~Oczami Clary~
Wchodząc za bramy Alicante nie spodziewaliśmy się, że nefilim będą tak zaangażowani pomocą dla innych nocnych łowców bądź podziemnych. Zadowolona z tego widoku w środku rozdzierała mnie jednocześnie radość, ale i smutek poprzez stratę nikomu nic winnych ludzi.
Kierowaliśmy się do Sali Anioła, wspólnie, Jace z Tobiasem przerzuconym przez ramię, a ja z Eleną na rękach. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem przez całą drogę. Nie potrzebne były nam słowa, które wyraziłyby to co działo się przez cały dzień. To był ostateczny koniec Asmodeusza, ale na pewno nie demonów w naszym świecie.
Wkraczając do pomieszczenia wszystkie oczy skierowały się na nas, zarówno dorosłych jak i tych młodszych. Wzrokiem szukałam naszych rodzin, ale oni znaleźli się przy nas szybciej niż udało mi się ich namierzyć. Nie zważając na to co mówią do nas położyliśmy dzieci na krzesłach, a dopiero potem spojrzeliśmy na nich. Jocelyn wydawała się zmartwiona trzymając Kylie za rękę, ale w pewnej chwili na jej twarz wypłynęła ulga gdy pochwyciła mnie w swoje ramiona. Noah wraz z Emmą posłali nam smutny uśmiech, Jonathan przytulił naszą dwójkę tak mocno, że zaczęło mi brakować tchu. Brak czarnowłosej wzbudził mój niepokój, więc spojrzałam na ukochanego, który również poszukiwał wzrokiem swoją siostrę.
- Gdzie jest Izzy, Alec, Magnus, Luke? - zapytał Jace.
- Lepiej będzie jeśli pójdziecie ze mną - wyszeptał mój brat.
Posłusznie, bez zbędnej wymiany zdań, ruszyliśmy z białowłosym. Uczucie bezradności wzrastało we mnie bez powodu. Czułam się niezdolna do pomocy wszystkim poszkodowanym, ale najważniejsze było upewnienie się, że rodzinie nic nie grozi. To był priorytet.
Za wschodnią bramą miasta, wśród drzew, ujrzeliśmy zarysy kilku postaci. Gdy podeszliśmy znacznie bliżej Jonathan wyciągnął swoje magiczne światło i w sekundzie zrobiło się jasno. Widziałam Luke'a obejmującego zapłakaną, klęczącą Isabelle, a kawałek dalej Aleca bijącego pięścią w drzewo z Magnusem próbującego go odciągnąć. Znajdując się dopiero trzy metry od czarnowłosej dojrzałam na ziemi Maryse z Robertem. Klatki nie unosiły się, a ich oczy były zamknięte. Jace rzucił się w stronę przyszywanych rodziców i złapał ich za dłonie. Ja nie mogłam się zmusić na żaden gest, Żołądek zawiązał się w supeł, nogi wrosły w ziemię, a po policzkach płynęły łzy. Jonathan widząc to porwał mnie w niedźwiedzi uścisk.
- Co się stało. Jak oni...? - wyszeptałam do jego ucha.
- Otoczyła ich grupa demonów, a Alec stał dalej walcząc z czterema innymi. Był sam. Nie pokonał ich i nie dobiegł na czas. Widział jak demony złamały kark Robertowi, a Maryse wyrwały serce. Obwinia się o śmierć rodziców. Zabiłyby również i jego, ale nagle wszystkie potwory rozpłynęły się w powietrzu. - odparł cicho. - Jak odnaleźliśmy go od tamtej pory wali w drzewa, a Iz płacze. Zostawiłem ich z Magnusem i Lukiem, a sam poszedłem do Sali Anioła. Schwytali wszystkich zdrajców wśród nefilim. Odbędzie się proces, ale nie wywiną się z tego. Zostaną straceni, a ich prochy rozsypane poza Alicante. - dodał.
Gdy wypuścił mnie z objęć podeszłam do Jace'a kładąc mu dłoń na ramieniu. Położył na mojej drobnej swoją wielką, z bliznami. Stałam tak dłuższą chwilę dopóki blondyn nie wstał z ziemi.
Długo zajęło nam pocieszanie czarnowłosego rodzeństwa i przekonywanie ich by udali się do domów, odpocząć, a my zabierzemy ciała do Sali Anioła. Zostaną pogrzebani w Cichym Mieście tam gdzie powinien być każdy nefilim, wierny swojej rasie.
~Rok później. Oczami Jace'a~
Tego dnia, w rocznicę śmierci naszych rodziców, postanowiliśmy zasiąść wszyscy przy jednym stole co zdarzało się coraz rzadziej. Noah, Elena i Tobias zamieszkali w Instytucie w Madrycie, ponieważ tam mogą nauczyć się czegoś nowego od innych ludzi zamiast tylko od nas. Jocelyn musiała wracać tam skąd przyszła gdyż wypełniła swoje zdanie, a Luke poświęcał się sforze od tego czasu. Nie chciał ponownie przeżywać jej straty choć doskonale wiedział, że ona musi kiedyś odejść.
Niedługo po wojnie okazało się, że Jonathan i Isabelle zostaną rodzicami, ponownie. Szczęście z nowego dziecka było poprzeplatane smutkiem po stracie Maryse i Robert'a, ale koniec końców czarnowłosa wyszła z dołka rodząc Alesse. Alec nigdy nie przestał się obwiniać o śmierć najbliższych, ale już się z tym nie obnosi, Magnus bardzo mu pomógł przez co rodzina była mu bardzo wdzięczna. Nie zostawiał go, wspierał i ostatecznie adoptowali dwójkę dzieci Rafaela i Maxa, które kochają jak własne.
Wszyscy zdrajcy wobec własnej rasy zostali straceni dzień po bitwie, spaleni a ich prochy rozsypane gdzieś na rozstaju dróg z dala od stolicy nocnych łowców. Tamtego dnia straciliśmy wiele naszych oraz podziemnych. Według tradycji nefilim zostali pogrzebani w Cichym Mieście ze względu na moc, którą dają kości i prochy. Wilkołaki pogrzebaliśmy na cmentarzu w Nowym Jorku najpierw przenosząc ich przez bramę narysowaną przez Clary.
Na wojnie pojawiła się również Tessa z Jemem. Walczyli zacięcie i bardzo nam pomogli. Zaprosiłem ich, ponieważ byli bliscy dla Willa, a Tessa jest również moją przodkinią.
Dzisiaj wspominaliśmy wszystkie wzloty i upadki w naszej rodzinie, każdą martwą osobę, przodków. Były łzy, śmiechy i zainteresowanie przeszłością. Cieszyliśmy się z tego, że byliśmy tu wszyscy razem zważając na to co przeszliśmy. Gdybym kiedykolwiek wiedział, iż przy tej małej, niewinnej, rudowłosej istotce przeżyję tyle wrażeń i tyle zmieni w moim życiu, nie uwierzyłbym. Rodzina to siła.
Złapałem rudowłosą za dłoń, a ona ścisnęła ją mocniej. Na jej delikatnej buzi pojawiły się zmarszczki mimiczne poprzez szeroki uśmiech, który odwzajemniłem.
- Kocham Cię Clarisso.
- Ja Ciebie też Jacie Herondalu.
Krótki, ale nie miałam potrzeby rozwlekać wszystkiego w czasie. Napisałam tyle rozdziałów, a w każdym z nich niczego nie przeciągałam bo po co? W piątek pojawi się epilog, a wraz z nim challenge, do którego nominowani zostaną wszyscy blogowi nocni łowcy. Mam nadzieję, że również przeczytacie to, co będę miała do powiedzenia na sam koniec. Ostatni rozdział nie będzie długi, ale mimo to zapraszam serdecznie do pożegnania się wraz z tym blogiem, ze mną już niekoniecznie.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń