sobota, 2 lipca 2016

Księga II Rozdział 17 i 1/2 - Wy byliście niewiele starsi!

~Oczami Jace'a~

Niecierpliwie czekaliśmy całą rodziną w naszej rezydencji. Nie mogłem się doczekać, aż rudowłosa wróci z Kylie po którą pobiegła podczas ataku. Zastanawiałem się cały czas odkąd przybyliśmy do Alicante dlaczego horda demonów zaatakowała nas w Instytucie bo przecież nigdy nie robiły tego w takiej ilości. Jest to baza nie do przebicia. Każdy gwóźdź zrobiony jest ze stali, srebra lub elektrum, a na dodatek znajduje się na uświęconym miejscu. Ktoś kto nie jest nocnym łowcą nie mógł wejść przez drzwi, więc mamy pewność, że demony nie wdarły się do środka.

Wreszcie pojawiła się moja żona z córką. Jocelyn od razu zareagowała biegnąc do córki i pochwycając wnuczkę w swoje ramiona by za pewne ją uśpić. Podbiegłem do ukochanej po czym mocno ją przytuliłem. Wiedziałem, że nic jej się nie stanie, a mimo to bałem się. Bałem się, że w jakiś sposób zabezpieczenia zostaną przełamane i wszystkie te pomioty szatana ją zaatakują.

Clary streściła nam wszystko od momentu kiedy wyrwała się z mojego uścisku. Wśród nas panowało teraz zmieszanie, szok i niedowierzanie. Malcolm - Nocny Łowca, który kilkanaście lat wcześniej uratował moje oczko w głowie. Chodzący na misje, zabijający demony i wracający w całości umazany posoką demona przez co każdy strój trzeba było wyrzucać bo do niczego więcej się nie nadawał.

Skoro on był przeciwko nam w mojej głowie zaczęło kłębić się milion myśli oraz pytań. A co jeśli Tris wiedziała o wszystkim i dawała złudzenie, że jest z nami, nefilim? Szkoda, że są to tylko spekulacje, a całej prawdy nie znamy.

Siedzieliśmy w salonie obmyślając plan bo bez niego nie możemy działać. Przeciwko takiej chmarze demonów rzucilibyśmy się na pewną śmierć.

- Musimy zwołać zebranie w sali anioła. Nie mamy wyjścia bo Asmodeusz próbuje wywołać pewną wojnę, a do tego potrzebujemy ludzi. Potrzebujemy każdego nefilim jakiego tylko można zwerbować - powiedział Alec, a każdy z wszechobecnych w pomieszczeniu zgodził się z nim za pomocą kiwnięcia głowy.
- Robert idź natychmiast zawiadomić konsul, Maryse złóż wizytę wszystkim naszym przyjaciołom stacjonującym w Idrysie. Isabelle, Jonathan, Alec oraz Magnus wyślijcie ognistą wiadomość do naszych znajomych na całym świecie by jak najszybciej zjawili się w stolicy. A my z Clary pójdziemy do sali anioła czekać na wszystkich którzy są w Alicante. Do roboty rodzinko!
- Tato a my? - zapytał Tobias. Spojrzałem na niego po czym rozczochrałem mu włosy
- A Ty mistrzu zostajesz razem z siostrami, kuzynem i babcią tutaj w rezydencji.
- Ale to nie sprawiedliwe! Mamy 16 lat i całkowite prawo do brania udziału w wojnie! - tupnęła Elena by wzmocnić ton tego co powiedziała.
- Właśnie! Macie tylko 16 lat, bez dyskusji - warknąłem
- Wy byliście niewiele starsi jak zabiliście Valentine'a! - fuknęli oboje, a ja spojrzałem na rudowłosą. Nienawidziła tego tematu mimo wszystkich lat.
- Teraz przesadziliście! Zostajecie tutaj - odparłem na odchodne.

Złapałem ukochaną za rękę i wolnym krokiem zmierzaliśmy ku sali anioła. Clary ani razu nie odezwała się. Wszystko prawdopodobnie przez dzieci, które zaczęły nielubiany przez każdego w naszej rodzinie temat. Nie wyobrażam sobie jaką przykrość musiało jej to sprawić.

Dotarłszy na miejsce czekaliśmy na pozostałych nefilim, którzy są na tyle blisko by dotrzeć na główny plac w jak najkrótszym czasie. Pomieszczenie bardzo mozolnie zaczęło wypełniać się innymi nocnymi łowcami. Jedni byli nam znani bardziej, a drudzy mniej.

Jak tylko sala się zapełniła stanąłem z rudowłosą na samym środku. Ludzie szeptali między sobą, pokazywali na nas palcami lub patrzeli z obawą. Z ich twarz można było odczytać pytania " Co się dzieje?" " Co oni tutaj robią?" i wiele, wiele innych.

- Witajcie wszyscy nefilim. Zwołaliśmy was wszystkich nie bez powodu. Dzisiejszego wieczora horda demonów zaatakowała nasz Instytut w Nowym Jorku. Ze względu na ich ogromną liczbę nie mogliśmy się podjąć walki, więc zmuszeni byliśmy uciekać do naszej stolicy. - urwałem by zaczerpnąć powietrza - Jak wiadomo wiele lat temu urodziły nam się dzieci, z pomocą aniołów dowiedzieliśmy się, że Asmodeusz pragnie ich mocy. Czekaliśmy na jakikolwiek ruch z jego strony i przy pierwszej sposobności spróbował nam wypowiedzieć wojnę. Prosimy was o pomoc. Nie uda nam się go pokonać bez waszego wsparcia.
- Niby dlaczego chce akurat waszych dzieci? - zapytał jeden z nefilów
- Ja i Jace mamy więcej krwi anioła niż inni Nocni Łowcy. Nasze dzieci są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. - odparła dumnie moja ukochana żona.
- O jakich to mocach mowa?
- Właśnie co macie na myśli mówiąc moce?
- Zaczekajcie. Zjawimy się tu ponownie za godzinę, a wtedy wam pokażemy co mamy na myśli mówiąc, że nasze dzieci są w pewien sposób utalentowane - powiedziałem po czym ruszyliśmy wspólnie do wyjścia zostawiając wszystkich innych w sali.
- Wiesz, że one mogą się nie zgodzić - zapytała.
- Wiem, ale potraktują to jako zabawę - odparłem



I w ten oto sposób rozwijam powoli fabułę! Jutro kolejny rozdział dla was moi mili tak jak obiecałam w piątek :3

3 komentarze:

  1. Cuuuudo ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Noooo i to lubię! ;)
    Oj dzieje się dzieje!
    Czyli jutro next? ;) wow!
    Ah, myślę i ja, zE uda mi sieu dodac ;)
    A Elena? KOCHAM TO DZIECKO! ^^ <3

    OdpowiedzUsuń