niedziela, 15 maja 2016

Księga II Rozdział 3 - Pandemonium i WIELKA PROŚBA

Rozdział wstawiony w niedziele ze względu na to, że jutro mogę nie zdążyć wstawić do 19

~Oczami Jace'a~

Po tym jak rudowłosa odeszła ode mnie udałem się do pokoju gdzie odbywało się after party po uroczystości. Jednak przez dość głośną "rozmowę" w tym miejscu każdy zamilkł przysłuchując się jej. Rozglądając się po pomieszczeniu widziałem twarze pełne rozczarowania, żalu a może i nawet smutku? Wzrokiem odszukałem Elenę i Tobiasa, którzy wiercili się niespokojnie w rękach Tessy, oraz Maryse. Podszedłem do nich po czym złożyłem delikatny pocałunek na ich główkach. Isabelle poprosiła czarownicę by dała jej potrzymać dziewczynkę, a następnie razem z naszą matką ruszyła na górę zanieść zmęczone całym dniem bliźnięta. Nikt z nas nie odezwał się nawet słowem dopóki czarnowłose nie wróciły.
Gdy weszły do pokoju Izzy wraz ze swoim gromiącym, nawet demony, wzrokiem podeszła do mnie i zaczęła popychać

- Jak mogłeś. Ona uciekła! - wykrzyczała mi prosto w twarz
- C-co-oo? - tylko tyle udało mi się wyjąkać po czym poczułem ból na lewym policzku
- Isabelle Lightwood zostaw brata i porozmawiajmy jak ludzie – powiedziała spokojnie Maryse
- Jak możesz być taka opanowana!? Clary wyszła niewiadomo gdzie lub Co zamierza robić. Nic nie wiemy, a dobrze znasz jej talent do run. Na pewno wymyśli sposób byśmy jej nie namierzyli nim nie będzie tego chciała!
- Jace dobrze wiedziałeś, że płomyczkowi nie jest łatwo. Po co ją prowokowałeś?! - rzucił Magnus
- Przepraszam, ale co mam zrobić? Moja żona ma głęboko w poważaniu nasze dzieci i robi wszystko by nie zajmować się nimi. Co miałem zrobić? Powiedzieć "spokojnie kochanie idź zapolować na demony, a Izzy spędzi z Eleną i Tobiasem noc"? Chyba śnisz
- Hej, uspokójcie się wszyscy. Clary gdzieś wybyła no cóż trudno stało się. Musimy skupić się na odnalezieniu jej, ale nie zapominajmy o bezpieczeństwie własnym i dzieci – odparł Jonathan. Tego to się po nim nie spodziewałem, że będzie taki.. rozważny?
- Proponuje zaczekać dwa dni. Może zrozumie co zrobiła i wróci, a jeśli nie to wtedy zaczniemy szukać. Co wy na to? - zapytał Alec spoglądając na każdego z nas. Jak jeden mąż wszyscy skinęliśmy głowami na znak, że się zgadzamy.

Krótko jeszcze debatowaliśmy na temat tego gdzie mogła udać się rudowłosa. Niestety żadne z nas nie miało zielonego pojęcia, jedynie mieliśmy jakieś przypuszczenia. Zmęczony wszystkim i obarczony winą ze strony Izzy i Magnusa poszedłem na górę. Wszedłem do naszej sypialni a następnie do dzieci. Moje aniołki, dosłownie aniołki, spały słodko nieświadome tego co się teraz dzieje. Cieszę się, że są małe a w przyszłości nie będą pamiętać tego co dzieje się teraz, ponieważ nie potrafiłbym im tego racjonalnie wytłumaczyć.
Usiadłem koło kołysek i z delikatnie uniesionymi kącikami ust spoglądałem na ich pogłębione w śnie buzie.Gdyby Clary odeszła na zawsze nie mógłbym znieść patrzenia na nie, są zbyt podobne do niej. STOP! Jace nie myśl tak, ona wróci do was bo miłość wszystko zwycięża.
Poczułem lekkie szturchnięcie w ramie, a gdy się odwróciłem ujrzałem Maryse poganiającą mnie do łóżka. Musiałem zasnąć nie zdając sobie sprawy z mojego zmęczenia.
Tej nocy nie śniło mi się kompletnie nic, ale obudziłem się z dziwnym przeczuciem, że coś się stanie w niedalekiej przyszłości. Wstyd się przyznać, ale martwi mnie to.
Czas wrócić do Instytutu w Nowym Jorku bo tylko tam będziemy bezpieczni, a budynek ten zaniedbaliśmy przez niemowlęta.

