~oczami Jace'a~
Po małej pobudce Clary zgotowanej
przez naszą trójkę postanowiliśmy iść z Aleciem na salę
potrenować, ostatnio opuściłem się z treningami nadzorując
renowacje rezydencji Herondalów.
Na początek rozgrzewka klasycznie 10
okrążeń, rozciąganie i ćwiczenia równowagi na belce.
Kiedy mięśnie były odpowiednio
rozgrzane przystąpiliśmy do walki. Mój parabatai wybrał katane i
krótki nóż natomiast ja postawiłem na noże do rzucania oraz
miecz dwuręczny. Nasza walka rozpoczęła się i równie szybko
skończyła bo dosłownie zostałem pokonany w 2 minuty. Muszę
popracować poważnie nad sobą skoro Alec powalił mnie tak szybko..
- A co to się stało, że nasz
młody bóg walki tak szybko poległ? - zapytał Alec śmiejąc się
i podając mi ręke
- No tak śmiej się dalej, może
małe zawody czy się boisz sromotnej przegranej ?
- Jakie zawody masz na myśli? -
zobaczyłem błysk w jego oku przecież to pewne, że mnie nie
pokona w końcu jestem Jace Herondale a dzisiaj to był tylko
trening. Ważne jest to co się pokaże w walce z demonami
- Kto zabije wieczorem w Pandemonium
więcej demonów,przegrany przez tydzień je wszystko co ugotuje Iz
- Stary chcesz żeby któryś z nas
popełnił dobrowolnie samobójstwo jedząc to paskudztwo? No cóż
szykuj się na potworne bóle brzucha i mdłości bo to ja wygram –
oj grabisz sobie przyjacielu
- Groszek pachnący ma racje – w
tym momencie zobaczyłem zbliżającego się Magnusa, jak zawsze
ubrany dziwacznie i cały w brokacie. Podszedł do Aleca i pocałował
chłopaka
- Zdziwiłbym się gdybyś
kiedykolwiek zjawił się normalnie ubrany i bez tony brokatu we
włosach – prychnąłem
- Tak też miło Cię widzieć. Mam
złe wieści w mieście pojawiło się więcej demonów, dowodzi na
to wzrost demonicznej częstotliwości a także doniesienia innych
podziemnych
- No Alec będzie co zabijać. Skąd
Ty to wszystko wiesz Magnusie? Do nas jeszcze te informacje nie
dotarły, mimo że to my walczymi z tymi potworami
- Pamiętaj pszczółko jestem
Wielkim Czarownikiem Brooklynu nic mi nie umknie – nagle podniósł
ręke i sypnął sporą ilością brokatu po czym zniknął
- Chyba nigdy nie zrezygnuje z tego
brokatu i swoich magicznych sztuczek – zaśmiał się Alec
W końcu w ciszy mogliśmy z
czarnowłosym kontynuować nasz trening. Ostatecznie udało mi się
powalić Aleca, ale przegrałem 2:1. Cały spocony poszedłem pod
prysznic. Gdy wyszedłem położyłem się na łóżku i rozmyślałem
co porabia Clary. Pewnie Izzy dopiero się rozkręca z szałem
zakupowym. Spojrzałem na zegarek była 13:02, więc mogę się
chwile zdrzemnąć.
~Oczami Simona~
Pobyt w Instytucie w Chicago pozwolił
mi doskonalić swoje umiejętności kto wie może nawet będe lepszy
od Jace'a, uśmiechnąłem się na samą myśl powrotu do Nowego
Jorku. Najbardziej brakowało mi uśmiechu mojej ukochanej, jej
dotyku, smaku ust i wspólnego spędzania czasu. Tęsknie również
za Clary, ciekawe jak jej idą treningi. Z zamyślenia wyrwał mnie
krzyk mojego instruktora Caleba. Pochodził z Rosji, więc słychać
było typowy rosyjski akcent co dodawało ostrości jego słowom
- Panienka może przestanie wreszcie
myśleć o niebieskich migdałach i weźmie się za trening? Za kare
20 okrążeń RAZ DWA – krzyknął pełen furii... Eh człowiek
sam w sobie jest okej ale na treningu potrafi dopiec.
- Tak jest towarzyszu Prayer –
odkrzyknąłem i zacząłem biec. W pewnym momencie trener zaczął
rzucać nożami...WE MNIE. Sygnalizował w ten sposób, że
powinienem się pośpieszyć, ponieważ daleko mi do jego ideału w
walce. Wciąż powtarza, że jeśli się nie przyłoże zrobie mu
wstyd. W pewnym sensie ma racje, do tej pory nie wygrałem ani
jednej walki, mimo że stoczyłem ich 27. Jeden z noży Caleba lekko
mnie przystrzygł , biegne za wolno.
- Szybciej Lewis nie mam całego
dnia na cackanie się z Tobą jak przedszkolakiem – warknął
groźnie
Mam dość, jeszcze miesiąc z tym
palantem i będe mógł wrócić do moich przyjaciół do Instytutu.
Postaraj się niedojdo pomyślałem.
~Oczami Clary~
- Isabelle Lightwood !!–
krzyknęłam zwracając uwage swojej przyjaciółki – już 7
godzin latamy po tych sklepach, nie masz dość? - zapytałam ze
zmęczeniem w głosie
- Co to jest 7 godzin? Gdybyś miała
lepszy gust to nie zajmowało by tyle czasu. A teraz nie narzekaj
tylko przymierz tą zieloną sukienke – powiedziała podając mi
ją i poszła szukać kolejnych ciuchów
Na co ja się skazałam wprowadzając
do Instytutu powiedziałam po cichu ściągając swoje ubrania i
zakładając to co dała mi Iz. Leży całkiem ładnie, ale po co mi
tyle ubrań? Kupiłyśmy już 8 sukienek, 5 bluzek, 3 pary jeansów,
2 spódniczki,całą góre butów, jakieś kurtki i biżuterie. Uhh
do tego jeszcze dzwoni Alec
- Hej Clary, długo wam jeszcze
zejdzie bo chcieliśmy z Jacem w ramach zakładu wyskoczyć do
Pandemonium i tak pomyślałem, że może byście wyszły z nami
- Wiesz bardo chętnie, przyda nam
się mała rozrywka i troszke alkoholu – powiedziałam z uśmiechem
na ustach
- Taka młoda a już alkohol w
głowie, do zobaczenia
- Narazie
Wyszłam z przebieralni z sukienką i
zaczęłam gorączkowo szukać Iz. Gdzie ona jest?
- Clary ! -krzyknęła po dotknięciu
mojego ramienia
- MATKO BOSKA! Czy Ty musisz tak
straszyć? Zbieramy się idziemy dziś do Pandemonium. Widać było,
że czarnowłosa się ucieszyła
- I dopiero teraz mi mówisz?
Wracamy,szybko bo nie zdążymy się przyszykować by wyglądać jak
młode boginie – uśmiechnęła się i lekko, ale znacząco
zaczęła poruszać brwami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz