~Oczami Clary~
- Ale dlaczego nie mogę się z nim
zobaczyć?! - krzyczałam bardzo głośno, gdybym tylko mogła
obudziłabym tym wszystkich zmarłych z miasta kości
- Clary taka jest tradycja! Nie
możesz zobaczyć Jace'a bo to przyniesie pecha – powiedziała
groźnie Izzy
- Isabelle ma racje, nic się nie
stanie jeśli nie spotkacie się przed ślubem – opanowany i
troskliwy głos mojej matki nieco mnie uspokoił
- No dobrze.. - odpowiedziałam
zrezygnowana – On ma dzisiaj swój wieczór kawalerski?
- Tak, ale nie martw się. Jace
pojawi się na czas przed ołtarzem – powiedziała Maia z
uśmiechem na twarzy
- Ehh.. ostatecznie ucieknie gdzieś
daleko a ja będe stała jak ten słup – wyszeptałam na co
wszystkie zareagowałyśmy śmiechem. Spojrzałam na moją mame. Jej
brzuch był już dość widoczny, ale to dopiero 5 miesiąc. Co do
płci dziecka nic nie mówią..
- Clary poczekaj aż dowiesz się co
my – tu czarnowłosa wskazała siebie i Maię – wymyśliłyśmy
– dokończyła i zaczęła znacząco poruszać brwiami. Świetnie
pomyślałam
- O tak, pomysł Ci się spodoba –
powiedziała likantropka
- Co powiesz na małe polowanie –
w tym momencie podeszła bliżej mnie i wyszeptała – w klubie z
męskim striptizem?
- Jesteście niemożliwe! -
wrzasnęłam
- Powiedz nam, że to zły pomysł
to pójdziemy do Pandemonium i posiedzimy troche w loży –
mruknęła Maia
- Ughh nie możemy poskakać po
kilku klubach a potem w Pandemonium zabić kilka demonów? -
zaproponowałam dziewczynom, a one natychmiast uśmiechnęły się
szeroko
- Nam pasuje! - krzyknęły obie w
tej samej chwili
- Dobra.. to wychodzimy za 2
godzinki. Macie czas się przyszykować w coś super, a potem
przyjść do mnie. Narazie gdybyście mogły to chciałabym zostać
sama z mamą
- Oczywiście – odpowiedziała
Izzy i razem z wilkołaczycą wyszły z pokoju
Moja mama siedziała na łóżku pare
metrów ode mnie. Patrzyła swoimi szmaragdowymi oczami z miłością.
Delikatnie poklepała miejsce obok niej. Bez zastanowienia podeszłam
i usiadłam obok niej. Impulsywnie przytuliłam się do niej i
poczułam jak po moim policzku spływa jedna łza, a na drugim
kolejna.
- Clary, skarbie. Wiem, że się
denerwujesz, ale zapamiętaj on Cie kocha, a Ty jego. Żadne z was
nie zrezygnuje z siebie nawzajem – wyszeptała Jocelyn do mojego
ucha
- Ja to wiem mamo, po prostu ten
cały stres, a teraz jeszcze nie mogę go zobaczyć..
- Córeczko będziecie się widzieć
do końca dni, wytrzymasz – powiedziała odsuwając mnie od siebie
na taką odległość by mogła spojrzeć mi w oczy. Delikatnie
kciukami wytarła łzy z moich zaróżowionych policzków.
- Masz rację. Powinnam przestać
histeryzować. Zmieniając temat jak się czujesz? - zapytałam
patrząc na jej uwypuklony brzuch
- Dobrze, ale najgorsze przede mną.
Dziecko zacznie dawać w kość przez to, że Luke jest wilkołakiem
a ja nocnym łowcą
- Nie miałam okazji tego powiedzieć
wcześniej, ale kocham Cię mamo i cieszę się Twoim szczęściem –
powiedziałam z całą miłością jaką darzyłam moją mame.
- Ja Ciebie też córeczko, ale
martwi mnie to, że tak szybko wyfruwasz z mojego gniazdka –
odparła ze smutnym uśmiechem.
- Wiem mamo – wyszeptałam
- Dobrze skarbie, wpadnę jutro
zobaczyć jak Izzy z Maią Cie wyszykowały. Muszę odpocząć –
pocałowała mnie w czoło i wyszła
Zostałam sama ze swoimi myślami.
