sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 8 - ześlij na mnie...

Ej robaczki co z wami tak cienko? Mało komentarzy i wyświetlenia strasznie zmalały. Czyżby coś nie tak było z rozdziałami czy brak czasu?
UWAGA! Dla niektórych pewne moje sceny mogą być zbyt hmmm... szczegółowe? Wybaczcie końcówka szkoły średniej i omawianie niektórych tekstów na j. polskim sprawiły, że lubię pisać dość szczegółowo. Tym którym to przeszkadza z góry przepraszam :D

~Oczami Jace'a~

Szliśmy razem trzymając się za ręce. Do naszego docelowego miejsca jest już tylko kawałek. Mój anioł delikatnie się niecierpliwi co widzę po jej grymasie znudzenia. To właśnie przez rudowłosą jestem tutaj, przy niej. Mogę oglądać ją każdego dnia,dotykać i całować. Dzięki Ci Razjelu za ten dar. Gdy doszliśmy nad jezioro Lynn zauważyłem zdziwienie na twarzy Clary

- Coś nie tak kochanie? - zapytałem
- Wszystko jest takie...idealne. Stolik, krzesła, świece , jedzenie i butelka czerwonego wina kiedy zdążyłeś to zorganizować?
-Taka moja magiczna sztuczka –  a właściwie magiczny człowieczek. 

Objąłem ją w talii i podprowadziłem do stolika. Odsunąłem krzesło a gdy usiadła lekko wsunąłem. Siadłem na swoim miejscu na przeciwko jej. Jak ona pięknie wyglądała w blasku świec. Czym sobie zasłużyłem na miłość takiej anielicy pomyślałem. Wiem, że jestem bogiem seksapilu, ale po tym co robiłem nie powinienem otrzymać takiego daru. A jednak dostałeś skarciłem się w myślach.

Jedliśmy posiłek. Na przystawkę była jakaś sałatka z grzankami, na danie główne risotto z grzybami i kurczakiem a na deser torcik orzechowy taki jak lubi Clary. W połowie deseru postanowiłem wstać i uklęknąłem przed ukochaną na kolano wyciągając i otwierając pudełeczko z pierścionkiem. Srebrny i ze szmaragdem


- Clarisso Adele Morgenstern czy dostąpisz mi zaszczytu i zostaniesz moją żoną? - pełen powagi na jednym kolanie wyczekiwałem jej odpowiedzi. Tego się nie spodziewała bo natychmiast przyłożyła dłonie do ust. Po dłuższej chwili dalej nic nie powiedziała
- Kochanie powiedz coś,proszę już mnie kolano boli – powiedziałem z uśmiechem


~Oczami Clary~
Zrobił to. Oświadczył się akurat teraz kiedy jestem zdecydowana by odejść za 3 dni! Jeśli powiem tak i odejde to go zranie, jeśli powiem nie to ześle dodatkowe cierpienie na samą siebie. Kocham go ,więc powinnam przyjąć oświadczyny, ale czy to dobry wybór?

- Kochanie powiedz coś,proszę już mnie kolano boli – powiedział ze swoim uwodzicielskim uśmiechem
- Tak. Wyjdę za Ciebie – prawie krzyknęłam. Cieszyłam się bo jednak nikogo nie pokocham tak jak Jace. Jego uśmiech, oraz piękne złote oczy wykazywały ulge.

Włożył pierścionek na odpowiedni palec i mnie pocałował. Pocałunek był bardzo czuły, ale zarazem namiętny. W momencie porwał mnie w ramiona i zaczęliśmy się kręcić wkoło aż niechcący Jace stracił równowagę i upadliśmy na ziemie. Zaczęłam się głośno śmiać a on razem ze mną. Cudowna randka nie da się zaprzeczyć. Jace złapał mnie za ręke i zaczął dotykać pierścionka palcem

- Clarissa Adele Herondale – powiedział i musnął wargami mój policzek
- Brzmi tragicznie – cóż przy swoim nazwisku nie zostane. Kojarzy mi się z krzywdą ze strony Valentine'a i Sebastiana.
- Przesadzasz a teraz chodź – powiedział podnosząc się i pomagając mi wstać.

Szliśmy za ręce aż rozpoznałam gdzie idziemy. Niespodziewanie zagrzmiało i zaczął padać delikatny deszczyk. Zatrzymałam się i spojrzałam na mojego narzeczonego

- Zaczekaj – stałam i skierowałam swoją głowę do góry pozwalając kroplom deszczu swobodnie opadać na moją twarz. W nosie miałam już mój makijaż
- Coś się stało Clary? - zapytał z troską w głosie. Spojrzałam na niego i pociągnęłam za dłoń by znalazł się bliżej mnie
- Obiecaj mi, że tak będzie już zawsze – powiedziałam patrząc mu głęboko w jego pełne miłości i troski o mnie oczy
- Obiecuję – w tym momencie połączył nasze usta w głębokim pocałunku. Obściskiwanie się w deszczu z przystojniakiem to marzenie chyba każdej dziewczyny pomyślałam.

Gdy się od siebie oderwaliśmy byliśmy już całkiem przemoczeni. Zdjęłam swoje szpilki i trzymałam je w lewej dłoni a prawą trzymałam dłoń Jace'a. Zaczęliśmy biec w wyznaczonym przez mojego anioła. Rozpoznałam te okolice. Rezydencja Herondalów jest tuż za drzewami. Jace podbiegł jako pierwszy, otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Zaczęłam przyglądać się wystrojowi i byłam zachwycona. On ma na prawdę świetny gust pomyślałam.

- Jace gdzie idziemy?
- Do naszej sypialni – zobaczyłam w jego oku znany mi błysk oznaczający to, że mnie pożąda. 

Odkąd wróciliśmy z piekła nie kochaliśmy się ani razu. Powiedział, że zrobimy to gdy nadejdzie odpowiednia pora. Było to dla mnie zaskoczeniem Jace chce celibatu? O Razjelu czy to ja do tego doprowadziłam? Cóż nie ważne bo dzisiaj zdarzy się coś cudownego.

Pognaliśmy po schodach na piętro. Otworzył drzwi. Oniemiałam. Pokój był w kolorach czerni i czerwieni, ale moją uwage przykuła duża szafa i równie ogromne łóżko.

- Kocham Cię – wyszeptał muskając wargami moje ucho. Zadrżałam
- Ja Ciebie też – nie kłamałam. To była czysta prawda. Złączyłam moje usta z jego ustami w gorącym pocałunku. Pragnęłam go. Tak bardzo go pragnęłam a zostały nam tylko 3 dni bycia razem po czym odejde do Sebastiana by uratować najbliższych. Wykorzystam je jak najlepiej.

Nie przerywając pocałunków rzuciłam gdzieś buty a Jace zdejmował je w pośpiechu. Podniósł mnie delikatnie bym mogła objąć jego biodra swoimi nogami. Zaniósł mnie i rzucił delikatnie na łóżko, przywarł do mnie swoim ciałem jeżdżąc rękoma w góre i w dół. Włożył ręke pode mnie by rozsunąć moją mokrą sukienkę, nawet nie zauważyłam kiedy leżałam w samej bieliźnie. Pomogłam mu zdjąć jego koszule i zaczęłam odpinać guzik jego jeansów

- Ktoś tu jest bardzo spragniony – wyszeptał ściągając spodnie
- Czyżbyś był zdziwiony? - palnęłam czule
- Nie – odpowiedział z typowym dla niego uśmiechem.

Kontynuowaliśmy nasze uniesienie aż zaczął odpinać mój stanik rozpinany z przodu zębami. Dobry wynalazek pomyślałam. Gdy już to zrobił zaczął jeździć ręką po całym moim ciele od czasu do czasu niby przypadkiem zahaczając o gumkę w moich majtkach. Całował mnie po linii szczęki, ustach, szyi, obojczykach i dekolcie. Zadrżałam. Kiedy pozbyliśmy się ostatnich części bielizny otworzył szafkę nocną i wyjął prezerwatywy. Musiał wiedzieć wcześniej, że to zrobimy skoro jest tak dobrze przygotowany jak w piekle. Za pewne pierwszą jego rzeczą na liście do zabrania w tamten wymiar były gumki bo przecież kto normalny ich nie potrzebuje w takiej otchłani.
Otworzył opakowanie pomagając sobie zębami i założył. Poczułam jak delikatnie łączymy się w akcie miłosnym. Moje ręce wędrowały po jego plecach zostawiając ślady paznokci. Gdy go drapałam pojękiwał i przyspieszał. Nie obyło się bez wyznań, że mnie kocha i wice wersa. Zmęczeni opadliśmy na poduszki, on zdjął prezerwatywę i położył na szafce. Wsunęliśmy na siebie bielizne i wtuliliśmy pod kołdrą. Porozrzucane ciuchy były w całej sypialni

- Byłaś cudowna – mruknął całując mnie w policzek
- To było niezwykłe – odpowiedziałam dotykając jego dłoni i splatając nasze palce powiedziałam – Teraz pozwól, że się prześpie bo jestem mega zmęczona
-Dobranoc skarbie – powiedział całując mnie w szyję

Zasnęłam dość szybko. Byłam zmęczona przez Jace'a. Dziś śnił mi się Sebastian, ale tym razem byliśmy na łodzi a ja ubrana byłam w bikini. Świetnie pomyślałam

