piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 20 - Razem?

~Oczami Clary~

- Ale dlaczego nie mogę się z nim zobaczyć?! - krzyczałam bardzo głośno, gdybym tylko mogła obudziłabym tym wszystkich zmarłych z miasta kości
- Clary taka jest tradycja! Nie możesz zobaczyć Jace'a bo to przyniesie pecha – powiedziała groźnie Izzy
- Isabelle ma racje, nic się nie stanie jeśli nie spotkacie się przed ślubem – opanowany i troskliwy głos mojej matki nieco mnie uspokoił
- No dobrze.. - odpowiedziałam zrezygnowana – On ma dzisiaj swój wieczór kawalerski?
- Tak, ale nie martw się. Jace pojawi się na czas przed ołtarzem – powiedziała Maia z uśmiechem na twarzy
- Ehh.. ostatecznie ucieknie gdzieś daleko a ja będe stała jak ten słup – wyszeptałam na co wszystkie zareagowałyśmy śmiechem. Spojrzałam na moją mame. Jej brzuch był już dość widoczny, ale to dopiero 5 miesiąc. Co do płci dziecka nic nie mówią..
- Clary poczekaj aż dowiesz się co my – tu czarnowłosa wskazała siebie i Maię – wymyśliłyśmy – dokończyła i zaczęła znacząco poruszać brwiami. Świetnie pomyślałam
- O tak, pomysł Ci się spodoba – powiedziała likantropka
- Co powiesz na małe polowanie – w tym momencie podeszła bliżej mnie i wyszeptała – w klubie z męskim striptizem?
- Jesteście niemożliwe! - wrzasnęłam
- Powiedz nam, że to zły pomysł to pójdziemy do Pandemonium i posiedzimy troche w loży – mruknęła Maia
- Ughh nie możemy poskakać po kilku klubach a potem w Pandemonium zabić kilka demonów? - zaproponowałam dziewczynom, a one natychmiast uśmiechnęły się szeroko
- Nam pasuje! - krzyknęły obie w tej samej chwili
- Dobra.. to wychodzimy za 2 godzinki. Macie czas się przyszykować w coś super, a potem przyjść do mnie. Narazie gdybyście mogły to chciałabym zostać sama z mamą
- Oczywiście – odpowiedziała Izzy i razem z wilkołaczycą wyszły z pokoju

Moja mama siedziała na łóżku pare metrów ode mnie. Patrzyła swoimi szmaragdowymi oczami z miłością. Delikatnie poklepała miejsce obok niej. Bez zastanowienia podeszłam i usiadłam obok niej. Impulsywnie przytuliłam się do niej i poczułam jak po moim policzku spływa jedna łza, a na drugim kolejna.

- Clary, skarbie. Wiem, że się denerwujesz, ale zapamiętaj on Cie kocha, a Ty jego. Żadne z was nie zrezygnuje z siebie nawzajem – wyszeptała Jocelyn do mojego ucha
- Ja to wiem mamo, po prostu ten cały stres, a teraz jeszcze nie mogę go zobaczyć..
- Córeczko będziecie się widzieć do końca dni, wytrzymasz – powiedziała odsuwając mnie od siebie na taką odległość by mogła spojrzeć mi w oczy. Delikatnie kciukami wytarła łzy z moich zaróżowionych policzków.
- Masz rację. Powinnam przestać histeryzować. Zmieniając temat jak się czujesz? - zapytałam patrząc na jej uwypuklony brzuch
- Dobrze, ale najgorsze przede mną. Dziecko zacznie dawać w kość przez to, że Luke jest wilkołakiem a ja nocnym łowcą
- Nie miałam okazji tego powiedzieć wcześniej, ale kocham Cię mamo i cieszę się Twoim szczęściem – powiedziałam z całą miłością jaką darzyłam moją mame.
- Ja Ciebie też córeczko, ale martwi mnie to, że tak szybko wyfruwasz z mojego gniazdka – odparła ze smutnym uśmiechem.
- Wiem mamo – wyszeptałam
- Dobrze skarbie, wpadnę jutro zobaczyć jak Izzy z Maią Cie wyszykowały. Muszę odpocząć – pocałowała mnie w czoło i wyszła

Zostałam sama ze swoimi myślami. Spojrzałam na zegar i miałam jakieś 45 minut do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam moje długie włosy. Podeszłam do szafy i wybrałam jakiś strój.