Spojrzałam na zegar i miałam jakieś 45 minut do wyjścia. Wzięłam
szybki prysznic i wysuszyłam moje długie włosy. Podeszłam do
szafy i wybrałam jakiś strój.
Zrobiłam delikatny makijaż z różowym
cieniem i czarną kreską na oku. Włosy podpięłam delikatnie z
tyłu. W tym momencie do pokoju weszła czarnowłosa z likantropką.
- No, widzę, że potrafisz się
wyszykować bez mojej pomocy – powiedziała Izzy z zachwytem
- No to co? Idziemy się zabawić! -
krzyknęła Maia wyrzucając w góre pięść
Czeka mnie długi wieczór pełen
tańca, alkoholu i co najważniejsze zabijania demonów.
~Oczami Jace'a~
Już jutro moja ukochana zostanie moją
żoną! Ciesze się, a jednocześnie martwię czy podołam temu
zadaniu. Co jeśli w jakiś sposób ją zranie? Albo co gorsza
zawiode?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie
strumień wody i uderzenie wiadrem. No tak mogłem się domyślić,
że Jonathan, Alec i Magnus wymyślą jakiś żart. Klasyczne wiadro
z wodą na drzwiach. Uśmiałem się, że hej..
~Pare godzin później~
Na moim wieczorze mieliśmy polowanie
na demony w Milwaukee. Gdy wróciliśmy, do rezydencji w Idrysie, w
super humorach od razu położyliśmy się spać. Rano obudził mnie
hałas i szuranie w moim pokoju. Przetarłem oczy by następnie je
otworzyć. Gromadka chłopaków krzątała się szykując mój
garnitur i ochoczo o czymś rozmawiając. Wstałem a następnie bez
słowa skierowałem się pod prysznic. Woda z żelem pod prysznic
obmyła moje ciało nadając mu delikatny zapach. Wyszedłem z pokoju
i chłopaki zaraz na mnie naskoczyli
- Mamy tylko 2 godziny by
przygotować Cię na Twój ślub – powiedział brat Clary
- Najgorzej będzie ułożyć Ci
włosy, ale moje palce i brokat poradzą sobie z tym – mruknął
Magnus ubrany w fioletowy garnitur z zieloną koszulą w całości
obsypany brokatem. Wyglądał ... ciekawie
- A ja zadbam o to by... yyy... byś
wyszedł z tego pokoju prosto do ogrodu nie zaglądając do swojej
narzeczonej? - mruknął Alec, ale mogę przysiąc że brzmiało to
jak pytanie za co Magnus posłał mu kuksańca w ramie.
- Okej, okej to bierzmy się do
roboty tylko dajcie mi się ubrać – warknąłem i wziąłem
przygotowany dla mnie strój. Poszedłem za parawan i szybko go
założyłem.
Gdy wyszedłem zza parawanu natychmiast
podszedłem i usiadłem na stołku. Jonathan z Magnusem kręcili się
wokół mnie robiąc mi włosy, a mój parabatai przyglądał się z
boku.
Po skończonych przygotowaniach
zostałem skierowany wprost do ogrodu pod ołtarz. Mój brat musiał
mnie pilnować bym nie wkradł się do pokoju ukochanej w innej
części rezydencji. Wszyscy wszystko zorganizowali tak byśmy się
nie zobaczyli przed ślubem.
W ogrodzie było pełno kwiatów w
najróżniejszej gamie kolorystycznej. Ołtarz przystrojony był w
lawende a do niego prowadził biały dywan. Po obu jego stronach
znajdowały się białe krzesła przyozdobione materiałem w kolorze
jasnego fioletu. Co one uparły się tak na ten kolor!?
Gdzieś dalej był przyszykowany teren
do zabawy, stały stoły przyozdobione kwiatami w wiadomo jakim
kolorze na których spożyjemy już niedługo posiłek.
Stałem i patrzyłem jak wszyscy goście
przychodzą, a następnie zajmują miejsca. Każde miejsce było
zajęte, mój parabatai stał po mojej prawej robiąc za mojego
świadka. Denerwowałem się aż w końcu usłyszałem orszak
weselny. Zobaczyłem zbliżającą się postać. To była ona
~Oczami Clary~
Rano obudziłam się przez promienie
słońca wpadające do mojego pokoju. Szybko popędziłam do łazienki
i wzięłam relaksacyjną kąpiel. Dobrze zrobiła na ogarniające
mnie zdenerwowanie. Gdy wyszłam z pomieszczenia do swojego pokoju
ujrzałam Isabelle z Maią z kuferkiem kosmetyków, szczotkami i
różnego rodzaju elektrycznymi urządzeniami. Na łóżku leżał
pokrowiec z moją suknią.
- Ubierz się a my przygotujemy ten
pokój w salon piękności – mruknęła Izzy, która ubrana była w
piękną sukienke.
Wzięłam pokrowiec i ruszyłam za
parawan. Gdy wyszłam zza niego moja przyjaciółka Maia zapiszczała
- Oooouuuu Clary ślicznie
wyglądasz!
- Poczekaj aż z nią skończymy –
odpowiedziała Izzy z uśmiechem i błyskiem w oku.
Usiadłam na stołku i cierpliwie
czekałam aż nałożą mi makijaż, oraz włosy. Nie trwało to
szczególnie długo. Wstałam i zaczęłam wkładać moje szpilki. Do
pokoju weszła mama z Lukiem i Jonathanem. Jocelyn poleciały łzy,
prawdopodobnie ze szczęścia i rzuciła się by mnie przytulić
- Skarbie wyglądasz przepięknie,
dziewczyny dziękuje wam!
- W końcu to za chwilę będzie
moja siostra, siostry muszą sobie pomagać – powiedziała miłym
tonem czarnowłosa
- Clary jesteś olśniewająca –
powiedział Luke przytulając mnie i moją mame
- Luke ma rację, jeśli ten palant
Cię skrzywdzi zabije go – odparł Jonathan. Po chwili cała nasza
czwórka przytulała się. Musiało to wyglądać bardzo słodko
- No cóż nie chce przerywać tych
chwil, ale Clary czegoś brakuje – wyszeptała Maia
- Czego?
- Bukietu – podała mi do ręki
śliczny bukiet – oraz podwiązki – zanurkowała pod moją
suknie by móc ją założyć. Gdy to zrobiła przytuliłam ją by
szeptem jej podziękować. Podeszłam do Isabelle, ale nim
wyciągnęłam do niej ręce ona już trzymała mnie w swoich
ramionach. Również jej ciepło podziękowałam.
No czuje się gotowa. Ciekawe czy mój
ukochany mnie rozpozna?
Miałam wyjść tylnym wyjściem prosto
do ogrodu. Zaprowadzić mnie mógł albo Luke albo Jonathan. Była to
ciężka decyzja, ale stwierdziłam, że najlepiej będzie gdy zrobi
to mój brat. Mój nowy ojczym nie miał mi tego wcale za złe.
- Zrób wszystko bylebym nie upadła,
słyszysz? - powiedziałam po cichu do brata gdy Izzy dawała nam
znak, że puszczają muzyke i powinniśmy wychodzić
- Spokojnie księżniczko –
wyszeptał
Szliśmy po dywanie wprost do ołtarza.
Każdy odwracał się i spoglądał na nas z zachwytem. Moja druhna
szła za nami. Pewnie na wypadek gdybym się wywaliła, mogłaby
wtedy odwrócić uwagę by Jon mnie podniósł.
Spojrzałam na ołtarz.
Stał tam Jace. Mój Jace. Anioł. Mój
anioł. Ten, którego kocham całym sercem, umysłem i całą sobą.
Ten, któremu oddałam się całkowicie
~Oczami Jace'a~
Szła tam ona. Moja Clary. Anielica.
Moja anielica. Ta jedyna, którą kocham i cenię bardziej niż moje
własne życie. Ta, która połączyła swoją dusze z moją oraz
własne ciało z moim ciałem.
Wyglądała cudnie. Suknia podkreślała
wszystkie jej atuty.
Podeszła do mnie, a jej ręka została
oddana mi przez jej brata. Skinąłem mu głową w ramach
podziękowania. Nie odrywałem od niej wzroku. Jest taka piękna i
delikatna mimo, że waleczna.
Nie skupiałem się na słowach konsul,
byłem tylko wpatrzony w moją ukochaną.
- Witam wszystkich. Pojawaliśmy się
tutaj ze względu na ceremonię dwójki utalentowanych nefilim. To
co dzisiaj się wydarzy połączy ich dusze i ciała na zawsze. Na
sam koniec narysują runę zapieczętowującą ich związek, oraz
oznaczającą ich miłość i oddanie. Czy jesteście pewni, że
tego chcecie? – powiedziała głośno i wyraźnie konsul
- Tak – wypowiedzieliśmy razem
- Clarisso Adele Morgenstern czy
bierzesz Jonathana Christophera Herondale za męża i ślubujesz mu
miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak
- Jonathanie Christopherze Herondale
czy bierzesz Clarisse Adele Morgenstern za żonę i ślubujesz jej
miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak
- Wymieńcie się obrączkami –
Alec szybko i zręcznie je podał, w szybkim tempie nałożyliśmy
je sobie wzajemnie patrząc głęboko w oczy.
- Teraz czas byście użyli tych oto
złotych stel – cichy brat trzymał w rękach czerwoną poduszkę z
przedmiotami – by wypalić na swoich dłoniach runę waszego
małżeństwa. Podczas tego wypowiadajcie przysięge, którą
przygotowaliście wcześniej.
Bez słowa wzieliśmy stele i podaliśmy
sobie lewe dłonie by prawymi móc rysować. Zaczęliśmy w tym samym
momencie. Na przemiennie wymawialiśmy słowa przysięgi.
Rozpoczynała ją Clarissa.
- Jeśli
kiedykolwiek odejdziesz
Przez
resztę życia będę szukała drogi do Ciebie.
- Jeśli
kiedykolwiek się zlękniesz
Przez
resztę życia będę szukał sposobu, by zabić Twój lęk.
- Jeśli
kiedykolwiek zwątpisz
Przez
resztę życia będę stała obok Ciebie, byś wiedział, że jestem
Twoim oparciem.
- Jeśli
kiedykolwiek odwrócisz wzrok
Przez
resztę życia będę szukał Twoich oczu w każdym mroku.
- Jeśli
kiedykolwiek zatęsknisz
Przez
resztę życia będę ciągle obok Ciebie, byś już nie tęsknił.
- Jeśli
kiedykolwiek zapłaczesz
Przez
resztę życia będę ocierał Ci łzy miłym słowem, przytuleniem.
- Nigdy
nie zatęsknisz,
Bo
nigdy Cię nie opuszczę.
- Nigdy
nie przestaniesz kochać,
Bo
nigdy nie dam Ci do tego powodu.
- Nigdy
nie odczujesz braku,
Bo
zawsze będę wszystkim, czego potrzebujesz
– wypowiedzieliśmy
to zdanie razem z niewiarygodną czułością
Zostały
nam ostatnie wyrazy do wypowiedzenia. Runy były gotowe. Spojrzeliśmy
głęboko w swoje oczy i wypowiedzieliśmy to niemalże jednakowym
głosem tak jakby nasze dźwięki splotły się ze sobą
- Przysięgam.
Na
zawsze.
Do
końca życia niezmiennie.
Kocham
Cię.
Usłyszałem cichy kobiecy szloch.
Pewnie Maryse i Jocelyn płakały.
- Według waszego prawa, ogłaszam
Was nefilim mężem i żoną. Możesz pocałować Panne Młodą - rozbrzmiał głos cichego brata
Gdy usłyszałem cenne dla mnie zdanie przycisnąłem moje wargi do ust ukochanej. Zatopiliśmy się w
czułym a zarazem delikatnym pocałunku. Kątem oka zauważyłem, że
wszyscy wstali ze swoich miejsc i zaczęli klaskać. To było coś
cudownego. Gdy oderwaliśmy się z Clary z dość krótkiego
pocałunku spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy mocniej splatając
nasze palce.
- Razem? - zapytałem
- Razem – odparła i oboje
popędziliśmy w stronę stołu.
Cudo czekam na next ❤❤
OdpowiedzUsuńAHJAHDKAJH!!!!!! Rozdział PIĘKNY! WZRUSZAJĄCY! CUDOWNY! Sukienka Clary przepiękna <3 Jace i Clary nareszcie małżeństwem! JEJUJEJUJEJU!!! <3 Czekam na next!
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się twój blog, dlatego mam zaszczyt nominować cię do nagrody Liebster Blog Award! WIĘCEJ NA: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/04/liebster-blog-award.html
UsuńAchh aż się łezka w oku zakręciła! W końcu małżeństwo <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Super rozdział. Na reszcie ślub. Jak ja uwielbiam śluby. Życzę weny. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńŚLUB! Idealnie! Pięknie! <3 CUDOWNIE! Czekam na nexta!!!
OdpowiedzUsuńP.S. Mam zaszczyt mianować cię do LBA! Więcej informacji znajdziesz tu---> http://on-aniolem-ona-demonem.blogspot.com/