~Oczami Jace'a~
Ze snu wybudził mnie głośny, a zarazem piskliwy głos. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na moją żonę w rozczochranych włosach, oraz z zaspanymi oczyma. Spojrzałem na nią pytająco nie wiedząc czy to ona wydawała te dźwięki
- Krzyczałaś? - pokiwała przecząco głową, więc razem zerwaliśmy się z cieplutkiego łóżka.
Przemierzaliśmy korytarzem Instytutu wpadając do pokoi zamieszkałych przez innych nefilim. Razem nie było nas dużo : rodzice, Isabelle, Jonathan, Alec, Tris, Malcolm, ja z żoną i dziećmi. Pobiegliśmy do ostatniego, który należał do mojej czarnowłosej siostry. Wpadłem do pomieszczenia jako pierwszy chcąc w razie czego obronić rodzinę. Na samym środku zobaczyłem Isabelle z rudowłosą kobietą, rodziców, brata Clary, oraz mojego parabatai. Każdy był bardzo spięty za pewne z powodu kobiety. Podszedłem bliżej, ale Izzy w sekundzie poruszyła się zasłaniając mi widok nieznajomej.
- Co tu się dzieje? Kto krzyczał? - pytania leciały, a odpowiedzi nie dostawałem. Ukochana wtuliła się we mnie mocno - Odpowie mi ktoś do cholery?!
- Jace słownictwo - skarciła mnie Maryse. Ile ja mam lat 6? - Myślę, że nasz gość sam wam wyjaśni o co chodzi - skończyła mówić kładąc rękę na ramieniu rudowłosej a ta poruszyła się niespokojnie.
Z jej pleców zaczęło wychodzić coś w kolorze ecru czyli ni to białe ni to żółte. Dopiero gdy to "coś" wyszło do końca rozpoznałem w nich skrzydła. Były piękne i rozłożyste aż sam chciałbym mieć takie, ale po co młodemu bogowi takie rzeczy skoro ma wszystko inne najlepsze?
Wracając do tematu postać, jak mniemam anielicy, powoli zaczęła się odwracać. Momentalnie Clary wydała z siebie jęk i mocniej wtuliła się we mnie. Przed nami stanęła Jocelyn, ale wyglądała inaczej. Nie tylko przez skrzydła, ale jej cera była teraz nieskazitelna a włosy jaśniejsze. Największą uwagę, oprócz masy piór przykuwały oczy. Nie są szmaragdowe, ale w kolorze czystego złota do tego wszystkiego błyszczą się jak diamenty. Ja sam mam złote oczy lecz nie aż w takiej mierze.
- Ma-mm-mo?
- Tak córciu to ja. Przepraszam was za to. Zostałam przysłana z góry by pomóc przy dzieciach. Rada aniołów uznała, że nadszedł czas bym tu wróciła Niestety są pewne warunki - odparła smutna przerywając na chwilę by zaczerpnąć oddechu, a Clary wbiła swoje drobne palce w moje ramie na co posłałem jej pocieszający uśmiech. - Nie mogę opuścić Instytutu, ani wyjawiać wam kto lub co sprawi, że będziecie w niebezpieczeństwie. Nic nie podpowiem, a mocy mogę używać tylko w wypadku ataku. Jeśli ktokolwiek mnie zabije lub co gorsza zaatakuje bronią namoczoną w ekstrakcie z grzybieńczyka wodnego, zwanego u nas żółcią szatana to nie powrócę już. Najzwyczajniej w świecie umrę - wszyscy stali jak wmurowani i po ich minach było widać, że nie tego się spodziewali.
Kątem oka zauważyłem łzy w oczach żony, więc by dodać jej nieco otuchy wziąłem ją w swoje umięśnione ramiona. Impulsywnie wtuliła się w moją pierś, a ja zaciągnąłem się zapachem ukochanej. Nienawidziłem kiedy ONA płakała. Jednak słonawa ciecz w jakiś sposób pomagała jej pogodzić się z daną sytuacją. Jocelyn schowała skrzydła, a Maryse z Robertem poszli do Eleny oraz Tobiasa. Clary uwolniła się z moich objęć i podeszła do mamy po czym przytuliła się do niej jakby to był ich ostatni dotyk. Po chwili dołączył do nich Jonathan, który do tej pory stał dosłownie jak słup.
Razem z Isabelle wyszliśmy z pomieszczenia chcąc zostawić matkę z dziećmi samych, więc poszliśmy do bliźniąt. Nasi rodzice właśnie je zabawiali dlatego pozostało nam tylko się przyglądać. Dzieci rosną bardzo szybko i są kochane. W nocy się nie budzą, nie płaczą za wiele i co najważniejsze przyzwyczaiły się do czynności o danej porze. Może jestem skromnym mężczyzną, ale muszę przyznać, że potomstwo mi się udało. Nie dość, że wyrosną na wspaniałych nefilim jak ich rodzice to na dodatek posiądą dar dzięki anielskiej krwi. Martwi mnie jedynie to, że nie wiemy co nim będzie. Może będą odporne na jad demonów? Pożyjemy zobaczymy.