Zrobiłam delikatny makijaż z różowym cieniem i czarną kreską na oku. Włosy podpięłam delikatnie z tyłu. W tym momencie do pokoju weszła czarnowłosa z likantropką.

- No, widzę, że potrafisz się wyszykować bez mojej pomocy – powiedziała Izzy z zachwytem
- No to co? Idziemy się zabawić! - krzyknęła Maia wyrzucając w góre pięść

Czeka mnie długi wieczór pełen tańca, alkoholu i co najważniejsze zabijania demonów.


~Oczami Jace'a~

Już jutro moja ukochana zostanie moją żoną! Ciesze się, a jednocześnie martwię czy podołam temu zadaniu. Co jeśli w jakiś sposób ją zranie? Albo co gorsza zawiode?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie strumień wody i uderzenie wiadrem. No tak mogłem się domyślić, że Jonathan, Alec i Magnus wymyślą jakiś żart. Klasyczne wiadro z wodą na drzwiach. Uśmiałem się, że hej..

~Pare godzin później~

Na moim wieczorze mieliśmy polowanie na demony w Milwaukee. Gdy wróciliśmy, do rezydencji w Idrysie, w super humorach od razu położyliśmy się spać. Rano obudził mnie hałas i szuranie w moim pokoju. Przetarłem oczy by następnie je otworzyć. Gromadka chłopaków krzątała się szykując mój garnitur i ochoczo o czymś rozmawiając. Wstałem a następnie bez słowa skierowałem się pod prysznic. Woda z żelem pod prysznic obmyła moje ciało nadając mu delikatny zapach. Wyszedłem z pokoju i chłopaki zaraz na mnie naskoczyli

- Mamy tylko 2 godziny by przygotować Cię na Twój ślub – powiedział brat Clary
- Najgorzej będzie ułożyć Ci włosy, ale moje palce i brokat poradzą sobie z tym – mruknął Magnus ubrany w fioletowy garnitur z zieloną koszulą w całości obsypany brokatem. Wyglądał ... ciekawie
- A ja zadbam o to by... yyy... byś wyszedł z tego pokoju prosto do ogrodu nie zaglądając do swojej narzeczonej? - mruknął Alec, ale mogę przysiąc że brzmiało to jak pytanie za co Magnus posłał mu kuksańca w ramie.
- Okej, okej to bierzmy się do roboty tylko dajcie mi się ubrać – warknąłem i wziąłem przygotowany dla mnie strój. Poszedłem za parawan i szybko go założyłem.

Gdy wyszedłem zza parawanu natychmiast podszedłem i usiadłem na stołku. Jonathan z Magnusem kręcili się wokół mnie robiąc mi włosy, a mój parabatai przyglądał się z boku.
Po skończonych przygotowaniach zostałem skierowany wprost do ogrodu pod ołtarz. Mój brat musiał mnie pilnować bym nie wkradł się do pokoju ukochanej w innej części rezydencji. Wszyscy wszystko zorganizowali tak byśmy się nie zobaczyli przed ślubem.
W ogrodzie było pełno kwiatów w najróżniejszej gamie kolorystycznej. Ołtarz przystrojony był w lawende a do niego prowadził biały dywan. Po obu jego stronach znajdowały się białe krzesła przyozdobione materiałem w kolorze jasnego fioletu. Co one uparły się tak na ten kolor!?
Gdzieś dalej był przyszykowany teren do zabawy, stały stoły przyozdobione kwiatami w wiadomo jakim kolorze na których spożyjemy już niedługo posiłek.
Stałem i patrzyłem jak wszyscy goście przychodzą, a następnie zajmują miejsca. Każde miejsce było zajęte, mój parabatai stał po mojej prawej robiąc za mojego świadka. Denerwowałem się aż w końcu usłyszałem orszak weselny. Zobaczyłem zbliżającą się postać. To była ona

~Oczami Clary~

Rano obudziłam się przez promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Szybko popędziłam do łazienki i wzięłam relaksacyjną kąpiel. Dobrze zrobiła na ogarniające mnie zdenerwowanie. Gdy wyszłam z pomieszczenia do swojego pokoju ujrzałam Isabelle z Maią z kuferkiem kosmetyków, szczotkami i różnego rodzaju elektrycznymi urządzeniami. Na łóżku leżał pokrowiec z moją suknią.

- Ubierz się a my przygotujemy ten pokój w salon piękności – mruknęła Izzy, która ubrana była w piękną sukienke.

Wzięłam pokrowiec i ruszyłam za parawan. Gdy wyszłam zza niego moja przyjaciółka Maia zapiszczała

- Oooouuuu Clary ślicznie wyglądasz!
- Poczekaj aż z nią skończymy – odpowiedziała Izzy z uśmiechem i błyskiem w oku.

Usiadłam na stołku i cierpliwie czekałam aż nałożą mi makijaż, oraz włosy. Nie trwało to szczególnie długo. Wstałam i zaczęłam wkładać moje szpilki. Do pokoju weszła mama z Lukiem i Jonathanem. Jocelyn poleciały łzy, prawdopodobnie ze szczęścia i rzuciła się by mnie przytulić

- Skarbie wyglądasz przepięknie, dziewczyny dziękuje wam!
- W końcu to za chwilę będzie moja siostra, siostry muszą sobie pomagać – powiedziała miłym tonem czarnowłosa
- Clary jesteś olśniewająca – powiedział Luke przytulając mnie i moją mame
- Luke ma rację, jeśli ten palant Cię skrzywdzi zabije go – odparł Jonathan. Po chwili cała nasza czwórka przytulała się. Musiało to wyglądać bardzo słodko
- No cóż nie chce przerywać tych chwil, ale Clary czegoś brakuje – wyszeptała Maia
- Czego?
- Bukietu – podała mi do ręki śliczny bukiet – oraz podwiązki – zanurkowała pod moją suknie by móc ją założyć. Gdy to zrobiła przytuliłam ją by szeptem jej podziękować. Podeszłam do Isabelle, ale nim wyciągnęłam do niej ręce ona już trzymała mnie w swoich ramionach. Również jej ciepło podziękowałam.

No czuje się gotowa. Ciekawe czy mój ukochany mnie rozpozna?

Miałam wyjść tylnym wyjściem prosto do ogrodu. Zaprowadzić mnie mógł albo Luke albo Jonathan. Była to ciężka decyzja, ale stwierdziłam, że najlepiej będzie gdy zrobi to mój brat. Mój nowy ojczym nie miał mi tego wcale za złe.

- Zrób wszystko bylebym nie upadła, słyszysz? - powiedziałam po cichu do brata gdy Izzy dawała nam znak, że puszczają muzyke i powinniśmy wychodzić
- Spokojnie księżniczko – wyszeptał

Szliśmy po dywanie wprost do ołtarza. Każdy odwracał się i spoglądał na nas z zachwytem. Moja druhna szła za nami. Pewnie na wypadek gdybym się wywaliła, mogłaby wtedy odwrócić uwagę by Jon mnie podniósł.
Spojrzałam na ołtarz.

Stał tam Jace. Mój Jace. Anioł. Mój anioł. Ten, którego kocham całym sercem, umysłem i całą sobą. Ten, któremu oddałam się całkowicie

~Oczami Jace'a~

Szła tam ona. Moja Clary. Anielica. Moja anielica. Ta jedyna, którą kocham i cenię bardziej niż moje własne życie. Ta, która połączyła swoją dusze z moją oraz własne ciało z moim ciałem.
Wyglądała cudnie. Suknia podkreślała wszystkie jej atuty.
Podeszła do mnie, a jej ręka została oddana mi przez jej brata. Skinąłem mu głową w ramach podziękowania. Nie odrywałem od niej wzroku. Jest taka piękna i delikatna mimo, że waleczna.
Nie skupiałem się na słowach konsul, byłem tylko wpatrzony w moją ukochaną.