- Witaj siostro – uśmiechnął się spoglądając na moje ciało ughh to obrzydliwe
- Miałeś być za 3 dni
- Cóż moje plany trochę się zmieniły – powiedział a po chwili zaczął – idziesz ze mną czy nie?
- Zrobisz mi krzywdę? - śmieszne pytanie jak dla demona bo wiem, że zrobi
- Jeśli będziesz niegrzeczna – szczerzy te swoje śnieżnobiałe zęby jakby brał udział w konkursie najładniejszego uśmiechu. Pacan.
- Pójdę – podszedł do mnie,objął mocno w talii i próbował pocalować, ale dostał z liścia
- Pożałujesz tego – warknął
- Zapamiętaj jedno, należę do Jace'a i nie dołączam do Ciebie z własnej woli lecz z przymusu. Uwolnij Jocelyn, kiedy będe miała pewność, że jest bezpieczna zjawie się w central parku.
- Słuszny wybór Clary. Przy okazji gratuluje zaręczyn siostrzyczko
- Jesteś bezdusznym potworem – podeszłam do niego bliżej tak, że dzieliły nas centymetry – nie kochasz mnie, demony nic nie czują – wyszeptałam i w tym momencie w jego oczach zniknęła czerń a pojawił się zielony kolor. Co do..?
- Clary. Mam mało czasu, jestem uwięziony ten dobry ja pod powłoką tego potwora. Musisz obciążać mnie dobrymi... - urwał bo jego oczy znowu się stały czarne. Dobrymi co?
- Jak się obudzisz zadzwoń do matki, będe czekać.

Obudziłam się, Jace dalej spał. Wyglądał jak anioł. Przykro mi, że będe musiała go zostawić. Na samą myśl czuje ukłucie w sercu. Wstaję i podchodzę do torebki, wyjmuje telefon i wychodzę na korytarz. Dzwonie do mamy. Pierwszy sygnał, drugi .... i odebrała

- Mamo! Jak się czujesz?
- Wszystko w porządku, jestem już w domu – powiedziała aż odetchnęłam z ulgą
- Mamo Kocham Cię i przepraszam – mój głos się załamał, słychać było panikę i smutek
- Clary co zrobiłaś?! - krzyknęła
- Twoje życie za moją wierność jemu – i się rozłączyłam.ze łzami w oczach..

Ubrałam się, przed wyjściem zostawiłam Jace'owi liścik na łóżku gdzie leżałam wcześniej ja.
W korytarzu otworzyłam bramę moją stelą i przeniosłam się niedaleko central parku. Co ty kurwa robisz pomyślałam. Po chwili uznałam, że nie ma innego sposobu jak zastosować się do rady dobrej strony Jonathana? Dobrym czym mam go obarczać? I wtedy zrozumiałam, że muszę taranować go uczuciami. Czy to coś da? Przekonam się. Doszłam na miejsce spotkania gdzie on już czekał

- A więc jesteś – podszedł i złapał mnie za ręke
- Jestem a czego się spodziewałeś? - nie odpowiedział nic

Otworzył dziwną brame i przenieśliśmy się do jakiegoś miejsca. Urządzone w biel,szarość i fiolet.

- Ładnie tu tylko szkoda, że mieszka tu taki dupek
- Uważaj na słowa, to że jesteś moją siostrą nie oznacza iż nie dostaniesz kary za to co mówisz lub robisz
- O Razjelu ześlij na mnie śmierć – powiedziałam na głos choć nie chciałam
- Chciałabyś

Gdy wypowiedział te słowa przyszpilił mnie do ściany z moimi rękami po boku.

-”I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości”* - szepnął czule do mojego ucha

Kazirodcze pomysły Sebastiana może zacząć wcielać w życie. Zajebiście...


* Pieśń nad Pieśniami

Kto zgadnie z jakiego serialu jest ten pierścionek? :D

środa, 24 lutego 2016

Przepraszam! Już poprawiłam..

Bardzo was przepraszam nie zauważyłam tego gdy dodawałam posta, ale coś się przestawiło po dodaniu zdjęcia i nie wiedziałam, że połowa tekstu nie jest do przeczytania ze względu na kolor. Przepraszam ;c

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 7 - nasz wyjątkowy dzień

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że bardzo was rozpieszcze rodziałem 8 (który pojawi się już niedługo) także fani Clace będą w niebie :) Miłego czytania i jeśli ktoś z was ma jakieś uwagi proszę mi o tym napisać w komentarzu.

~Oczami Isabelle~

Jako, że nie ukończyłyśmy z Clary 18 roku życia zdecydowałyśmy się na ceremonię Parabatai. Zostaniemy związane ze sobą niezwykłą więzią symbolizującą bliskość, ale także gotowość oddania życia za drugą osobę. Nie mogę się doczekać aż wymienimy się wzajemnie z Clary runami blisko naszych serc. Przysięga musizostać złożona przed radą, więc w tym celu udalmy się wszyscy do Idrisu. Ustaliłyśmy wcześniej termin z Jią.

Wstałam wcześniej i poszłam pod prysznic. Po ostatniej walce już ze mną lepiej, ale nadal doskwiera mi ból z tyłu głowy. Po wyjściu z toalety wysuszyłam włosy po czym je zakręciłam. Zrobiłam delikatny makijaż w odcieniu beżu i ubrałam się. Strój miałam przygotowany od kilku dni. Głowiłam się i głowiłam co założyć aż ubranie samo wpadło w moje lepkie łapki.
Skierowałam się prosto do pokoju Clary, nie spała już co było dziwne gdyż o tej godzinie zawsze gnije w łóżku w najlepsze.

- Co się stało ? - zapytałam z troską w głosie. Teraz dopiero zauważyłam, że płakała
- Tylko zły sen, ale bardzo realistyczny – powiedziała smutnym głosem – ale nie przejmujmy się, dziś jest nasz wyjątkowy dzień – uśmiechnęła się smutno
- O tak i po to przyszłam. Chodź zrobię z Ciebie bóstwo choć niewiele trzeba z Tobą robić – uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam przyjaciółke

Zrobiłam jej na prawdę delikatny makijaż a włosy upięłam jej w koka zostawiając po jednej stronie cieniutkie pasmo włosów które zakręciłam w spiralke. Podałam jej ubrania przygotowane dzień wcześniej i czekałam, aż wyjdzie. Gdy to zrobiła teraz dopiero dostrzegłam, że nie jest już taka delikatna jak kiedyś tylko lekko umięśniona, ale dalej kobieca chociaż jej klatka piersiowa dalej jest płaska tak jak była do tej pory. Uśmiechnęłam się pod nosem a rudowłosa spojrzała na mnie ciekawa z czego się tak śmieje.
Wyszła prezentując się jak typowa modelka kiedy do pokoju wszedł Jace. Postanowiłam zostawić ich samych a kiedy wychodziłam szepnęłam do brata

-Na ceremoni ma wyglądać tak olśniewająco jak teraz. Nie zepsuj tego – powiedziałam grożąc palcem i wyszłam

~Oczami Jace'a~

Gdy Iz wyszła z pokoju oniemiałem. Moja ukochana wyglądała przepięknie. Podszedłem do niej i szepnąłem

- Czy to anioł zszedł na ziemie bym mógł napawać się jego widokiem? - widać było lekki rumieniec i uśmiech na jej twarzy. Dawno nie spędziliśmy czasu ze sobą. Po ceremonii Parabatai mam plan zabrać ją na randke by wynagrodzić jej wszystko. Będzie to randka pełna wrażeń.
- To tylko ja kochanie – powiedziała i natychmiast wpoiła się w moje usta. Smakowała tak jak zwykle. Całowaliśmy się,jej ręka wędrowała po moich plecach a ja włożyłem ręke w jej rude włosy. Wiedziałem, że ona to uwielbia. Podniosłem ją za pośladki, natychmiast objęła moje biodra swoimi nogami. Zaniosłem ją na łóżko. Gdy brakowało nam tchu odsunęła się delikatnie ode mnie przerywając nasz długi namiętny pocałunek i uśmiechnęła mówiąc
- Iz Cię zabije jesli zniszczymy mój wygląd – jej oczy promieniowały szczęściem. Uwielbiam widzieć ją w takim stanie
- Dla Ciebie mogę nawet zjeść to co ona mi ugotuje bo Cię kocham aniele mój – powiedziałem składając czuły pocałunek na jej ustach
- Ja Ciebie też kocham kaczuszko
- Czy ja wyglądam na krwiożerczą bestie? Jestem seksowny, przystojny, zabawny ale nie odrażający jak kaczka
- Zapomniałeś dodać, że skromny – powiedziała wtulając się we mnie. Po chwili przerwała – chodź bo spóźnie się na własną ceremonie.

Zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Wszyscy czekali na nas. Otworzyła za pomocą swojej steli bramę i każdy kolejno mógł przejść : Maryse, Robert, Alec z Magnusem, Izzy. Na samym końcu przyszedł czas na nas

- Razem? - zapytała
- Razem – odpowiedziałem czule

I wskoczyliśmy przenosząc się do pięknej krainy, naszej stolicy zwanej Alicante.
Skierowaliśmy się wspólnie do sali anioła gdzie czekała na nas Jia wraz z mieszkańcami miasta.

~Oczami Clary~

Kobieta poprosiła nas byśmy stanęły w wyznaczonych miejscach. Składało się ono z trzech pierścieni ognia umieszczonych na ziemi. Po lewo miałam stanąć ja, środkowe miało zostać wolne a Iz stanęła w prawym pierścieniu. Obie lekko odsłoniłyśmy miejsca przy sercu by móc wymienić się runą. Przyłożyłyśmy nasze stele i zaczęłyśmy rysować runę parabatai.
Gdy nasze znaki były skończone w połowie każda z nas złożyła przysięge. Pierwsza mówiłam ja nie zwracając uwagi na lekki ból wywołany runą.

- Nie nalegaj na mnie, abym zostawił Cię,
Lub powrócił od ciebie.
Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – powiedziałam nie zacinając się ani razu. 


Ćwiczyłyśmy od 4 dni przysięge razem z Izzy, ponieważ jak wiadomo ten czarnowłosy osioł, który zawsze pozostaje przy swoim, jest niezwykle perfekcyjny to wszystko z nią związane takie musi być.


-Nie nalegaj na mnie, abym zostawił Cię,
Lub powrócił od ciebie.
Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – Moja przyjaciółka również nie zająknęła się ani razu.

- Od teraz oficjalnie jesteście parabatai – oświadczyła Jia – gratuluje wam

Po zakończonej ceremoni przytuliłyśmy się z Izzy i wspólnie wysłuchiwałyśmy gratulacji. Ostatni podszedł Jace

-Iz pozwolisz, że porwę moją ukochaną na randke? - zapytał ze swoją nonszalancją w głosie
- Oczywiście – dziewczyna zgodziła się, odwróciła w moją stronę i znacząco poruszyła brwiami. Eh myśli sobie nie wiadomo co...

Jace chwycił mnie za ręke i wyprowadził z sali anioła. Ciekawe co ten blondyn znowu wymyślił pomyślałam lekko unosząc kąciki ust. Jace gładził czule kciukiem moją dłoń. Szliśmy polną dróżką, wokół nie było żadnego domu ani żadnej żywej duszy. Słońce powoli zachodziło by na jego miejsce niedługo wkroczył księżyc. Dość wcześnie robił się wieczór jak to w wiosne. Wszystko wokół kwitło i zieleniało, zwięrzęta swobodnie wychodziły ze swoich kryjówek.
Z moich zamyśleń i podziwów dla natury wyrwał mnie mój ukochany

- O czym myślisz? - dobrze, że nie nauczył się czytać mi w myślach bo wiedziałby o tym co zamierzam zrobić.
- Podziwiam przyrodę i to co nas otacza. To wszystko jest takie piękne spójrz choćby na te wszystkie hortensje, dalie i tulipany. Chciałabym żeby wiecznie było tak zielono i kolorowo – powiedziałam z uśmiechem na twarzy składając przy okazji Jace'owi buziaka na policzku
- Jedyne co zostanie tak pięknie na wieki to jesteś Ty skarbie – odwdziędzył się podobnym gestem, ale pocałował mnie nie w policzek a w skroń.
- Ej gdzie Ty mnie prowadzisz?! W takich butach mam iść przez te chwasty? - pokazałam ręką na wysoką trawe przed nami – Niee-ee idę. Nie ma mowy
- Skoro nie pójdziesz to Cię zaniosę – nim skończył wypowiadać to zdanie już trzymał mnie w swoich silnych ramionach
- Jesteś niemożliwy – mruknęłam ze zrezygnowaną miną
- Dla zakochanego nic nie jest niemożliwe Clary

Gdy przeszliśmy przez te trawsko, które mógłby ktoś przecież skosić, Jace postawił mnie na ziemi bym mogła dalej iść sama. Boże gdzie on mnie zabiera taki kawał. Na pewno coś knuł od jakiegoś czasu i jestem niemal 100% pewna, że Izzy maczała w tym palce. Dowiedziałam się od niej tylko tego, że Jace zabierze mnie po ceremonii parabatai na randkę. Ughh jak Izzy nie chce pisnąć ani słówka na jakiś temat to jest to bardzo poważna sprawa. Na zewnątrz wyglądam na spokojną i zrelaksowaną, ale w środku? Istna otchłan strachu i stresu co się dzisiaj wydarzy...



sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 6 - Cóż chciałabym być w jej skórze

~Oczami Clary~

Byłam w lesie w Alicante. Spojrzałam na siebie miałam zwiewną letnią białą sukienkę w kwiaty i bose stopy. Poranna rosa chłodziła moje stopy. Szłam w poszukiwaniu.. no właśnie czego?
Przeszłam kawałek i wśród drzew ujrzałam postać z białymi włosami.
Sebastian.

- Witaj siostrzyczko – ten jego szelmowski uśmieszek pojawił się gdy mnie ujrzął – a nie mówiłem, że Cię odwiedze w snach?
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam groźnie. Cóż chyba powinnam bardziej uważać na moje słowa i ton którym je wypowiadam.
- Mówiłem już – Ciebie - zaczął się do mnie zbliżać a ja automatycznie cofać dopóki nie wpadłam na drzewo. Cholera pomyślałam
- Nigdzie z Tobą nie pójdę, nie chce przebywać z Tobą w jednym pomieszczeniu! - krzyknęłam, z jego twarzy zniknął uśmiech i pojawił się gniew. No to teraz będzie ciekawie
- Cóż jeśli chcesz by ktoś bliski przeżył przyjdziesz do mnie. Jak już to się stanie będzie tak jak być powinno. Staniesz przy moim boku, będziesz moja – powiedział gładząc dłonią mój policzek. Obróciłam twarz w bok by nie musieć na niego patrzeć. Zaczął napierać swoim ciałem na mnie. O Razjelu zaraz zwymiotuje pomyślałam. Przybliżył twarz i powiedział
- Zadzwoń do Jocelyn. Pojawie się znów za tydzień wtedy ogłoś mi swoją decyzje. Uważaj, każdy czyn ma swoje konsekwencje – powiedział po czym pocałował mnie w policzek. Delikatnie. Potem zniknął a ja wybudziłam się ze snu cała zlana potem

Przetarłam oczy i zauważyłam światło dochodzące z korytarza,moje drzwi były otwarte a o framuge opierał się mój anioł. Podbiegł do mnie widząc w jakim jestem stanie.

- Clary co się stało?! Darłaś się w niebogłosy skarbie - wtuliłam się w jego pierś gdy mnie objął. Starałam się opanować oddech i bicie serca. Na próżno. Sebastian uwielbia mnie doprowadzać do takiego stanu
- On przyszedł do mnie. W śnie – poczułam pieczenia na policzkach. No tak mogłam się domyślić, że zaraz się rozpłacze. To do mnie podobne.
- Ciii on Ci nic nie zrobi – wyszeptał gładząc moje ramiona i włosy ręką.
- O BOŻE! - krzyknełam a Jace spojrzał na mnie pytająco.

Zerwałam się i dopadłam telefon. Wybrałam numer mamy i dzwonie. Pierwszy sygnał,drugi,trzeci ... martwie się ... czwarty,piąty i szósty a ona dalej nie odbiera. Dzwonie kolejny raz i kolejny. Nic. Zero

Dzwonie do Luke'a. Odbiera po pierwszym sygnale

- Clary – on płacze? Co się dzieje?!
- Co z mamą?
- Zabrały ją demony a ja jestem ranny. Miałem zadzwonić rano. Przykro mi skarbie

Rozłączyłam się a blondyn patrzył na mnie wyczekująco

- On ją porwał! - krzyknęłam i upadłam na podłogę. Ogarnęła mnie ciemność


~Oczami Jace'a~

- Clary! Clary obudź się prosze! - potrząsałem nią – POMOCY! - krzyknąłem ile sił w płucach.

Przybiegła Izzy zakrywając się szlafrokiem.

- Co się stało?- spytała podbiegając do rudowłosej i badając jej puls - zemdlała odpowiedziałem
- Połóż ją na łóżko ja przyniosę wodę i szmatkę – powiedziałem co kazała i wspólnie czekaliśmy aż Clary się obudzi. Na szczęście nie czekaliśmy długo, a gdy się przebudziła powiedziała, że chce zostać sama.
- Na pewno w porządku? - zapytałem troskliwie i z uczuciem
- Tak muszę tylko troche pomyśleć – powiedziała i przewróciła się tak by leżeć plecami do drzwi.
- Jak coś to wołaj. Pamiętaj o ceremonii za 4 dni – powiedziała z podobną troską do mnie Isabelle
- Okej. Przepraszam – powiedziała
- Nie masz za co – pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek – dobranoc kochanie

Wyszliśmy z Iz. Martwiłem się o ukochaną. Ten sukinsyn przychodzi do jej snów, nawiedza ją w klubie tego już za wiele. Poczułem szarpnięcie za ramie i spojrzałem zdziwiony na siostrę

- Sebastian tak? - zapytała
- Zgadza się. Porwał jej matkę
- Jace zabierz ją gdzieś. Dawno nigdzie razem sami nie poszliście. Zaniedbałeś Clary, wyjdźcie na randke może spróbuje na chwile o nim zapomnieć. My w tym czasie razem z Clave będziemy szukać Jocelyn
- Planowałem zabrać ją po waszej ceremonii – odpowiedziałem z uśmiechem
- Ouu. Co zamierzasz? Chodź do mnie do pokoju – zaproponowała czarnowłosa. Gdy weszliśmy usadowiwszy się na łóżku wyjaśniłem jej mój plan.
- Cóż chciałabym być w jej skórze, ale na jakąkolwiek randke musze czekać niecałe 3 tygodnie – uśmiechnęła się – Twoje plany na pewno jej się spodobają
- Mam nadzieję.

~Oczami Clary~

Cudownie. Lepiej być nie może. Porwał moją matkę bym dołączyła do niego. Świetne rozwiązanie. Nie chce by stała się jej krzywda. 
Muszę coś wymyślić. Jeśli go zaatakuje mama może tego nie przeżyć, jeśli nie pójde to on spróbuje zabić ją na moich oczach by mnie skrzywdzić i zmusić do przyłączenia do niego. Gdy to zrobie skaże siebie na jego dotyk,pocałunki i Bóg wie co jeszcze.
Mam tydzień by spędzić czas z najbliższymi osobami a potem odejść do niego. To będzie najbezpieczniejsze wyjście. Nikt nie będzie cierpiał fizycznie ani wiedział o mojej decyzji. Jest to jedna z najbardziej bolesnych decyzji jakie podjęłam w swoim krótkim życiu. Nie mam innego wyjścia.




Tak wiem krótki i taki sobie, ale kolejne 2 lub 3 rozdziały są chyba najlepszymi jakie stworzyłam i bez wątpienia fanom Clace przypadną do gustu ;)

Liebster Blog Award 1!



Przede wszystkim na wstępie pragnę podziękować Ms.Veronica za nominacje do LBA. Jest to mój pierwszy post tego typu, ponieważ zazwyczaj wstawiam tylko rozdziały.

Link do bloga Ms.Veronica : blog

Weroniko pamiętaj piszesz genialnie i czytałam każdego z Twoich blogów. Po czasie wprawiłaś się tak, że nie chciałam przestać czytać Twoich rozdziałów :3

Pytania od Weroniki

1. Do którego bohatera książkowego jesteś najbardziej podobny/a z charakteru?
Pierwsze pytanie i już nie potrafię na nie odpowiedzieć. Ja uważam, że jestem połączeniem wielu bohaterów np. Tajemnicza jak Lena Duchannes z Kronik Obdarzonych, odważna jak Beatrice Prior podczas swojego skoku w Niezgodnej. Dużo by wymieniać. Każdy bohater książki którą czytałam zawiera taką cechę charakteru, którą i ja posiadam.

2. Twój ulubiony sklep?
Hmm.. jeśli chodzi o odzieżowy to stanowczo New Yorker i Reserved.

3. Lato, jesień, zima czy wiosna?
W zimę marudzę, że jest za zimno, w lato za gorąco, w jesień strasznie pada deszcz. Wiosna to najlepsza i najpiękniejsza pora roku. Ta zieleń za oknem i pyłki kwiatów powodujące alergie <3

4. O prócz danego tematu twojego bloga, co cię zainspirowało do założenia go?
Chęć doskonalenia samej siebie. Czytałam dużo blogów i mało na którym były dalsze losy bohaterów tak by mi przypasowało. Stwierdziłam czemu by nie spróbować? Choć tak jak napisałam wcześniej ja pragnę doskonalić siebie bardziej i bardziej by nie żałować, że nic nie robiłam i być szczęśliwa sama ze sobą.

5. Masz swoją/swojego parabatai?
Mam <3 Prócz tego, że oddałybyśmy za siebie życie to dodatkowo po tylu latach potrafimy czytać sobie w myślach i się zaskakiwać :)

Ufff nie było łatwo. Nie nominuję nikogo, ale dzisiaj koło 21/22 pojawi się nowy rozdział. Zapraszam

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 5 - grom spadał z jasnego nieba

~Oczami Aleca~

Usłyszałem przeraźliwy krzyk, odwróciłem się i zobaczyłem padającą na ziemie Izzy. Przy niej stał demon, gdy tylko z Jacem powaliliśmy naszego wroga atakującego nas, rzuciliśmy się w stronę siostry. Blondyn walczył z demonem a ja ile sił w nogach podbiegłem i złapałem ją w ramiona. Otworzyły się drzwi z hukiem i wyszła Clary. Podbiegła do nas i złapała Iz za ręke.

- O Boże – szepnęła. Jej słowa nie pomagały
- Musimy ją szybko zabrać do Instytutu. Clary weź ją, Jace Ci pomoże ja zadzwonie do Magnusa. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.

Wyciągam telefon i wybieram numer. Jeden sygnał, drugi sygnał ... ODBIERZ KURWA mówię groźnie na co ruda się spojrzała na mnie. Trzeci... odebrał.

- Hej groszku pachnący – mruknął zalotnie, lubię kiedy mnie tak nazywa, ale nie ma na to czasu!
- Magnus...Iz...Demony...Szybko do Instytutu – powiedziałem i Magnus się rozłączył
- Co z nią? - Clary spojrzała na mnie,Jace brał czarnowłosą na ręce i zaczął biec
- Alec..możemy nie byc wystarczająco szybcy by ją donieść.. ona może – urwała. NIE NIE NIE, musimy zdążyć.

Oboje rzuciliśmy się do biegu, Jace był z nas najszybszy i dotarł chwilę przed nami. Wbiegłem z ognistowłosą i udaliśmy się na izbe chorych. Drzwi były zamknięte a blondyn czekał na nas przed salą.

- Magnus już tam jest.. - wyczułem w nim strach. Sam się martwie. Ona nie zasługuje na śmierć..nikt z nas nie zasługuje.
- Alec, Jace.. - zaczęła Clary, spojrzeliśmy na nią pytająco. Utkwiła wzrok w swoje buty
- Aniele .. - Jace potrafił być bardzo czuły w stosunku do niej, podszedł i przytulił ją. Objęła go mocniej i schowała twarz w jego piersi
- Sebastian.On.Był.W.Pandemonium – wydukała przez szloch. Spojrzeliśmy z Jace'm porozumiewawczo
- Przecież go zabiłaś. On nie żyje – powiedziałem z delikatnością
- WIEM CO WIDZIAŁAM! - krzyknęła i odepchnęła ukochanego
- Jeśli to prawda mamy prawdziwe kłopoty. Większe od kłopotami z naszą matką, która nas udusi gołymi rękami za to co się dzieje z Iz.. - mruknąłem niepewnie

~Oczami Clary~

Na Razjela czekamy już od ponad 2 godzin i dalej nie wiemy co z Isabelle. Dwójka parabatai siedziała razem i trzymali się za ręce. Jest to gest miłości. Braterskiej i parabatai. Chciałabym być z kimś połączona jak Ci dwoje. Czekaliśmy tak jeszcze z 15 minut aż w końcu Magnus wyszedł z sali z grymasem smutku i przygnębienia.
O nie.
Ona nie mogła...umrzeć
Podszedł do Aleca złapał za ręce i spojrzał w jego pełne zmartwienia o siostrę oczy

- Alec, zrobiłem wszystko co w mojej mocy – zaczął a po chwili kontynuował – musimy czekać, ale nie obiecuje że ona się obudzi. Musimy powiadomić waszych rodziców.
- Cooo??? - zapytał Alec po czym padł na kolana i zobaczyłam coś czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. On..płakał? Magnus kucnął po czym przytulił chłopaka
- Już to zrobiłem, Maryse powinna tu być jeszcze dziś a Robert niewiadomo ma obowiązki w Alicante – powiedział Jace podchodząc do mnie i obejmując w talii.
- Możemy do niej wejść? - wyszeptał czarnowłosy
- Tak – odpowiedział czarownik z troską w głosie i zaprowadził chłopaka do Izzy

Byłam zdruzgotana. Ona musi się obudzić! Łzy zaczęły napływać mi do oczu a potem spłynęły po policzkach. Jace zauważył to i objął mocniej

- Ona się obudzi. Jest silna – powiedział gładząc ręką po moich włosach
- Wiem, kiedy to zrobi chce by została moją parabatai tylko potrzebuje jeszcze jej zgody – uśmiechnęłam się smutno

~3 dni później~

- Co z nią? - zapytał Robert

- Dalej się nie budzi – powiedziała spokojnie Maryse po czym podniosła oczy na niego. Widać było w nich strach,zmartwienie i nawet miłość
- Zrobi to, jestem pewna po prostu potrzebuje czasu – powiedziałam trzymając ją za lewą ręke i ściskając. Ciekawe czy ona to czuje.
- Powiedział ktoś to Simonowi? - zapytał pan Lightwood
- Nie ma co go martwić bo i tak nie może tu przyjechać – wyszeptał Alec tuląc się do Magnusa

Wszyscy nad nią czuwamy, nie chcemy by obudziła się i zauważyła, że jest sama. Wszyscy się martwimy. Czemu to trwa tak długo?

~7 dni później~

~Oczami Jace'a~

Czarnowłosa dalej się nie budzi. Nie mamy pojęcia ile to jeszcze potrwa, ale musimy nad nią czuwać. Teraz była kolej moja i Clary. Siedzieliśmy razem po przeciwnych stronach trzymając Iz za ręce.

- Kochanie może się prześpisz? Dawno nie spałaś... - przestała patrzeć na przyjaciółkę i uniosła oczy ku mnie. Mogłem zatracić się w zieleni jej oczu
- Nie chcę, zostanę przy niej – powiedziała i znowu skierowała wzrok na Izzy

Siedzieliśmy tak jeszcze godzinę? Dwie? Sam już nie wiem straciłem poczucie czasu. Wyrwało mnie szturchnięcie Clary

- Patrz! Ona się budzi – skierowałem wzrok na siostrę, jej oczy pod powiekami zaczęły się ruszać. Otworzyła je
- Co się stało? - wydukała a rudowłosa się zerwała i ją przytuliła
- Leżałaś nieprzytomna tydzień Iz
- COO?! - niemożliwe kontynuowała
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaagnus!! - krzyknąłem, wiedziałem że mnie usłyszy bo każdy znajdował się niedaleko izby na wszelki wypadek
- Co się tak drzesz jakby grom spadał z jasnego nieba? - zatrzymał się i spojrzał na Izzy. Po chwili paraliżu zerwał się i zaczął ją badać
- Wszystko w porządku, ale nie wszystko się do końca wygoiło, musisz leżeć – powiedział po około 10 minutach.

Nagle do sali wbiegli Alec,Maryse i Robert. Wszyscy zaniemówili by po chwili zerwać się i przycisnąć do siebie najbliższą osobe.

- Iz tak się martwiliśmy – powiedziała Maryse
- Już dobrze, żyje – uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że już z nią lepiej
- Isabelle Lightwood – zaczęła Clary – Czy zostaniesz moją parabatai?

Każdy kto był w izbie wyglądał na zszokowanego i patrzał na dwójkę przyjaciółek

- Oczywiście że tak! - krzyknęła zadowolona - chodź muszę Cię przytulić – wyglądały na szczęśliwe. 
Będą najlepszymi parabatai. Po mnie i po Alecu oczywiście uśmiechnąłem się na samą myśl o naszej więzi.
W takim razie niedługo czeka je ceremonia i składanie przysięgi. Ostatnio między mną a Clary nie było najlepiej, więc powinienem zaplanować coś po ceremoni w Alicante. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej ukochanej.

- Mamy problem – wyszeptała – Sebastian wrócił i chce mnie
- Jak? Jak to? - zapytał z powagą konsul
- Nie wiem, ale to nasze najnowsze i najważniejsze zmartwienie. Nie lekceważmy go – powiedziałem tuląc rudowłosą.


Nie muszę chyba dodawać, że mamy przejebane skoro on wrócił? Na pewno pragnie zemsty. Chce Clary ale jej nie dostanie. Nie należy do niego. Znając jego sztuczki będzie próbował zwrócić na siebie jej uwage.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 4 - Wybaczam Ci

Z okazji Dnia Singla publikuje dla was nowy rozdział :P  Mam nadzieję, że Wam się spodoba i z niecierpliwością będziecie czekać aż znowu coś dodam. Miłego czytania :)

~Oczami Aleca~

Szliśmy wolnym krokiem w stronę Pandemonium - jest to znany klub do którego przychodzą nefilim, demony i podziemni. Całą droge przeszliśmy w ciszy, jedynie słychać było obcasy dziewczyn, oraz szepty Jace'a do rudowłosej po których delikatnie chichotała pod nosem. Z wejściem do klubu nie było żadnych problemów, standardowo widać było mnóstwo ludzi ubranych jak goci. Postanowiłem iść się czegoś napić na małe rozluźnienie, jak się bawić to się bawić pomyślałem. Nie mogę jednak zapomnieć o prawdziwym powodzie dla którego tutaj przyszedłem.

- Idę po coś do picia – krzyknąłem by przebić się przez głośną muzykę dochodzącą z głośników
- Zamów dla nas szoty, czas się zabawić – odpowiedziała moja siostra
- To my idziemy tańczyć – krzyknął Jace a następnie podszedł bliżej do Iz i coś jej szepnął, ale nie dosłyszałem. Po chwili odszedł z Clary trzymając ją za ręke.

Nie wiedziałem ile minęło odkąd usiadłem przy barze. Byłem lekko wcięty, ale nadal zdolny do walki z demonami. Trzeba pokazać Jace'owi, że nie jest już najlepszym nocnym łowcą w okolicy.
Wyszedłem z klubu by zaczerpnąć świeżego powietrza, szybciej wytrzeźwieje. Usłyszałem jakieś dźwięki z ciemnego zaułku. Chwyciłem za moje serafickie ostrze i skierowałem się w stronę hałasu. Moim oczom ukazała się gromadka demonów.
Gdy tylko zostałem zauważony jeden z nich rzucił się w moją strone szarżując. Na całe szczęście zdążyłem uskoczyć w bok robiąc przewrót. Mało brakowało. Zaczęliśmy nasz taniec wojenny. Raz jeden atakował drugiego a drugi robił unik lub blok. Niespodziewanie naskoczył na mnie inny demon i zadrapał pazurami po twarzy. Nagle nadeszła pomoc i dzięki Razjelowi za ratunek bo długo nie wytrzymałbym w walce z dwoma demonami w której jeden był dziwnie obeznany w walce.

~Oczami Isabelle~

Tańczyłam z jakimś blondynem i mimowolnie spojrzałam w stronę baru. Nie było tam Aleca, więc zaczęłam rozglądać się po parkiecie. Nie ma go.

- Sorry John muszę iść – powiedziałam mu do ucha i próbowałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek lewej ręki
- Iz nie idź, jeszcze jeden taniec i cię puszcze – mruknął nie rozluźniając uścisku
- Puść.Moją.Ręke – warknęłam a prawą ręką zdzieliłam go z liścia. To było soczyste uderzenie i widać było ślad na jego policzku. Wyrwałam lewą ręke i poszłam szukać Aleca.

Nie mogłam go nigdzie znaleźć, więc zaczęłam szukać Jace'a. Ujrzałam go podpierającego ściany.

- JACE! - krzyczałam i przebijałam się przez tłum tańczących ludzi – Nie mogę nigdzie znaleźć brata, pomóż mi
- Jak to nie możesz go znaleźć?! - powiedział z wyraźnym niepokojem w głosie i zaczął iść w stronę wyjścia, może będzie na dworze pomyślałam
- A co z Clary? Gdzie ona jest?
- Poszła do łazienki, spostrzeże się, że wyszliśmy jak nas nie znajdzie w środku. Chodź prędko mogło mu się coś stać – martwił się o swojego parabatai, chyba nigdy nie doświadcze podobnej więzi.

Wyszliśmy i usłyszeliśmy odgłos walki , to nie jest nic dobrego. Pobiegliśmy w stronę, z której dochodziły dźwięki. Zobaczyliśmy Aleca tracącego równowagę po ataku demona. Rzuciliśmy się w wir walki zaskakując demony. Było ich bardzo dużo, gdy zabiliśmy jednego dochodził następny. Ustawieni byliśmy w szyku, że jedno osłania plecy drugiemu by nic nie mogło nas zaskoczyć ani zajść od tyłu. Powoli wybiliśmy przeciwnika, ale gdy Jace i Alec byli zajęci demonem zostałam uderzona w głowę. Ogarnął mnie mrok.

~Oczami Clary~

Trochę wypiłam i podczas tańczenia z Jace'm zachciało mi się siku, przeprosiłam go i poszłam w stronę toalety. MATKO BOSKA JAKIE KOLEJKI pomyślałam. Open Bary nie przysługują się ludziom. Większość osób bierze za dużo alkoholu i potem wymiotuje w toalecie i zawadza. Kiedy nadeszła moja kolej zauważyłam, że jestem sama. No cóż jak załatwie potrzebę będe mogła poprawić włosy i makijaż. Gdy wyszłam z kabiny zauważyłam przechodzący cień, odwróciłam się w stronę gdzie stał, ale nikogo nie było. Chyba mi się przywidziało. Podeszłam do lustra i zaczęłam poprawiać szminkę na moich ustach. Od pocałunków z aniołem troche zeszła. Gdy skończyłam spojrzałam w odbicie i zauważyłam Sebastiana. Odwróciłam się. ON TAM BYŁ. Najgorsze było to, że z paniki nie mogłam się poruszyć.

- Hej siostrzyczko – mruknął z tym swoim uśmieszkiem na twarzy – nie widzieliśmy się odkąd przebiłaś mnie mieczem
- Gdyby Ci się nie należało to bym tego nie zrobiła – powiedziałam prawie szeptem
- Wybaczam Ci – ŻE CO?! On nie wie co to znaczy przebaczenie pomyślałam
- Hmm Twoja główna zasada to coś za coś. Czego ode mnie chcesz?
- Pragnę tylko mojej siostry, reszta przyjdzie z czasem – podszedł bliżej, a ja stałam sparaliżowana ze strachu. To nie powinno się dziać!
- Nie.Próbuj.Mnie.Dotykać – warknęłam ostro, ale to go chyba tylko zachęciło bo był tak blisko, że nasze twarze dzieliły tylko centymetry. Poczułam na swoim policzku jego oddech. Pachniał popiołem? Dymem? Nie potrafię określić
Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu*- szepnął jeżdżąc nosem po moim policzku i wdychając mój zapach. Poczułam jak wszystko co mam w żołądku podchodzi do góry. Już kiedyś nazywał mnie swoją oblubienicą. On i te jego kazirodcze zapędy ughh.

