mocy kiedy ja z tatą będziemy go atakować. Zróbcie to gdy zauważycie, że nie jest zainteresowany tym co się dzieje wokół niego. Mam plan. - dokończyłam spoglądając z Eleny na Tobiasa i odwrotnie. Ich twarze wyrażały zdeterminowanie, widziałam to. Tacy sami jak ja w ich wieku gdy chciałam obudzić mamę czy uratować Simona z Hotelu Dumort co jest tylko garstką przykładów jakie mogłabym przytoczyć.

- Poradzimy sobie. Biegnij mamo. - odparł Tobias pewnym tonem.

Nogi same niosły mnie przed oblicze walczących mężczyzn, ale widziałam jak nasze dzieci, kryjące się wśród drzew, próbowały znaleźć dobre miejsce na atak. W tym czasie ja znalazłam się tuż przed Asmodeuszem i zaatakowałam znienacka zostawiając niewielką ranę w boku demona. Im dalej w las tym ciemniej jak to powiadali. Pan Piekieł był tak zawzięty i zaangażowany, że bez problemu bronił się przed atakami moimi i blond anioła. Byliśmy zmęczeni po tylu godzinach walki, a to nie ułatwiało sytuacji. Szukałam wzrokiem dzieci, ale nie potrafiłam ich odnaleźć dopóki nie rozbłysnęło białe, niemal oślepiające światło.

W tamtej chwili Asmodeusz przyklęknął na ziemi, a Jace wykorzystując chwilę wbił serafickie ostrze w jego brzuch, a następnie uderzył pięścią w twarz. Herondalowie w dalszym ciągu nie przerywali ataku wiązką niebiańskiego światła przez co demon nie był w stanie się podnieść. Z jego gardła dochodziły krzyki i przekleństwa. Obiecywał nam śmierć, ciężką, w męczarniach. Nakazałam Jace'owi w jakiś sposób go przytrzymać tak bym mogła zrobić to czego oczekiwano ode mnie.

Wyciągnęłam stelę i natychmiast zaczęłam rysować runę na klatce piersiowej Asmodeusza. Krzyczał i wił się tak bardzo jak tylko mógł, ale nie dał rady się uwolnić. Gdy skończyłam krzyknęłam do ukochanego by natychmiast się odsunął tak jak ja to zrobiłam, a dzieci przerwały atak bo na pewno były już zmęczone.

Nie wszystko poszło po mojej myśli. Demon z każdego otworu i z każdej kończyny zaczął promieniować jasnym światłem. Niebiański ogień pomyślałam. Już go kiedyś widziałam stąd byłam pewna, że to był on. Jace nie zdążył odsunąć się na tyle daleko by nie oberwać. Upadł na ziemię, a jego klatka piersiowa się nie unosiła.

Znalazłam się tak blisko niego jak tylko mogłam. Krzyczałam do aniołów, a najgłośniej do Razjela, by zwrócili Jace'a. Moja twarz była mokra od łez i powoli przestawałam cokolwiek widzieć. Słyszałam jak dzieci krzyczą coś do siebie, ale ich nie słuchałam. Poczułam jak ktoś mnie odpycha, więc przetarłam oczy rękoma by zobaczyć sprawcę. Elena właśnie przysiadała koło blondyna po czym złapała brata za rękę, a drugą położyli na klatce piersiowej ojca.

W tamtej chwili pomyślałam "ile jeszcze razy dzisiaj oślepi mnie to światło?" wiedząc, że planują uzdrowić blondyna. Zaczął oddychać, a tuż po chwili otworzył oczy rozglądając się dookoła. Obok niego leżały wyczerpane dzieci. Rzuciłam się wpadając w jego objęcia i przygniatając mocniej do trawy.

- Ciii. Jestem tu. Dzięki naszym aniołom. Przez ten moment kiedy mnie nie było zobaczyłem ich - wyszeptał tak cicho, że ledwo usłyszałam go.

- Kogo?

- Stephena i Celine. Moich rodziców - odparł smutno.

- Wierzę, że są z Ciebie dumni. Możesz wstać? - zapytałam a tuż po chwili pomagałam mu się podnieść. - Musimy ich stąd zabrać. Kto wie jakie skutki miało zabicie Asmodeusza. - rzuciłam spoglądając w złote oczy ukochanego.

- Już się robi, aniele - odparł i pocałował mnie delikatnie po czym odsunął się.

Blondyn zarzucił sobie Tobiasa w taki sposób, że pomyślałam iż chłopiec waży tyle co nic. Natomiast ja wracałam z Eleną na rękach. Nie był to najlepszy sposób, ponieważ gdyby zaatakował nas demon mogłoby być już po nas. Zobaczyliśmy Alicante.


Okej I'm back people! Przepraszam za taką nieobecność, ale cóż... brak weny + wakacje to nie najlepsze połączenie. Oficjalnie do zakończenia tego bloga zostało UWAGA! 1 rozdział i epilog. Jest mi z tego powodu przykro, a także dlatego, że ten blog nie wygląda tak jakbym chciała za co was przepraszam. Było to moje pierwsze, dziewicze śmiem rzec, opowiadanie. Wszystkie komentarze i wyświetlenia wywoływały na mojej buzi uśmiech. 

Następny rozdział w poniedziałek, a epilog w czwartek.

Kolejna informacja to nowe opowiadanie o tematyce DA. Jednak będzie zupełnie inne. Chciałabym stworzyć nową historię opartą na świecie napisanym przez Cassandrę oraz postaciach. Planuje pewne zmiany takie jak : Clary mieszkająca w Instytucie z Lightwoodami, Jace i Jonathan jako bracia mieszkający w posiadłości Morgensternów wraz z Jocelyn i Valentine'm. Trójkąt miłosny, a także Simon jako Nocny Łowca w Instytucie. Czytalibyście coś takiego?

+ Ktoś wie do ilu rzeczy byłam nominowana? Byłabym wdzięczna za komentarz z informacją ;d