~Oczami Clary~

Przeniosłam się do małego miasteczka niedaleko Nowego Jorku gdzie rodzina Simona ma mały domek, ale nie mieszkają tam. Kupili go dla małej odskoczni od wielkiego miasta. Wiem, że robię głupio będąc tak blisko domu, ponieważ moja rodzina może mnie łatwo wyśledzić, ale chwilowo jestem dość dobrze zabezpieczona moją runą. Dzięki niej nie wykryją mnie poprzez jakiekolwiek namierzanie, ale moc znaku wyczerpuje się po jakimś czasie. Używam tego pierwszy raz, ale już wcześniej narysowałam to dawno temu w moim notatniku po tym jak przyśniło mi się.
Rozgościłam się w przytulnej drewnianej chatce po czym mogłam spokojnie zasnąć.
Kolejne dni mijały mi bardzo spokojnie na treningu w pobliskim lesie, a także zakupach zarówno spożywczych jak i ubraniowych. Dzisiejsza noc będzie inną od tygodnia gdy odeszłam od rodziny. Wreszcie pójdę na upragnione polowanie. Przygotowałam wszystko czego będę potrzebowała do przyszykowania się na bóstwo. Na sam początek ubrałam coś co przyciągnie nieświadomie demony.
Następnie wykonałam wyrazisty makijaż składający się z czerwonej szminki, beżowych i różowych cieni, czarnej kreski i porządnie wytuszowanych rzęs. Długo myślałam nad włosami, a po dłuższym namyśle postanowiłam najpierw je przefarbować na czekoladowy brąz za pomocą szamponetki ( przez moje rude włosy jestem zbyt rozpoznawalna w świecie demonów) by potem związać je w tak zwanego kłosa. Wszystko uwieńczyłam jakimiś pierdółkowatymi dodatkami i słodkimi perfumami. Na udo założyłam kaburę (czarna skórzana opaska) do której włożyłam kilka sztyletów, które dostałam kiedyś na urodziny od mamy.
Tak wyszykowana narysowałam na ścianie bramę i ruszyłam myśląc o Pandemonium. Najpopularniejszy klub, ale idąc tam ryzykowałam, że trafię na ludzi z Nowojorskiego Instytutu.
Gdy znalazłam się przed budowlą ruszyłam do ochroniarza, który bez problemu mnie tam wpuścił. Wszedłszy do środka poczułam uderzający zapach potu połączonego z alkoholem i perfumami. Niewiele myśląc ruszyłam do baru gdzie zamówiłam drinka bym sącząc go powoli miała okazję do namierzenia jakichś demonów. Udało mi się to bardzo szybko, więc ruszyłam w stronę wysokiego bruneta. Gdy przeszłam obok niego posyłając tak zwane uwodzicielskie spojrzenie stanęłam w niewielkiej odległości od niego i zaczęłam tańczyć kręcąc kusząco biodrami, które po ciąży trochę się powiększyły wyglądając na bardzo kobiece. Po chwili na nich poczułam ręce owego demona, więc kontynuowałam to co do mnie należy. Minęły jakieś dwie piosenki po których on postanowił się odezwać wysokim barytonem

- Taka ślicznotka jest tutaj sama?
- Tak wyszło, jak się nazywasz? - mruknęłam zalotnie
Zhsmael, a Ty? - odparł odwracając mnie w swoją stronę
- Miranda
- Więc Mirando może masz ochotę wyjść gdzieś w ustronne miejsce? - rzucił przegryzając dolną wargę swoich pięknych pełnych ust. Co za szkoda dla świata, że taki piękniś zaraz umrze
- Chętnie – powiedziałam chwytając go za ręke.

Ruszyliśmy w stronę pomieszczenia, do którego kiedyś Isabelle zwabiła eidolona o niebieskich włosach. Gdy weszliśmy demon rzucił się na mnie muskając wargami moje ramię, oraz szyję. Postanowiłam działać szybko dlatego potajemnie wyciągnęłam sztylet z kabury po czym odepchnęłam Zhsmaela czym był bardzo zdziwiony, początkowo nie poznając z kim ma do czynienia. Dzięki Razjelowi za możliwość ukrycia widocznych run grubą warstwą podkładu. Cichutko wyszeptałam Radim po czym przystąpiłam do ataku. Demon szybko zorientował się co się dzieje i próbował odpierać moje ciosy. Zostałam kilka razy zadrapana a on jedynie ciachnięty ostrzem po policzku. Pomyślałam, że to trwa dość długo, więc muszę zacząć walczyć a nie się z nim cackać. Potrzebowałam tylko by na mnie zaszarżował czego do tej pory nie zrobił ani razu.

- Demon takiej rangi, a nie potrafi pokonać małej nefilim? Asmodeusz wyśmiał by Cię – warknęłam
- Złotko nie oszukujmy się, ale wypadłaś z formy. Myślisz, że jak się przefarbujesz to nie zostaniesz rozpoznana? – odparł na co momentalnie zbladłam, ale nie zatrzymałam okrążania się z przeciwnikiem. Nie mogłam
- Łowcy tak popularni jak ja najwidoczniej zawsze będą rozpoznawalni, ale Ty? Nie masz nawet co marzyć by mnie zabić. Jesteś jedynie sługusem, który i tak nic nie znaczy dla swojego pana. Nawet gdybyś mnie dopadł to nic nie zmieni w twoim statusie, ale mimo to jesteś ZA SŁABY – powiedziałam akcentując ostatnie słowa.

O dziwo zadziałały bo demon ruszył na mnie pełen wściekłości, która aż kapała z niego. Zaślepiony furią nawet nie zauważył, że podskoczyłam i chwytając się lampy mogłam kopnąć go w twarz. Zhsmael został ogłuszony, więc szybko natarłam na niego zadając serię szybkich ciosów by następnie wbić w jego pierś ostrze, które przeciągłam do samego dołu jego klatki piersiowej.

Walka prosta nie była, ale udało się. Gdy wyszłam ze składziku udałam się na tyły klubu by narysować bramę. Zajęta tą czynnością nawet nie zauważyłam by ktoś znalazł się tuż za mną przykładając do moich ust, oraz nosa śmierdzącą szmatę. Po chwili wdychania tego odoru moje ciało padło na ziemię, a ja otoczona zostałam przez ciemność.

MAM DO WAS PROŚBĘ!
Chciałam napisać takie własne opowiadanie i powstało opowiadanie o wampirach. Tak wiem oklepane, ale chciałam spróbować czy jestem choć trochę kreatywna i napisałam COŚ na wattpadzie. Gdybyście mogli ocenić jak mi wyszedł prolog i przedstawienie postaci byłabym wdzięczna! 


Pierwsze wampiry powstały już w VIII wieku w małej wikińskiej wiosce na terenie Skandynawii. Pewna matka pochodząca z rodziny czarownic bojąca się o życie swojego potomstwa przygotowała skomplikowany rytuał, który miał dać jej dzieciom nieśmiertelność. Ich osada znajdowała się niedaleko gór, w których mieszkały wilkołaki określane mianem potworów księżyca. Podczas pełni owe stworzenia napadały na wioskę wikingów i odbierały życie kilku mieszkańcom rozrywając ich na kawałki. 
Czarownica imieniem Blenda pewnej letniej nocy podczas gdy księżyc był wysoko na niebie i świecił jasnym światłem utworzyła okrąg składający się z 10 pochodni, które zrobione zostały z rzadkiego jak na tamte czasy drewna z wiązu górskiego, a następnie po kolei wlewała niezbędne składniki do misy. Cały rytuał uwieńczyła ofiarą w postaci małego koźlęcia błagając naturę matkę o wybaczenie bezwzględnej miłości do swoich dzieci. Zaklęcie miało dać nieśmiertelność, szybkość oraz siłę by pokonać atak wilkołaków aby nikt więcej nie ucierpiał. Blenda nie wiedziała o tym, że matka natura podaruje im także dar hipnozy, oraz jeden specjalny i niepowtarzalny dla każdego z nich, lecz jej dzieci przeżyją ostateczną śmierć wrazze swoimi potomnymi tylko wtedy gdy ktoś przebije ich serce kołkiem zrobionym z wiązu górskiego lub osłabi je esencja z wawrzynu szlachetnego. Nieświadoma matka skazała własne potomstwo na kilkuset letnie a nawet kilku tysięczne życie o ile nikt wcześniej im tego nie zabierze.
Wróciwszy do domu i przygotowawszy strawę dodała do potrawy to co znajdowało się w rytualnym naczyniu. Następnie podała jedzenie na stół by posilić dziesiątkę swoich dorosłych, jak na tamten czas, dzieci. Mąż nie wiedział o tym co planuje Blenda, ale nie mógł nic na to poradzić, ponieważ znajdował się na wyprawie 21 dni drogi od domu. Gdy potomstwo wikingów zasyciło się na tyle by móc położyć się do łóżka wszystkie odeszły do swoich kwater zostawiając matkę samą przy stole.
Kolejnym etapem było zabicie przez czarownicę własnych dzieci by te mogły doznać przemiany. Potajemnie weszła do pomieszczeń w których spały jej trzy córki i z wahaniem przebiła je mieczem. Podobnie postąpiła z siedmioma synami lecz jeden z nich zdążył spojrzeć w oczy swej matki z żalem, a ta zrozumiawszy co zrobiła zaczęła rozpaczać.
Następnego dnia Blenda przecięła swój nadgarstek by nalać do dziesięciu glinianych naczyń odrobinę swojej krwi by jej dzieci stały się prawdziwymi wampirami. Co kawałek doglądała czy żadne z jej potomstwa nie obudziło się, ale tak się nie stało aż do wieczora. Dziesięcioro ubrudzonych krwią dzieci wkroczyło do izby gdzie przebywała ich matka. Wytłumaczyła im skrupulatnie co zrobiła łamiąc przy tym prawo czarownic by żadne z nich nie umarło z rąk potworów księżyca. Nakazała im wypić to co znajdowało się w misach, a one posłusznie to zrobiło. Wtedy rozległ się krzyk każdego z nich i niewiarygodny ból rozsadzał całe ich ciało. Czarownica nie mogła nic z tym zrobić, więc pozostało jej tylko patrzeć na cierpienie potomnych.
Cały następny miesiąc był dla młodych wikingów wyzwaniem. Przez pierwsze trzy tygodnie nie mogły wychodzić na słońce, ale na całe szczęście to minęło. Dzieci Blendy miały ogromne problemy z zaspokojeniem swojego głodu i podczas wypraw nad rzekę potrafiły kogoś zabić osuszając go z krwi. Czarownica nie miała im tego za złe, ponieważ wiedziała, że to jej wina za to co przeżywają. Mijały miesiące nim dziesięcioro wampirów nauczyło się kontrolować swoje pragnienie poznając przy tym dary, którymi zostały obdarowane przez matkę natury. Wszystko to działo się oczywiście przy niewiedzy kogokolwiek z wioski bo wtedy rozpętała by się burza podczas której umarłoby wiele osób, a przy tym możliwe, że któryś z pierwotnych wampirów - tak określała ich matka.
Gdy Ivar wrócił do osady i dowiedział się co zrobiła jego ukochana żona zabił ją z furii gołymi rękoma. Dzieci nie pozostając mu dłużne osuszyły go z krwi uśmiercając przy tym na oczach innych mieszkańców Ryveny. Reszta wioski usłyszawszy o tym co się stało wygoniła dzieci wikingów bojąc się tego co mogą im zrobić.
Dziesięcioro pierwotnych początkowo trzymało się razem wędrując po całej Skandynawii a potem po całym świecie rozwijając swoje talenty i tworząc swoich potomnych. Robili to osuszając ich z odpowiedniej ilości krwi by potem podać jedynie kilka krwi swojej, a następnie uśmiercając daną osobę. Gdy "dziecko" pierwotnego budziło się miało trzy dni na spożycie czerwonej cieczy pochodzącej prosto z żyły człowieka bądź zwierzęcia. Wampiry nie będące pierwotnymi nigdy nie mogły wychodzić na słońce, ani nie posiadały żadnego daru oprócz szybkości,siły oraz hipnozy. W pewnym momencie, który określany jest jako XVII/XVIII wiek, pierwsi postanowili się rozdzielić pozostawiając swoje dawne wikińskie imiona za sobą a nadając sobie nowe.
Adrien - Wcześniej nazywał się Agnar. Umięśniony i wysoki, tak jak każdy wiking i jego bracia brunet o prostych włosach do ramion i niebiesko-zielonych oczach. Jego darem była niesamowita nawet jak na pierwotnego szybkość dzięki której kilkukrotnie uciekł przed nakryciem na pożywianiu się. Wyruszył wraz ze swoją siostrą do Australii by tam kontrolować wampiry i ustanawiać prawo, które spisali na papierze wszyscy pierwsi. Uważany za najsprawiedliwszego z rodzeństwa
Camille - Wcześniej nazywała się Cyda. Kobieca i średniego wzrostu brunetka o krótkich do podbródka prostych włosach i zielonych oczach. Jej darem był piękny głos, dzięki któremu potrafiła zwabiać najróżniejsze ofiary. Wyruszyła wraz z Adrienem do Australii. Według tego co mówili Ci, którzy ją spotkali była bezwzględna wobec każdego.
Damien - Wcześniej nazywał się Dallak. Brunet o krótkich, ale gęstych włosach i bursztynowych oczach. Jego darem była przeogromna siła, która pomogła mu zgładzić wielu wrogów swoich oraz jego rodziny. Postanowił wyruszyć do Afryki wraz z bratem. Plotki głoszą, że to maszyna do zabijania.
Stan - Wcześniej nazywał się Stein. Czarnowłosy o krótkich falowanych włosach i niebieskich oczach. Jego darem było czytanie w myślach, którego używać nie mógł jedynie na innych pierwszych, a pomógł mu odkrywać zarówno zdrajców jak i przyjaciół. Podobno zrobi wszystko dla rodziny nawet jeśli ceną jest jego życie. Wraz z Damienem przebywa w Afryce.
Jasmine - Wcześniej nazywała się Jorunn. Jej długie i proste czarne włosy sięgały aż za łopatki a czekoladowe oczy wyglądały w nocy prawie jak czerń. Jej darem było wykrywanie kłamstwa u ludzi, niestety na wampiry nie działał. Popularna ze względu na liczne łamania serc obu płci. Wyruszyła do Azji z  Ericem.
Eric - Wcześniej nazywał się Eryk. Blondyn o krótkiej czuprynie i szarych oczach. Jego darem była najlepsza kontrola zarówno nad emocjami jak i nad pragnieniem. Ruszył w ślady za swoją ukochaną siostrą Jasmine. Uważany za najbardziej łagodnego wampira jaki stąpał po ziemi, ponieważ jako jedyny nikogo nie zabił.
Chuck - Wcześniej nazywał się Crase. Krótkowłosy brunet o zielonych oczach. Brat bliźniak Camille. Jego darem był również piękny głos jak u jego siostry. Każdy mówi, że to najzabawniejszy z całej rodziny pierwszych. Nie chciał wyruszyć z Camille, więc udał się do Europy.
Philip - Wcześniej nazywał się Pollo. Czarne włosy delikatnie okalały jego kark, a miodowe oczy dodawały łagodności wikińskim rysom twarzy. Jego darem było hipnotyzowanie innych wampirów bez możliwości złamania hipnozy. Zawsze opanowany i poważny co stanowiło zupełne przeciwieństwo Chucka z którym znalazł się w Europie.
Chris - Wcześniej nazywał się Yngvi. Posiada krótkie i gęste blond włosy w odcieniu miodu, oraz oczy o głębokiej zieleni. Jego darem było wchodzenie do snów, oraz wysyłanie obrazów do innych wampirów bądź ludzi. Nikt nigdy nie chce mieć z nim do czynienia, ponieważ jest najgroźniejszy i najgorszy z całej dziesiątki. Wyruszył do Ameryki wraz z trzecią siostrą.
Sarah - Wcześniej nazywała się Sygrydd. Siostra bliźniaczka Chrisa o równie pięknych blond włosach w odcieniu miodu oraz głęboko zielonych oczach. Jej darem była umiejętność latania, to znaczy wysokim unoszeniu się nad ziemią a nie lataniu jak u superbohaterów. Najbardziej kobieca i wiecznie poszukująca miłości co skutkowało byciem delikatną. Z bliźniakiem udała się do Ameryki gdzie bardzo jej się podoba.
Tak przedstawia się rodzina pierwotnych, której życie się zmienia gdy słyszy przepowiednię od czarownicy o pewnej dziewczynie. Owa osoba urodziła się jako człowiek o dwoistej naturze dzięki której ma moc taką jak Blenda. Gdy wpadnie w niepowołane ręce z jej pomocą rodzina pierwszych zostanie unicestwiona.

10 komentarzy:

  1. Cudo rozdział czekam na next ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ! Twoje opowiadanie również! Będzie tylko n WP? Czy masz może zamiar założenia nowego bloga? :-)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział CUDO ❤❤ Opowiadanie też 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. a dałabyś link do tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  5. A gdzie rozdział 3???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże numeracja mi się powaliła ;d

      Usuń
    2. Nic się nie stało;) Każdemu może się zdarzyć:)
      PS CUDOWNY ROZDZIAŁ;*<3

      Usuń