~Oczami Isabelle~
Wieść o śmierci mamy Clary była
tragiczna dla nas wszystkich. Potrafiła wprowadzić ciepłą i
rodzinną atmosferę mimo złych i dobrych okoliczności. Oby
odnalazła spokój tam gdzie teraz jest.
Na domiar złego nie wiedzieliśmy nic
o tym co dzieje się z moją parabatai. Telefon roztrzaskała – z
tego co mówił Jace a dodatkowo ten imbecyl zostawił ją tam
zupełnie samą.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie.
Przytulałam się do Jonathana, który mimo, że znał ją krótko to
bardzo kochał Jocelyn. Atmosfera w pomieszczeniu była napięta i
przeładowana negatywnymi emocjami
- Jak mogłeś ją tam zostawić?! -
krzyknęłam w stronę złotookiego blondyna
- Zostawiłeś ją samą a jeśli
coś sobie zrobi? Pomyślałeś o tym?! - kontynuował za mnie Jon
- Razjelu uchowaj – szepnął Luke
tak cicho, że tylko dzięki runie można było to usłyszeć
- Nie chciała mnie wpuścić ani
porozmawiać. Dobrze zablokowała wejście, nie wychodziła i nie
odzywała się to co miałem robić? Teleportować się siłą
umysłu? - Mam ochotę mu nogi z dupy powyrywać
- Ona sobie z tym nie poradzi.. -
odparł Alec wtulając się w Magnusa
- Pachnący groszek ma rację,
dodatkowo nie mamy z nią kontaktu... i nie wiemy czy została w
domku czyli nie znamy miejsca jej aktualnego pobytu – mówił
czarownik
- Tu jestem... - odpowiedział
dziwny cichy głosik. Odwróciłam swoją głowę, a wtedy ujrzałam
ją, Clary. Jej niegdyś piękne ułożone włosy są w nieładzie,
zielone oczy przekrwione i zapłakane. Na twarzy promieniującej
szczęściem pojawił się grymas rozpaczy. Wstałam jak najszybciej
potrafiłam i rzuciłam się w kierunku przyjaciółki, ale jej
reakcja mnie zabolała. Odsunęła się. Stanąwszy kilka kroków
ode mnie zaczęła mówić
- Kto.To.Zrobił? - wycedziła przez
zęby
- Demony, zwolennicy Valentine'a
cały czas są wśród nas. Porwali ją gdy była na zakupach –
odpowiedziała Maryse – powinnaś się położyć. Nie wyglądasz
dobrze – dodała
- Kiedy pogrzeb?
- Za 2 dni w Alicante. Jej szczątki
trafią do Miasta Kości – odparł Robert – przykro mi Clary
- Dobrze. Idę do siebie. Chcę być
sama – powiedziała wychodząc z pomieszczenia
- Cholera. Nie jest z nią dobrze –
mruknęłam
- Jest gorzej niż źle Izzy –
dodał Alec
- Pójdę i spróbuję z nią
porozmawiać – wycedził niespodziewanie Luke, który cały czas
słuchał naszej rozmowy mimo wielkiego bólu w sercu.
- Powodzenia – powiedział Jace, a
ja posłałam mu za to karcące spojrzenie.
Siedzieliśmy i czekaliśmy w ciszy na
to co powie nam Luke dopóki nie dobiegły nas krzyki z góry i
tłuczenie szkła. Zerwaliśmy się z prędkością światła i
pobiegliśmy na piętro.
- Miałeś ją chronić! Teraz ona
NIE ŻYJE!. Wyjdź stąd – krzyczała rudowłosa przez łzy, ale
ostatnie dwa wyrazy wypowiedziała z chwytającym za serce bólem.
- Clary próbowałem ją chronić.
Zrozum, że nie mogłem przewidzieć, że ona gdzieś wyjdzie gdy
będe u wilkołaków
- Wyjdź. - wycedziła przez zęby
Likantrop zrezygnowawszy z dalszej
próby konwersacji postanowił wyjść z jej pokoju, a za nim drzwi
natychmiast się zamknęły. Niektórzy z nas stali w szoku, inni
płakali a jeszcze inni byli przerażeni tym jak ta radosna i
optymistyczna dziewczyna zmieniła się w ciągu 4 dni. Rozeszliśmy
się do siebie. Całą noc myślałam tylko o tym jak pomóc Clary.
Odpowiedź brzmiała nie da się.
Nie wiem co będzie z nią dalej ani
jaka będzie.
Kolejne dni były katastrofą.
Rudowłosa cały czas trenowała bardzo ciężko i nie zamieniała z
nami zbyt wiele słów. Próbowałam wraz z Jonathanem, Aleciem i
Magnusem z nią rozmawiać, ale jak się szybko zaczynała rozmowa
tak samo szybko się kończyła. Clary odpowiedała, że jest okej,
ale po jej oczach było widać, że to jej najgorszy czas w życiu.
Nocami budziła się krzycząc, płakała
na całe piętro w Instytucie,a na domiar złego była wycieńczona
fizycznie. Nie przyjmowała od nas żadnej pomocy, ze wszystkim
chciała radzić sobie sama. Wieczorami wychodziła w stroju bojowym
by po 2-3 godzinach wrócić cała umazana demoniczną posoką. Czy
mogliśmy coś z tym zrobić? Raczej nie.
A Jace? Całkowicie się od niej
odciął. Nawet nie sądze by na nią patrzył. Cały czas podrywa go
ta nowa dziewczyna Tris. Zauważyła znakomity kąsek i szansę, więc
korzystała z niej na tyle na ile mogła. Próbowaliśmy oczywiście
z nim rozmawiać by zaczął wspierać Clary, ale odpowiadał zawsze
" będzie mnie potrzebowała to w końcu przyjdzie".
Jonathan gdy to usłyszał przywalił mu mocno kilka razy w twarz
krzycząc " To Twoja żona!" i tym sposobem białowłosego
musiały odciągać, aż trzy osoby bo pobił by Jace'a do utraty
przytomności.
Reszta z nas, w tym Luke, odnalazła
odpowiedzialnych za śmieć Jocelyn. Na jej pogrzeb przybyły
dziesiątki nefilim. Konsul ułożyła prześliczną i wzruszającą
przemowę. Wszyscy ubrani w białe suknie, garnitury bądź inne
stroje składali rudowłosej kondolencje. Na jej twarzy nie malowało
się kompletnie żadne uczucie. Tamtego dnia oglądała ciało swojej
matki po raz ostatni patrząc pustym wzrokiem. Widziałam, że coś do niej mówiła, a jedna
maleńka kropelka skapnęła na policzek Jocelyn. Obecni na ceremonii
na sam koniec krzyknęli "Ave atque vale Jocelyn Garroway z domu
Fairchild".
Wszystko trwało około 1,5 miesiąca.
Clary w końcu pogodziła się ze stratą ukochanej i najbliższej
jej osoby. Powoli zaczynała odzywać się częściej, mówić o
swoich uczuciach a czasem nawet w jej oku pojawił się błysk
mówiący "jest dobrze". Niestety nie można mieć
wszystkiego. Mimo ciągłego zachęcania i jej szczerych chęci dalej
nie rozmawiała z Jace'm.
Atmosfera w Instytucie była jeszcze
bardziej napięta przez Tris, która nie dość że podrywała
blondyna to na dodatek na nim codziennie wisiała. Pewnego dnia
weszłam do kuchni i zobaczyłam tą dwójkę całującą się
namiętnie przy lodówce. Straciłam wtedy jakikolwiek apetyt i
zdrowo opieprzyłam swojego brata o to jak zachowuje się wobec
Clary, która wciąż była jego żoną. Skutków jak nie było do
tej pory tak pozostało.
Innego dnia przechodziłam koło pokoju
rudej. Usłyszawszy głośny szloch postanowiłam zapukać po czym
weszłam do sypialni. Zastałam ją w okropnym stanie. Przez żałobę
schudła bardzo dużo a na dodatek jej ciało pokrywały liczne nowe
rany, blizny a także siniaki. Wyglądała jak zupełnie inna osoba.
Ścięła swoje piękne długie loki, których nigdy nie obcinała
bardziej niż końcówki co kilka miesięcy, do ramion. Nową fryzurę stanowiły rude włosy do ramion, które codziennie prostowała. Na jej twarzy
rzadko gościł uśmiech, więc kąciki ust lekko opadły w dół.
Stała się zupełnie kimś innym.
- Clary co się stało? - zapytałam
z nadzieją na odpowiedź. Usadowiwszy się przy niej i kładąc
ręke na jej drobnej zabandażowanej dłoni czekałam, aż się
przede mną otworzy co zaczęła robić coraz częściej po tym jak
się zamknęła w sobie.
- Dla mnie to już jest koniec.
Zawalił mi się świat – powiedziała obojętnie, przynajmniej
próbowała by to tak zabrzmiało, ale było słychać sam smutek
- Powiesz mi o co chodzi? Clary..
proszę – ponowiłam wcześniej zadane pytanie.
Gdy otworzyła usta wydając z nich
dźwięki, które układały się w litery, następnie sylaby by
potem utworzyć słowa wtedy ją zrozumiałam. Zrozumiałam co się
dzieje.
Mamy lekko mówiąc przejebane..
~Oczami Clary~
Załamałam się. Gdy się o tym
dowiedziałam poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg.
- Powiesz mi o co chodzi? Clary..
proszę – ponownie zapytała czarnowłosa spoglądając na mnie
swoimi pięknymi oczyma
- Nie wiem jak to powiedzieć. Bo
wiesz.. ja jestem w ciąży – odpowiedziałam nie wyrażając przy
tym żadnych uczuć. Uczucia są moją słabością
- Nie cieszysz się?
- Jak mam się cieszyć? Moja mama
zmarła z moją siostrą lub bratem pod sercem przez świat cieni, a
mój mąż ze mną nie rozmawia tylko obściskuje się na moich
oczach z inną! Z czego mam się cieszyć? Powiedz mi
- Wybrniemy z tego. Damy radę jak
zawsze – powiedziała chwytając moje obie dłonie w swoje
Izzy pociągnęła mnie i zaprowadziła
do salonu. Po chwili pojawili się w nim Lightwoodowie, mój brat z
ojczymem, Magnus oraz Jace z Tris. Serce pękało mi na miliony
kawałeczków gdy tylko widziałam ich razem. Byli szczęśliwi. Tak
jak ja kiedyś z nim.
- Coś się stało, że jesteśmy tu
wszyscy Isabelle? - zapytała Maryse
- Mam wam coś do przekazania –
odpowiedziała
- To chyba coś ważnego – mruknął
jej czarnowłosy brat
- Clary – zaczęła
mówić,przytulawszy mnie do siebie postanowiła kontynuować –
jest w ciąży – dokończyła całując mnie w policzek.
Spuściłam głowę w dół i czekałam.
Nikt się nie ucieszył, nikt mi nie pogratulował. Usłyszałam
tylko przekleństwa i ciche szepty Magnusa do Aleca. Kątek oka
zobaczyłam, że wszyscy spoglądają to na mnie to na Jace'a.
W końcu ktoś postanowił się
odezwać. Szkoda, że była to osoba, która nie powinna się
wypowiadać w tej sprawie.
- Skąd pewność, że nie kłamiesz?
A może to dziecko kogoś innego? - powiedziała blondyneczka z
chytrym uśmieszkiem. Mam ochotę jej go zetrzeć z jej twarzy
- Jak śmiesz? Jak śmiesz mówić
takie rzeczy na temat mojej córki?! - uniósł się Luke – Jace?
Spójrz na mnie. Zachowuj się jak na mężczyzne przystało.
Zupełnie nie spodziewałam się, że
ON wstanie z NIĄ i wyjdzie z salonu. Wstrząsnął mną szloch,
który należał do mojej osoby. Izzy szeptała mi do ucha, że
będzie dobrze, że to dla niego szok i zrozumie jeszcze swój błąd.
Prawdą jest to, że nie będzie
dobrze. Jonathan zaniósł mnie do łóżka, a Alec, Izzy i Magnus
przynieśli mi jedzenie, oraz wodę. Czarownik sprawdził co z
dzieckiem. Powiedział, że jest zdrowe, oraz że będzie bardzo
silne. Ułożyłam się wygodnie, a moja rodzina była przy mnie. Ale
nie było Jace'a. Kolejny raz dzisiaj wybuchłam płaczem. Magnus
próbował wpłynąć na mnie i dać mi spokojny sen. Dzięki Bogu
udało mu się to a ja mogłam cieszyć się tym, że wreszcie śpie,
a koszmary mi nie zagrażają.
Codo czekam na next ❤❤❤
OdpowiedzUsuńOj warto czekać :)
UsuńBoże, nie nienawidzę cię za ten rozdział, a zarazem kocham! Wspaniale opisałaś cały rozdział, który mnie też doprowadził do łez! Nienawidzę Tris! Oszpeć ją, torturuj, a najlepiej zabij! Podziwiam Clary, że nadal się "jakoś" trzyma. Ja na jej miejscu już dawno odebrałabym sobie życie... Jeju. A Jace zachowuje się, jak idiota! I wcale mu nie współczuję, że Jonathan go pobił do nieprzytomności. Jace'owie nadal powinno się dostać!!!!
OdpowiedzUsuńClary jest w ciąży. Jej. Boję się myśleć, co zrobisz w następnych rozdziałach! Ale i tak chcę next, więc pisz szybko!!!
WOW ale pałasz nienawiścią do blondyny. Dalsze rozdziały są już napisane, tylko czekają na światło dziennie, ale gdzieś stanęłam na 27 rozdziale i nie mam pomysłu jak ciekawie przedstawić moją wizję. Spokojnie dam radę ! :D
UsuńSkoro ciąża to chyba będzie też poród, poczekajcie aż tam coś wymyśle
Biedna Clary. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńClary to taka nasza biedulka, ale co poradzić :d
UsuńPrzepadnij Tris! Wrrr...
OdpowiedzUsuńJace... zawiodłam się na Tobie! Popraw się, Herondale!
Świetny rozdział, czekam na next :-)
Życzę weny! :-)
Dziękuje ślicznie :*
UsuńZawiodłam się na Jasie:( Niech Clary zażąda rozwodu! Może wtedy się opamięta...
OdpowiedzUsuńA rozdział - CUDOWNY!:D
Czekam na next:)
Pozdrawiam i weny życzę:*;)
Hohoho już sobie to wyobrażam "Jace, Chce rozwodu! Jak nie to napadnie na Ciebie w nocy stado kaczek!"
UsuńDziękuje ślicznie :*
Mam nadzieję że w dalszych rozdziałach Clary pogodzi sie z jacem
OdpowiedzUsuńBo jak nie to cię dopadne
Oj to ja zniknę może do Idrysu na wszelki wypadek? :P
UsuńŚwietny rozdział:)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek smutny:( Jestem wkurzona na Jace'a. Gdyby mój chłopak się tak wobec mnie zachował, a przecież tutaj Jace jest MĘŻEM Clary, to nigdy bym mu takiego zachowania nie przebaczyła. Ciekawa jestem, jak dalsze losy się potoczą...
Pozdrawiam<3
PS Przepraszam Cię za to pytanie, ale nie mogłam się powstrzymać - kiedy next???