~Oczami Isabelle~
Jako, że nie ukończyłyśmy z Clary
18 roku życia zdecydowałyśmy się na ceremonię Parabatai.
Zostaniemy związane ze sobą niezwykłą więzią symbolizującą
bliskość, ale także gotowość oddania życia za drugą osobę.
Nie mogę się doczekać aż wymienimy się wzajemnie z Clary runami
blisko naszych serc. Przysięga musizostać złożona przed radą,
więc w tym celu udalmy się wszyscy do Idrisu. Ustaliłyśmy
wcześniej termin z Jią.
Wstałam wcześniej i poszłam pod
prysznic. Po ostatniej walce już ze mną lepiej, ale nadal doskwiera
mi ból z tyłu głowy. Po wyjściu z toalety wysuszyłam włosy po
czym je zakręciłam. Zrobiłam delikatny makijaż w odcieniu beżu i
ubrałam się. Strój miałam przygotowany od kilku dni. Głowiłam
się i głowiłam co założyć aż ubranie samo wpadło w moje
lepkie łapki.
Skierowałam się prosto do pokoju
Clary, nie spała już co było dziwne gdyż o tej godzinie zawsze gnije w łóżku w najlepsze.
- Co się stało ? - zapytałam z
troską w głosie. Teraz dopiero zauważyłam, że płakała
- Tylko zły sen, ale bardzo
realistyczny – powiedziała smutnym głosem – ale nie przejmujmy
się, dziś jest nasz wyjątkowy dzień – uśmiechnęła się
smutno
- O tak i po to przyszłam. Chodź
zrobię z Ciebie bóstwo choć niewiele trzeba z Tobą robić –
uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam przyjaciółke
Zrobiłam jej na prawdę delikatny
makijaż a włosy upięłam jej w koka zostawiając po jednej stronie
cieniutkie pasmo włosów które zakręciłam w spiralke. Podałam
jej ubrania przygotowane dzień wcześniej i czekałam, aż wyjdzie.
Gdy to zrobiła teraz dopiero dostrzegłam, że nie jest już taka
delikatna jak kiedyś tylko lekko umięśniona, ale dalej kobieca
chociaż jej klatka piersiowa dalej jest płaska tak jak była do tej
pory. Uśmiechnęłam się pod nosem a rudowłosa spojrzała na mnie ciekawa z czego się tak śmieje.
Wyszła prezentując się jak typowa
modelka kiedy do pokoju wszedł Jace. Postanowiłam zostawić ich
samych a kiedy wychodziłam szepnęłam do brata
-Na ceremoni ma wyglądać tak
olśniewająco jak teraz. Nie zepsuj tego – powiedziałam grożąc
palcem i wyszłam
~Oczami Jace'a~
Gdy Iz wyszła z pokoju oniemiałem.
Moja ukochana wyglądała przepięknie. Podszedłem do niej i
szepnąłem
- Czy to anioł zszedł na ziemie bym
mógł napawać się jego widokiem? - widać było lekki rumieniec i
uśmiech na jej twarzy. Dawno nie spędziliśmy czasu ze sobą. Po
ceremonii Parabatai mam plan zabrać ją na randke by wynagrodzić jej
wszystko. Będzie to randka pełna wrażeń.
- To tylko ja kochanie –
powiedziała i natychmiast wpoiła się w moje usta. Smakowała tak
jak zwykle. Całowaliśmy się,jej ręka wędrowała po moich
plecach a ja włożyłem ręke w jej rude włosy. Wiedziałem, że
ona to uwielbia. Podniosłem ją za pośladki, natychmiast objęła
moje biodra swoimi nogami. Zaniosłem ją na łóżko. Gdy brakowało
nam tchu odsunęła się delikatnie ode mnie przerywając nasz długi
namiętny pocałunek i uśmiechnęła mówiąc
- Iz Cię zabije jesli zniszczymy
mój wygląd – jej oczy promieniowały szczęściem. Uwielbiam
widzieć ją w takim stanie
- Dla Ciebie mogę nawet zjeść to
co ona mi ugotuje bo Cię kocham aniele mój – powiedziałem
składając czuły pocałunek na jej ustach
- Ja Ciebie też kocham kaczuszko
- Czy ja wyglądam na krwiożerczą
bestie? Jestem seksowny, przystojny, zabawny ale nie odrażający
jak kaczka
- Zapomniałeś dodać, że skromny –
powiedziała wtulając się we mnie. Po chwili przerwała – chodź
bo spóźnie się na własną ceremonie.
Zeszliśmy na dół trzymając się za
ręce. Wszyscy czekali na nas. Otworzyła za pomocą swojej steli
bramę i każdy kolejno mógł przejść : Maryse, Robert, Alec z
Magnusem, Izzy. Na samym końcu przyszedł czas na nas
- Razem? - zapytała
- Razem – odpowiedziałem czule
I wskoczyliśmy przenosząc się do
pięknej krainy, naszej stolicy zwanej Alicante.
Skierowaliśmy się wspólnie do sali
anioła gdzie czekała na nas Jia wraz z mieszkańcami miasta.
~Oczami Clary~
Kobieta poprosiła nas byśmy stanęły
w wyznaczonych miejscach. Składało się ono z trzech pierścieni
ognia umieszczonych na ziemi. Po lewo miałam stanąć ja, środkowe
miało zostać wolne a Iz stanęła w prawym pierścieniu. Obie lekko
odsłoniłyśmy miejsca przy sercu by móc wymienić się runą.
Przyłożyłyśmy nasze stele i zaczęłyśmy rysować runę
parabatai.
Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – powiedziałam nie zacinając się ani razu.
Ćwiczyłyśmy od 4 dni przysięge razem z Izzy, ponieważ jak wiadomo ten czarnowłosy osioł, który zawsze pozostaje przy swoim, jest niezwykle perfekcyjny to wszystko z nią związane takie musi być.
Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – Moja przyjaciółka również nie zająknęła się ani razu.
- Od teraz oficjalnie jesteście parabatai – oświadczyła Jia – gratuluje wam
Gdy nasze znaki były skończone w połowie każda z nas złożyła przysięge. Pierwsza mówiłam ja nie zwracając uwagi na lekki ból wywołany runą.
- Nie nalegaj na mnie, abym zostawił Cię,
Lub powrócił od ciebie.Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – powiedziałam nie zacinając się ani razu.
Ćwiczyłyśmy od 4 dni przysięge razem z Izzy, ponieważ jak wiadomo ten czarnowłosy osioł, który zawsze pozostaje przy swoim, jest niezwykle perfekcyjny to wszystko z nią związane takie musi być.
-Nie nalegaj na mnie, abym zostawił Cię,
Lub powrócił od ciebie.Dokąd pójdziesz, tam i ja pójdę.
Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja zamieszkam.
Twój lud, będzie moim ludem,
A twój Bóg, będzie moim Bogiem
Gdzie umrzesz, tam i ja umrę i tam będę pogrzebany.
Anioł zrobi to dla mnie, i jeszcze więcej.
A coś więcej niż śmierć rozdzieli Ciebie i mnie – Moja przyjaciółka również nie zająknęła się ani razu.
- Od teraz oficjalnie jesteście parabatai – oświadczyła Jia – gratuluje wam
Po zakończonej ceremoni przytuliłyśmy się z Izzy i wspólnie wysłuchiwałyśmy gratulacji. Ostatni podszedł Jace
-Iz pozwolisz, że porwę moją ukochaną na randke? - zapytał ze swoją nonszalancją w głosie
- Oczywiście – dziewczyna zgodziła się, odwróciła w moją stronę i znacząco poruszyła brwiami. Eh myśli sobie nie wiadomo co...
Jace chwycił mnie za ręke i wyprowadził z sali anioła. Ciekawe co ten blondyn znowu wymyślił pomyślałam lekko unosząc kąciki ust. Jace gładził czule kciukiem moją dłoń. Szliśmy polną dróżką, wokół nie było żadnego domu ani żadnej żywej duszy. Słońce powoli zachodziło by na jego miejsce niedługo wkroczył księżyc. Dość wcześnie robił się wieczór jak to w wiosne. Wszystko wokół kwitło i zieleniało, zwięrzęta swobodnie wychodziły ze swoich kryjówek.
Z moich zamyśleń i podziwów dla natury wyrwał mnie mój ukochany
- O czym myślisz? - dobrze, że nie nauczył się czytać mi w myślach bo wiedziałby o tym co zamierzam zrobić.
- Podziwiam przyrodę i to co nas otacza. To wszystko jest takie piękne spójrz choćby na te wszystkie hortensje, dalie i tulipany. Chciałabym żeby wiecznie było tak zielono i kolorowo – powiedziałam z uśmiechem na twarzy składając przy okazji Jace'owi buziaka na policzku
- Jedyne co zostanie tak pięknie na wieki to jesteś Ty skarbie – odwdziędzył się podobnym gestem, ale pocałował mnie nie w policzek a w skroń.
- Ej gdzie Ty mnie prowadzisz?! W takich butach mam iść przez te chwasty? - pokazałam ręką na wysoką trawe przed nami – Niee-ee idę. Nie ma mowy
- Skoro nie pójdziesz to Cię zaniosę – nim skończył wypowiadać to zdanie już trzymał mnie w swoich silnych ramionach
- Jesteś niemożliwy – mruknęłam ze zrezygnowaną miną
- Dla zakochanego nic nie jest niemożliwe Clary
Gdy przeszliśmy przez te trawsko, które mógłby ktoś przecież skosić, Jace postawił mnie na ziemi bym mogła dalej iść sama. Boże gdzie on mnie zabiera taki kawał. Na pewno coś knuł od jakiegoś czasu i jestem niemal 100% pewna, że Izzy maczała w tym palce. Dowiedziałam się od niej tylko tego, że Jace zabierze mnie po ceremonii parabatai na randkę. Ughh jak Izzy nie chce pisnąć ani słówka na jakiś temat to jest to bardzo poważna sprawa. Na zewnątrz wyglądam na spokojną i zrelaksowaną, ale w środku? Istna otchłan strachu i stresu co się dzisiaj wydarzy...
Super rozdział. Czekam na nekst. Przepraszam, że nie komentowałam, ale nadrobiłam wszystkie rozdziały
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Dziękuje bardzo za miłe słowa :) Tobie również życzę weny w tworzeniu kolejnych rozdziałów w których zadziwiło mnie, że wplotłaś bohaterke o imieniu Elena. Czyżby małe odwołanie do Pamiętników Wampirów? :)
Usuń