Zaczął jechać ręką po moim ramieniu schodząc powoli ku dłoni. Wydawał się zafascynowany mną i spoglądał z miłością? Absolutnie NIE, przecież demony nie potrafią kochać skarciłam się w myślach. Korzystając z chwili jego nieuwagi kopnęłam go w krocze a następnie w brzuch odpychając od siebie. Skierowałam się do wyjścia i za sobą usłyszałam tylko

-Pogadamy w Twoich snach siostrzyczko! POŻAŁUJESZ TEGO!! - krzyknął pełen złości.


Cholera muszę znaleźć Aleca, Iz i Jace'a. Wybiegłam z łazienki,z klubu i to co zobaczyłam było straszne

* Pieśń nad Pieśniami, fragment znajduje się również w Darach Anioła. Sebastian cytuje Biblie podczas pobytu z Clary, przed ceremonią w ostatniej części trylogii.

piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 3 - i zaczął sie ślinić na widok ukochanej

Na początku pragnę napisać, że rozdziały będą się pojawiać co 2-5 dni. Zależy wszystko od weny. Jeśli ktoś to czyta proszę niech napisze mi o tym w komentarzu pod postem bo wyświetlenia są a komentarzy brak :D Życzę miłego czytania :P


~Oczami Sebastiana~

Mimo płynącego czasu pamiętam o swojej misji. Moja siostra. Kochana siostra zabiła mnie, ale nie wiedziała tego, że wróce. Czasem lubię nawiedzać ją we snach a ona kompletnie nie wie co to znaczy. Zdradziła mnie i odebrała życie a mimo to nadal ją kocham. Powinna żyć koło mojego boku a nie z tym dzieciakiem którego przygarnął Valentine. Na samą myśl o nim zbiera mi się na wymioty. Minęło 1,5 roku może nadszedł czas by odwiedzić Clarissę i przypomnieć o moim istnieniu.
-Asmodeuszu Mój władco, chciałbym dziś odwiedzić naszych ulubionych nefilim – powiedziałem ostrożnie nie chcąc by wybuchnął złością, teraz mi to nie potrzebne

- Sebastianie może najpierw sprawdźmy co robią a potem decydujmy gdzie idziesz – powiedział ze swoją wrogością. Jedną ręką otworzył jakby chmurę w której zobaczyłem Clary. Zmieniła się odkąd ją ostatnio widziałem.
- MATKO BOSKA! Czy Ty musisz tak straszyć? Zbieramy się idziemy dziś do Pandemonium – no to jest szansa dla nas, trzeba będzie odciągnąć ją od przyjaciół a nimi zajmą sie demony.
- Nie daj się tej małej suce. Jeśli odrzuci Twoje propozycje dołączenia do Ciebie zabij albo ją albo kogoś jej bliskiego. Zrozumiano?! - wrzasnął, jego słowa rozchodziły się po mojej głowie „zabij ją”.
- Zabicie jej sprawiłoby ból jej bliskim, ale jednocześnie byłoby dla niej to wybawienie. Nie mogę pozwolić na jej szybką śmierć – uśmiechnąłem się szeroko, chyba zrozumiał o co mi chodzi bo również to zrobił
- Zrób wszystko bylebyś mnie nie zawiódł. Inaczej będziesz skazany na wieczność w najgorszej otchłani pełnej cierpienia

~oczami Isabelle~

Razem z Clary zaczęłyśmy przygotowywać się na wieczorne wyjście. Czas wspólnie zapolować na demony, dobrze nam to wszystkim zrobi. Rozdzieliłam się z rudowłosą na korytarzu karząc przyjść jej gdy tylko się wykąpie bym mogła ją pomalować i ubrać. Dzisiaj to ona będzie wabić wzroki wszystkich facetów, niech Jace wreszcie się nią zajmie bo widać, że ich relacje nieco się ochłodziły.
Pognałam prędko do łazienki wziąć gorący prysznic by odprężyć się po naszych zakupach. Wreszcie zadbałam o styl Clary, który muszę przyznać był tragiczny. Po prysznicu przebrałam się w lekką zwiewną sukienke, potem i tak się znowu przebiore. Położyłam się na moim łóżku przykrytym różową narzutą. Leżałam tak kilka minut aż weszła Clary.

-No to co przygotowania czas zacząć kochana. Zrobie Cię dziś na bóstwo – podniosłam się z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna jest piękna, ale posiada bardzo delikatną urodę a to w polowaniu jej nie pomoże. Demony kochają odkryte ciało.


Zaczęłam malować przyjaciółkę szarymi cieniami tworząc coś w stylu smoky eyes. Jeszcze tylko dołożyć czarne kreski i tusz do rzęs. Jej twarz ma piękny równomierny odcień, więc zrezygnowałam z podkładu i nałożyłam jej bronzer i róż na policzki. Całość uwieńczy czerwona szminka,obowiązkowy dodatek. Włosy zostawiłam jej rozpuszczone. Dałam jej ubrania by mogła się przebrać po czym poszła do swojego pokoju i przystąpiłam do mojego makijażu. Postawiłam dziś na czarne smoky i grubą czarną kreskę eyelinerem. Do tego konturowanie twarzy i rzecz najważniejsza bordowa szminka. Wbrew pozorom nie postarza mnie ona tylko dodaje tej seksowności a na tym mi najbardziej zależy. Ubrałam się w coś wygodnego a zarazem ukazującego moje walory.

 Ruszyłam do pokoju Clary by zobaczyć jak wygląda. Weszłam i mało nie upadłam. Wyglądała BOSKO!
- Kochana Jace to zemdleje na Twój widok lub rzuci się w holu i zedrze z Ciebie ubrania – rzuciłam jej moje zadziorne spojrzenie i uśmiechnęłam mimowolnie. Dziewczyna się zarumieniła. Jestem pewna, że już TO robili po prostu nie pokazują tego po sobie jak ja i Simon. Tęsknie za nim i jego czułym dotykiem. Jeszcze tylko miesiąc,wytrzymasz Izzy pomyślałam

~Oczami Aleca~

Czekałem z Jacem już od 15 minut na dziewczyny. JAK można się tak długo szykować? Przynajmniej będzie szansa się troche rozerwać, ale najważniejsze to wygrać zawody nic innego mnie nie obchodzi. Nie chce przecież jeść tej brei Isabelle bo przy pierwszym kęsie skonam. Nie wiem jak ona to robi, ale żadna potrawa prócz kanapek i płatków jej nie wychodzi.

- Nie napalaj się tak, że wygrasz braciszku – mruknął Jace. Tylko on potrafi być taki pewny siebie i skromny...
- Napalam się bo wygram dzisiaj - czas na mój zwycięski uśmiech
- Nie byłbym tego taki pewny – powiedział śmiejąc się głośno
Odwróciłem się w strone schodów kiedy usłyszałem stukanie butów. Gdybym był hetero to pewnie opadła by mi szczęka na widok mojej siostry i Clary, ale cieszę się z mojej orientacji. Usłyszałem jak Jace'owi wyrwało się o Matko i zaczął sie ślinić na widok ukochanej. Eh nigdy nie zrozumiem facetów hetero. W sumie nawet nie próbuje bo po co?

~Oczami Jace'a~

Mój Anioł, moja najpiękniejsza. Co by było gdybym jej nie poznał? Pewnie w klubie poderwał bym jakąś ładną laske i zaliczył mały numerek. Ona całkowicie mnie zmieniła. Zna wszystkie moje lęki,a największy to kaczki oczywiście jak w całej rodzinie Herondalów. Tyle razy ją skrzywdziłem a i tak nadal jest ze mną. To niebywałe, że jedna osoba może tak uszczęśliwiać drugą i uzależniać od siebie.
Gdy do mnie podeszła objąłem ją w talii

- Mam ochotę zostawić rodzeństwo tutaj by iść z Tobą na górę,do mnie – szepnąłem jej zalotnie przygryzając płatek ucha. Uwielbiała to, poczułem jak zadrżała pod wpływem mojego gryzienia.
- Mmm, ale jednak coś mi mówi że powinniśmy iść – powiedziała całując mnie namiętnie
- Może gołąbeczki by przestały się obściskiwać bo mam zawody do wygrania – wycedził Alec szczerząc swoje proste i bielutkie zęby.
- Masz na myśli, że będziesz zaszczycony „nagrodą” jedzenia tego co ugotuje Iz – powiedziałem śmiejąc się. Izzy złapała za świeczke w szklanym pojemniczku i rzuciła we mnie. Prawie trafiła, ale zdążyłem uskoczyć w prawo
- No już dobrze, przepraszam siostro – zrobiłem przy tym słodkie oczka by mi wybaczyła. Lepiej ją mieć za przyjaciela niż za wroga bo wtedy pobyt w Edomie byłby lepszy.
- Chodźmy już – mruknęła Clary
Chwyciłem moją anielice za ręke i skierowaliśmy się wszyscy do wyjścia. To będzie noc pełna wrażeń mówiła mi podświadomość.
Zobaczymy...

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 2 - bóg i boginie

~oczami Jace'a~

Po małej pobudce Clary zgotowanej przez naszą trójkę postanowiliśmy iść z Aleciem na salę potrenować, ostatnio opuściłem się z treningami nadzorując renowacje rezydencji Herondalów.
Na początek rozgrzewka klasycznie 10 okrążeń, rozciąganie i ćwiczenia równowagi na belce.
Kiedy mięśnie były odpowiednio rozgrzane przystąpiliśmy do walki. Mój parabatai wybrał katane i krótki nóż natomiast ja postawiłem na noże do rzucania oraz miecz dwuręczny. Nasza walka rozpoczęła się i równie szybko skończyła bo dosłownie zostałem pokonany w 2 minuty. Muszę popracować poważnie nad sobą skoro Alec powalił mnie tak szybko..

- A co to się stało, że nasz młody bóg walki tak szybko poległ? - zapytał Alec śmiejąc się i podając mi ręke
- No tak śmiej się dalej, może małe zawody czy się boisz sromotnej przegranej ?
- Jakie zawody masz na myśli? - zobaczyłem błysk w jego oku przecież to pewne, że mnie nie pokona w końcu jestem Jace Herondale a dzisiaj to był tylko trening. Ważne jest to co się pokaże w walce z demonami
- Kto zabije wieczorem w Pandemonium więcej demonów,przegrany przez tydzień je wszystko co ugotuje Iz
- Stary chcesz żeby któryś z nas popełnił dobrowolnie samobójstwo jedząc to paskudztwo? No cóż szykuj się na potworne bóle brzucha i mdłości bo to ja wygram – oj grabisz sobie przyjacielu
- Groszek pachnący ma racje – w tym momencie zobaczyłem zbliżającego się Magnusa, jak zawsze ubrany dziwacznie i cały w brokacie. Podszedł do Aleca i pocałował chłopaka
- Zdziwiłbym się gdybyś kiedykolwiek zjawił się normalnie ubrany i bez tony brokatu we włosach – prychnąłem
- Tak też miło Cię widzieć. Mam złe wieści w mieście pojawiło się więcej demonów, dowodzi na to wzrost demonicznej częstotliwości a także doniesienia innych podziemnych
- No Alec będzie co zabijać. Skąd Ty to wszystko wiesz Magnusie? Do nas jeszcze te informacje nie dotarły, mimo że to my walczymi z tymi potworami
- Pamiętaj pszczółko jestem Wielkim Czarownikiem Brooklynu nic mi nie umknie – nagle podniósł ręke i sypnął sporą ilością brokatu po czym zniknął
- Chyba nigdy nie zrezygnuje z tego brokatu i swoich magicznych sztuczek – zaśmiał się Alec

W końcu w ciszy mogliśmy z czarnowłosym kontynuować nasz trening. Ostatecznie udało mi się powalić Aleca, ale przegrałem 2:1. Cały spocony poszedłem pod prysznic. Gdy wyszedłem położyłem się na łóżku i rozmyślałem co porabia Clary. Pewnie Izzy dopiero się rozkręca z szałem zakupowym. Spojrzałem na zegarek była 13:02, więc mogę się chwile zdrzemnąć.

~Oczami Simona~

Pobyt w Instytucie w Chicago pozwolił mi doskonalić swoje umiejętności kto wie może nawet będe lepszy od Jace'a, uśmiechnąłem się na samą myśl powrotu do Nowego Jorku. Najbardziej brakowało mi uśmiechu mojej ukochanej, jej dotyku, smaku ust i wspólnego spędzania czasu. Tęsknie również za Clary, ciekawe jak jej idą treningi. Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk mojego instruktora Caleba. Pochodził z Rosji, więc słychać było typowy rosyjski akcent co dodawało ostrości jego słowom

- Panienka może przestanie wreszcie myśleć o niebieskich migdałach i weźmie się za trening? Za kare 20 okrążeń RAZ DWA – krzyknął pełen furii... Eh człowiek sam w sobie jest okej ale na treningu potrafi dopiec.
- Tak jest towarzyszu Prayer – odkrzyknąłem i zacząłem biec. W pewnym momencie trener zaczął rzucać nożami...WE MNIE. Sygnalizował w ten sposób, że powinienem się pośpieszyć, ponieważ daleko mi do jego ideału w walce. Wciąż powtarza, że jeśli się nie przyłoże zrobie mu wstyd. W pewnym sensie ma racje, do tej pory nie wygrałem ani jednej walki, mimo że stoczyłem ich 27. Jeden z noży Caleba lekko mnie przystrzygł , biegne za wolno.
- Szybciej Lewis nie mam całego dnia na cackanie się z Tobą jak przedszkolakiem – warknął groźnie
Mam dość, jeszcze miesiąc z tym palantem i będe mógł wrócić do moich przyjaciół do Instytutu.
Postaraj się niedojdo pomyślałem.

~Oczami Clary~

- Isabelle Lightwood !!– krzyknęłam zwracając uwage swojej przyjaciółki – już 7 godzin latamy po tych sklepach, nie masz dość? - zapytałam ze zmęczeniem w głosie
- Co to jest 7 godzin? Gdybyś miała lepszy gust to nie zajmowało by tyle czasu. A teraz nie narzekaj tylko przymierz tą zieloną sukienke – powiedziała podając mi ją i poszła szukać kolejnych ciuchów

Na co ja się skazałam wprowadzając do Instytutu powiedziałam po cichu ściągając swoje ubrania i zakładając to co dała mi Iz. Leży całkiem ładnie, ale po co mi tyle ubrań? Kupiłyśmy już 8 sukienek, 5 bluzek, 3 pary jeansów, 2 spódniczki,całą góre butów, jakieś kurtki i biżuterie. Uhh do tego jeszcze dzwoni Alec

- Hej Clary, długo wam jeszcze zejdzie bo chcieliśmy z Jacem w ramach zakładu wyskoczyć do Pandemonium i tak pomyślałem, że może byście wyszły z nami
- Wiesz bardo chętnie, przyda nam się mała rozrywka i troszke alkoholu – powiedziałam z uśmiechem na ustach
- Taka młoda a już alkohol w głowie, do zobaczenia
- Narazie

Wyszłam z przebieralni z sukienką i zaczęłam gorączkowo szukać Iz. Gdzie ona jest?
- Clary ! -krzyknęła po dotknięciu mojego ramienia
- MATKO BOSKA! Czy Ty musisz tak straszyć? Zbieramy się idziemy dziś do Pandemonium. Widać było, że czarnowłosa się ucieszyła
- I dopiero teraz mi mówisz? Wracamy,szybko bo nie zdążymy się przyszykować by wyglądać jak młode boginie – uśmiechnęła się i lekko, ale znacząco zaczęła poruszać brwami.

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 1 - zemsta będzie słodka

Rozdział I

~1,5 roku po wydarzeniach z MNO~

~Oczami Izzy~

Byłam strasznie podjarana tym, że Clary pozwoliła mi zająć się jej szafą.Co jak co, ale jej styl pozostawia wiele do życzenia. Wstałam około 7:30 i na dobry początek dnia postanowiłam wziąć gorący prysznic, to jest to czego potrzebuje – uśmiechnęłam się szeroko – Następnie w ręczniku podeszłam do szafy i wybrałam ubranie razem z butami wraz z dodatkami.

Będe wyglądać idealnie jak zawsze z resztą,pomyślałam. Zmierzałam do kuchni zjeść najważniejszy posiłek dnia gdzie spotkałam Jace'a
-Hej – powiedziałam z wielkim uśmiechem
-Hej – mruknął ponuro
-Coś się stało bo wyglądasz jakbyś rano po przebudzeniu zobaczył gromadkę kaczek?
-Bardzo śmieszne Iz, po prostu mam dużo spraw z rezydencją Herondalów i mniej czasu dla Clary – powiedział. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo się z nią rozstawać by nadzorować prac remontowych, a Clary cóż musiała zostać tutaj i trenować. Rozumiem jego przygnębienie, sama rzadko widuje się z Simonem odkąd został Nocnym Łowcom i wyjechał do Instytutu w Chicago by się szkolić,nie ma dla mnie czasu. Odkąd go nie ma czyli ponad rok tylko kilka razy Clary utworzyła bramę bym mogła pobyć trochę z ukochanym. Tak bardzo mi go brakuje.
Podeszłam do lodówki i wyjełam masło i jajka. Miałam straszną ochotę na jajecznice. Wszyscy w Instytucie uważają, że nie potrafię gotować, ale to nie prawda! Ja im jeszcze pokaże..
Rozgrzałam masło na patelni, wtedy do kuchni wszedł Alec,wyglądał inaczej,więc zapatrzyłam się na niego
-Dzień dobry wszystkim – powiedział ziewając po czym spojrzał w moją stronę – Iz chyba Ci się coś tam pali. Poczułam odór spalonego masła. Kurwa Izzy w ten sposób pokazujesz, że chwila nie uwagi i ogień na maksa to nic dobrego. Wrzuciłam patelnie do zlewu i spojrzałam na chłopaków. Śmiali się. Ze mnie.
Chwyciłam jajka leżące na blacie i rzuciłam w nich po czym podeszłam do lodówki i wyjęłam jogurt a następnie wyszłam na odchodne rzucając :
-Należało wam się.
Nadchodziła 9:30 cholera jak ten czas szybko mija pomyślałam. Czas iść do rudej i ją obudzić w końcu zamkną nam sklepy jak ta dziewuszka dalej będzie tak gnić w łóżku. Skierowałam się do pokoju Clary i cichutko otworzyłam drzwi, a jeszcze ciszej weszłam do środka. Stanęłam z lewej strony jej łóżka i starałam się delikatnie obudzić dotykiem.
-Clary wstawaj czas na zakupy nie będziesz przecież chodzić nago po instytucie – próbowałam spokojnie,delikatnie ale jednak bezskutecznie.
-Jeszcze 5 minut Iz – odpowiedziała rudowłosa przewracając się na prawą strone łóżka.
Świetnie pomyślałam. Wpadłam nagle na wredny pomysł – skoro nie chce po dobroci to trzeba wypróbować drastycznej pobudki. Wyszłam i zmierzałam w stronę swojego pokoju gdy niespodziewanie wpadłam na Aleca i Jace'a. Na mój widok spochmurnieli chyba dalej pamiętali o moim porannym wybryku. No cóż ze mną się nie zadziera.
-A co Ty knujesz siostrzyczko? – zapytał z uśmiechem mój czarnowłosy brat.
-Chodźcie pomożecie mi z naszą ukochaną śpiącą królewną – powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem
Cała nasza trójka poszła po wiadra i napełniła je lodowatą wodą. Po cichu śmiejąc się weszliśmy do pokoju Clary i na paluszkach podeszliśmy do jej łóżka. Ja stanęłam po lewej stronie z Aleciem a Jace z prawej zaraz koło jej twarzy.
-Na mój znak – powiedział Jace chichotając – trzy...czte...ry... CHLUP! I poleciał wodospad wody na dziewczynę, która tak jak szybko się obudziła wstała pośpiesznie z łóżka. Miała minę seryjnego mordercy i aż buchała od niej para, mimo że była mokra od stóp do głów. Ojć nagrabiliśmy sobie u tej drobnej istotki. Mamy przerąbane, ale było warto.
-JA WAS POZABIJAM – krzyknęła łapiąc za kubek i rzucając nim w Jace'a. Zaczęliśmy się z niej śmiać, ale skoro ją tak dobrze znamy postanowiliśmy uciekać. Pierwszy wybiegł Alec śmiejąc się w niebogłosy, Jace wysłał jej buziaka i krzyknął
-Kocham Cię Mój Aniele!
Ostatnia wychodziłam ja, w drzwiach odwróciłam się i rzuciłam :
-Nie chciałaś wstać po dobroci to musiałam zagrać ostro. Masz 20 minut i wychodzimy na zakupy. A następnie wyszłam.

~Oczami Clary~

-Cholera, każde z osobna mnie popamięta. Oj zemsta będzie słodka – powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy patrząc na swoje odbicie w lustrze. Momentalnie zdałam sobie sprawę, że brakuje mi Jace'a a widzenie go dziś po gwałtownym przebudzeniu było czymś nowym od jakiegoś czasu, ponieważ rzadko bywał o tej godzinie w Instytucie.
Mój pokój przeszedł duży remont. Ściany pomalowaliśmy na szaro i na zielono, a meble wybraliśmy w odcieniu ciemnego drewna. Na prawo od drzwi stała szafa i toaletka pełna różnych kosmetyków od podkładów do cieni i tuszy. Oczywiście to wszystko to wymóg władczej Isabelle. W centralnej części mojego pokoju stoi wielkie łóżko z pościelą w kolorze lawendy. Na prawo od łóżka były drzwi do łazienki z prysznicem, nic nadzwyczajnego. Zaraz po prawej stronie drzwi wejściowych było moje Sacrum – mianowicie moje biurko z przyborami do rysowania : szkicownik,ołówki,kredki i wiele innych. Mimo życia Nocnej Łowczyni dalej znajdywałam czas na rysowanie między treningiem a zabijaniem demonów. Ostatnie rysunki przedstawiają śpiącego Jace'a, szczęśliwą rodzine Lightwoodów, Aleca przytulającego się do Magnusa, Iz idącą za ręke z Simonem, portret Jocelyn i Luke'a.

Najnowszy rysunek przedstawia jednak kogoś innego.
Sebastiana.

Znów mi się śni, ale te sny są inne. Demon stoi w miejscu, nie robi mi krzywdy, nie podchodzi ani nic nie mówi. Nie mówię o tym nikomu, nie chce ich denerwować przecież to tylko sny, prawda?

poniedziałek, 8 lutego 2016

Prolog

~7 dni po śmierci Sebastiana~

~Oczami Lilith~

Dużo osób sądzi, że demony nie mają uczuć. To prawda, ale strata syna,jedynej osoby, która mogła doprowadzić Cię do władzy większej niż posiadasz teraz doprowadza do szału. Chce mi się wyć, straciłam szansę na dojście do szczytu wraz z ostatnim tchem Sebastiana. Postanowiłam go przywrócić. Z tym muszę się zwrócić do króla demonów - Asmodeusza. Powinien mi pomóc przecież kto by nie chciał śmierci tej anielskiej suki?

Weszłam do komnaty Asmodeusza, koło jego tronu leżało blade i zimne ciało mego syna, wpadłam w szał to nie powinno się zdarzyć ONA powinna zginąć!
- JAK POWTARZAM JAK ta dziewucha mogła to zrobić?! - krzyczałam patrząć na bezwładne zwłoki Sebastiana.Wygląda jakby spał, ta cała Clarissa bez wahania pozbawiła go życia z zimną krwią gdy była tutaj, w piekle.
- Trzeba jej zgotować takie samo piekło jakie przeżywa matka gdy widzi śmierć swojego jedynego syna - warknęłam
-Lilith robisz się już nudna z tymi krzykami i pretensjami - powiedział władca piekieł jednocześnie ziewająć ze znudzenia - Będziesz miała swoją zemstę, ale w odpowiednim czasie. Straciliśmy bardzo dużo demonów przez wybryki Twojego synulka,byłem niemal pewny, że zawiedzie - stoicki spokój był wyczuwalny w tonie jego głosu.
Asmodeusz podszeł do mnie i ręką uniósł mój podbródek do góry bym spojrzała na niego,ten dotyk do delikatnych nie należy.
- Widzę, że już szykujesz słodką zemstę, a więc co szykujesz? - zapytał szczerząc się i pokazując rząd swoich żółtych zębów
- Jedyny Władco Piekieł,Wielki Demonie czy jesteś w stanie coś dla mnie zrobić?
- JAK ŚMIESZ MNIE PROSIĆ O PRZYSŁUGĘ PO TYM WSZYSTKIM?! Nie zrobię dla Ciebie NIC chyba, że zaproponujesz coś ciekawego w zamian - kontynuował,jego emocje już lekko opadły po wybuchu sprzed chwili
- Przywróć Sebastiana do życia.W zamian zabierz moje wraz ze wszystkimi moimi wspomnieniami - padłam na kolana, wiem że oznacza to slabość, ale co mam do stracenia? Syn był dla mnie wszystkim, to dzięki niemu mogłam zdobyć władzę a sama? Sama tego nie zrobie.
- Zrobię to, ale musisz wiedzieć jedno - zmarszczył czoło - jego dobra strona, która była całkowicie uśpiona a co oznacza nieaktywna zacznie delikatnie dawać o sobie znać
- O czym Ty mówisz ?! - wybuchłam, jak to zacznie dawać o sobie znać? Sebastian był zły tak samo jak ja, nie może być w nim dobro. Jednak po chwili uświadomiłam sobie, że może. Urodziła go przecież ta szmata Jocelyn ,dobra do szpiku kości. Aż zebrało mi się na wymioty
- Mówię, że jego demoniczna strona będzie aktywna nie w 100% a tylko w 90%. Przy każdym powrocie do żywych od teraz aktywnośc jego demonicznej strony się zmniejsza, więc jeśli ktoś się postara wybudzić jego dobrą część to Sebastiana - zatrzymał się na chwilkę ze zdenerwowania czy może chcąc nadać lekko dramatycznego tonu swojej wypowiedzi - a co za tym idzie z czasem dobro w nim zwycięży wtedy przegramy i stracimy pozycję wśród demonów. No tak czego się można po nim spodziewać prócz tego, że może utracić swój autorytet u podwładnych?
-  Czy rozumiesz czego żądasz? Dalej tego pragniesz demonico?
- Tak - warknęłam od niechcenia, byłam już zmęczona jego "super" przemową
- Dobrze, ale mam nadzieję, że tej - splunął - całej Morgenstern nie uda się go uratować od demonicznej strony.
Asmodeusz pstryknął palcami a ja zaczęłam się wić z bólu,upadłam i nie potrafiłam złapać tchu a przez głowę przechodziły mi różne wspomnienia z mojego demonicznego życia. W tym momencie spojrzałam na ciało Sebastiana, ewidentnie zaczęło ono nabierać kolorów na ciele i twarzy,a jego pierś delikatnie zaczęła się unosić. Im mniej życia było we mnie tym więcej było go w nim. Umierałam powoli w strasznej agonii. Mój syn gwałtownie podniósł się do pozycji siędzącej i patrząc na mnie próbował głęboko oddychać.
- Zabij... Jocelyn i jej ... - urwałam nie mogłam już nic więcej powiedzieć, oczy same się zamknęły, ale mogłam usłyszeć jeszcze tylko :
- Wiesz co masz robić - syknął demon - Nim odzyskasz siły minie troche czasu. Nie przynieś matce wstydu. Obydwoje wybuchli śmiechem pełnym zła.
Odpłynęłam.
Nie czułam nic. Nie słyszałam nic. Nie widziałam nic.
Umarłam, ale on żyje.