Po jakimś czasie wyszliśmy z pokoju niemowląt zostawiając je śpiące. We własnej sypialni zostałem sam, więc położyłem się na łóżku tonąc w marzeniach. Czynność tę szybko przerwał ciężar znajdujący się na mnie, Clary. Siedziała na mnie okrakiem i delikatnie muskała moje wargi swoimi. Tak bardzo brakowało mi jej dotyku, zapachu oraz smaku. Jest dla mnie jak insulina dla cukrzyka, jak powietrze dla człowieka - innymi słowy niezbędna do życia.
Pocałunek stawał się bardziej nachalny i namiętny. Rudowłosa rękoma jeździła po mojej twarzy, ramionach i torsie. Już dawno nie oddziaływała we mnie w aż taki sposób. Powoli pozbyliśmy się ubrań by nie przerywając nacisku na naszych ustach połączyć się w jedność. Kochałem sposób w jaki się poruszała, całowała, dotykała. Kocham ją całą i całym sobą. Zabrakło nam niewielkiej chwili by spełnić się podczas tańca naszych ciał.
Zajęci sobą nie zauważyliśmy gdy do pokoju wpadła Izzy z Jonathanem. Dosłownie wpadła bo wejściem się tego nazwać nie dało. Para stanęła jak wryta spoglądając na nas i nie wiedząc czy mają pozwolić nam dokończyć wychodząc za drzwi czy stać z zamkniętymi oczami. Tego wieczoru zielonooka pisnęła po raz kolejny i nakryła nas kołdrą schodząc ze mnie. Każda osoba w tym pokoju miała zażenowaną minę. Nic dziwnego
- Eeee...yyy moglibyście następnym razem pukać - rzuciłem lekko zirytowany.
- No tak, my...yy nie chcemy widzieć więcej tyłka mojej siostry a tym bardziej takiej sytuacji, ale Iz była bardzo podekscytowana, więc pobiegła do was jako pierwsza i zapomniała zapukać. Uważam, ze po tym co widzieliśmy to ona...eee będzie pukać - powiedział zakłopotany, zażenowany i zdenerwowany Jonathan.
- Chcieliśmy wam powiedzieć wcześniej, a z racji że Jocelyn wróciła to możemy ogłosić to oficjalnie. Pobieramy się - odparła czarnowłosa chwytając za rękę białowłosego.
- To wspaniale! Wstałabym was przytulić no, ale wiecie... Gratulacje! - odparła uradowana rudowłosa
- Gratuluje. Jon nie wiesz na co się piszesz - rzuciłem chcąc rozładować lekko napięcie między naszą czwórką
- Jace ja doskonale wiem co robię, ale Ty zadbałbyś trochę o formę mojej siostry, znaczy nie w tym sensie co myślisz! Tu i ówdzie trochę przytyła - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, ale mimo to dziewczyny obrzuciły go wzrokiem zabójcy. Niech lepiej ucieka jeśli mu życie miłe pomyślałem.
Tak jak szybko wpadła ta dwójka do pokoju tak szybko z niego wyleciała. Położyłem się na rudowłosej chcąc dokończyć to co zaczęliśmy, ale ta tylko spojrzała niepewnym wzrokiem
- Clary? Co jest?
- Czy uważasz, że jest mnie za dużo? - w tym momencie wyrzuciłem ręce w górę. Przyziemne tematy "Jestem gruba?".
- Skarbie dla mnie jesteś idealna pod każdym względem. Lubię Twoje drobne ramiona, piękną talię, idealne nogi, ale najważniejsza wśród tego wszystkiego jesteś Ty. Moja idealna żona - odparłem a ukochana w sekundzie wpoiła się w moje usta. Rozwiałem tym wszelkie jej wątpliwości i dzięki temu mogliśmy się zrelaksować jak za czasów gdy nie mieliśmy dzieci oraz mieliśmy sporo czasu dla siebie.
Rozdział taki sobie. Przyznam, że miałam na niego średni pomysł, ale piosenka "we don't have to dance" pomogła mi. Dawno nie było romantycznego uniesienia naszego Clace, więc postanowiłam wpleść taki moment. Na razie akcji jako takiej nie ma, ale się staram :D
Cudo czekam na next ❤
OdpowiedzUsuń"Jak insulina dla cukrzyka"?! Kooooocham Cię normalnie <3<3
OdpowiedzUsuńNie mogło brakowac tu takiego soczyscie zyciowego porownania <3
Fajny rozdzial! I ten moment Clace <3
Ciekawe jaki dar maja dzieci? Masz juz pomysl? Czy czekasz az samo przyjdzie?
Pozdrowionka blogowa siostro ;*
Mam pewien pomysł, ale ale! Wszystko może się zmienić jeszcze :D
UsuńRozdział cudowny jak każdy inny<3 / Rudaa
OdpowiedzUsuń