- Witam wszystkich. Pojawaliśmy się tutaj ze względu na ceremonię dwójki utalentowanych nefilim. To co dzisiaj się wydarzy połączy ich dusze i ciała na zawsze. Na sam koniec narysują runę zapieczętowującą ich związek, oraz oznaczającą ich miłość i oddanie. Czy jesteście pewni, że tego chcecie? – powiedziała głośno i wyraźnie konsul
- Tak – wypowiedzieliśmy razem
- Clarisso Adele Morgenstern czy bierzesz Jonathana Christophera Herondale za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak
- Jonathanie Christopherze Herondale czy bierzesz Clarisse Adele Morgenstern za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak
- Wymieńcie się obrączkami – Alec szybko i zręcznie je podał, w szybkim tempie nałożyliśmy je sobie wzajemnie patrząc głęboko w oczy.
- Teraz czas byście użyli tych oto złotych stel – cichy brat trzymał w rękach czerwoną poduszkę z przedmiotami – by wypalić na swoich dłoniach runę waszego małżeństwa. Podczas tego wypowiadajcie przysięge, którą przygotowaliście wcześniej.

Bez słowa wzieliśmy stele i podaliśmy sobie lewe dłonie by prawymi móc rysować. Zaczęliśmy w tym samym momencie. Na przemiennie wymawialiśmy słowa przysięgi. Rozpoczynała ją Clarissa.

Jeśli kiedykolwiek odejdziesz
Przez resztę życia będę szukała drogi do Ciebie.
- Jeśli kiedykolwiek się zlękniesz
Przez resztę życia będę szukał sposobu, by zabić Twój lęk.
- Jeśli kiedykolwiek zwątpisz
Przez resztę życia będę stała obok Ciebie, byś wiedział, że jestem Twoim oparciem.
- Jeśli kiedykolwiek odwrócisz wzrok
Przez resztę życia będę szukał Twoich oczu w każdym mroku.
- Jeśli kiedykolwiek zatęsknisz
Przez resztę życia będę ciągle obok Ciebie, byś już nie tęsknił.
- Jeśli kiedykolwiek zapłaczesz
Przez resztę życia będę ocierał Ci łzy miłym słowem, przytuleniem.
- Nigdy nie zatęsknisz,
Bo nigdy Cię nie opuszczę.
- Nigdy nie przestaniesz kochać,
Bo nigdy nie dam Ci do tego powodu.
- Nigdy nie odczujesz braku,
Bo zawsze będę wszystkim, czego potrzebujeszwypowiedzieliśmy to zdanie razem z niewiarygodną czułością

Zostały nam ostatnie wyrazy do wypowiedzenia. Runy były gotowe. Spojrzeliśmy głęboko w swoje oczy i wypowiedzieliśmy to niemalże jednakowym głosem tak jakby nasze dźwięki splotły się ze sobą

Przysięgam.
Na zawsze.
Do końca życia niezmiennie.
Kocham Cię.

Usłyszałem cichy kobiecy szloch. Pewnie Maryse i Jocelyn płakały.

- Według waszego prawa, ogłaszam Was nefilim mężem i żoną. Możesz pocałować Panne Młodą - rozbrzmiał głos cichego brata

Gdy usłyszałem cenne dla mnie zdanie przycisnąłem moje wargi do ust ukochanej. Zatopiliśmy się w czułym a zarazem delikatnym pocałunku. Kątem oka zauważyłem, że wszyscy wstali ze swoich miejsc i zaczęli klaskać. To było coś cudownego. Gdy oderwaliśmy się z Clary z dość krótkiego pocałunku spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy mocniej splatając nasze palce.

- Razem? - zapytałem
- Razem – odparła i oboje popędziliśmy w stronę stołu.

6 komentarzy:

  1. Cudo czekam na next ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. AHJAHDKAJH!!!!!! Rozdział PIĘKNY! WZRUSZAJĄCY! CUDOWNY! Sukienka Clary przepiękna <3 Jace i Clary nareszcie małżeństwem! JEJUJEJUJEJU!!! <3 Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo spodobał mi się twój blog, dlatego mam zaszczyt nominować cię do nagrody Liebster Blog Award! WIĘCEJ NA: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/04/liebster-blog-award.html

      Usuń
  3. Achh aż się łezka w oku zakręciła! W końcu małżeństwo <3
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Na reszcie ślub. Jak ja uwielbiam śluby. Życzę weny. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  5. ŚLUB! Idealnie! Pięknie! <3 CUDOWNIE! Czekam na nexta!!!

    P.S. Mam zaszczyt mianować cię do LBA! Więcej informacji znajdziesz tu---> http://on-aniolem-ona-demonem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń