~Oczami Jonathana~
Po wyjściu mojej siostry i szwagra w sali anioła wybuchła kłótnia. Jedni kłócili się o to czy to o czym mówią państwo Herondale jest prawdą oraz czy warto z nimi walczyć, a drudzy uparcie twierdzili, że jest to tylko sztuczka by przyciągnąć ich uwagę. Jak tylko słyszałem tych drugich to krew się we mnie gotowała, a serafickie ostrze zaczynało mnie uwierać. Jak mogli podważać słowa tak wspaniałych nefilim jakimi są Jace oraz Clary?
Oczywiście usłyszałem też takie rzeczy, że być może ja w dalszym ciągu jestem demonem i stoję za atakiem na Instytut. Miałem ochotę wstać, a następnie przywalić takim ludziom, ale obecność Izzy działała na mnie kojąco. Czarnowłosa mocno objęła moją dłoń swoją znacznie drobniejszą aczkolwiek w dalszym ciągu niebezpieczną po czym ścisnęła mocniej dodając mi otuchy. Dodatkowo fakt, że Noah pojawi się razem ze swoim kuzynostwem napawa mnie spokojem.
Czas oczekiwań dłużył się niemiłosiernie, a nocni łowcy w dalszym ciągu wygłaszali swoje opinie. Gdy tylko masywne drzwi otwarły się z hukiem, a w nich pojawiła rodzina Herondalów oraz Jocelyn z Kylie na rękach i z Noah przy boku. Miał prawo wiedzieć co się dzieje, ale pod żadnym pozorem nie dopuściłbym by brał udział w walce. W tamtej chwili na sali zapanowała grobowa cisza jakby to co się wcześniej działo nie miało w ogóle miejsca. Rudowłosa z blondynem oraz 16-letnimi bliźniakami ruszyli spokojnie w stronę środka by każdy mógł wszystko dokładnie zobaczyć.
- Drodzy nefilim! Chcielibyśmy wraz z żoną aby talenty naszych dzieci pozostały tylko wśród nas. Prosimy was o całkowitą dyskrecję w związku z tym co się tutaj stanie - rzucił głośno Jace po czym zaczął coś mówić do dzieci. Prawdopodobnie wyjaśniał im co mają robić, a one ochoczo kiwały głowami na zgodę.
Clary wyciągnęła swoje serafickie ostrze, Hesperosa, po czym pewnym ruchem rozcięła całą dłoń. Pokazała jak krew spływa po jej ręce, a następnie podała ją Elenie. Dziewczynka ze skupioną miną uniosła swoje mniejsze dłonie nad ranę by po chwili pojawiło się światło. W sali rozległy się westchnienia oraz ciche szepty " Jak ona to zrobiła?" "niemożliwe". Po chwili rudowłosa pokazała zasklepioną ranę, która teraz jest tylko cieniutką linią w kolorze skóry. Kolejnym krokiem było narysowanie czegoś na kartce przez moją siostrę. Zapytała zgromadzonych ludzi w sali co ma namalować, a oni jednogłośnie odparli "nóż", więc dziewczyna wzięła się do pracy.
W chwili gdy Herondalówna była zajęta rysowaniem, a jej córka spoglądała na ciągnące się na kartce kreski Jace prezentował talenty Tobiasa. Na pierwszy ogień poszło oczywiście leczenie, które wywołało ten sam zachwyt co u jego siostry. Potem nadszedł czas na walkę między ojcem i synem. Żaden z nich nie oszczędzał drugiego, a oboje wykonywali przy tym takie akrobacje, skoki oraz wbiegnięcia po ścianach, których żaden nocny łowca nie nauczyłby się mimo tylu lat. Blondyn w pewnym momencie krzyknął do Tobiego "Teraz!", a zielonooki po krótkim zawahaniu się wystawił ręce, z których buchło światło przez co Jace poleciał kilka metrów dalej.
Wracając do zielonookich kobietek Elena właśnie wyciągnęła z kartki ostrze i aby pokazać, że jest prawdziwe rzuciła nim w ścianę. Nóż zatopił się w niej jak w maśle.
Nocni Łowcy będący na sali chyba nie wiedzieli jak zareagować, ponieważ w dalszym ciągu panowała grobowa cisza przerywana od czasu do czasu przez ciche szepty. Moja siostra z rodziną dumnie stała na samym środku czekając na to co powiedzą nasi pobratymcy. Niektórzy z nich wstali i z nieznanego nam kompletnie powodu zaczęli klaskać wywołując w całej rodzinie zmieszanie. Po chwili podobnie postąpiła cała sala. Wiwaty się nie kończyły, ale wreszcie na sam środek wyszła konsul. Uciszyła wszystkich gestem jednej dłoni.
- Nocni Łowcy! Przed chwilą miał tutaj miejsce pokaz umiejętności nowego pokolenia zrodzonego z córki Valentine'a Morgensterna oraz Jocelyn Fairchild oraz syna Stephena i Cecile Herondalów. Z całego serca proszą nas o pomoc w pokonaniu Pana Piekieł wraz z jego podwładnymi. Co wy na to?
- Będziemy walczyć! - krzyknęli jednogłośnie.
Nasza rodzina spokojna o to, że mamy sojuszników w bitwie mogła wreszcie wrócić do rezydencji. Aczkolwiek żadne z nas nie spodziewało się, że zastaniemy tam pewną młodą, zgrabną blondynkę o zielonych oczach, która niecierpliwie na nas czekała. Jak tylko weszliśmy do domu Isabelle rzuciła się na nią rozpoznając w nich dziewczynę, która wiele lat temu mocno zalazła jej za skórę.
Kurde.. mam zaćmienie mózgu i nie wiem kim jest owa blondynka. Chyba że to nowa postac, wiec jestem spokojna xd rozdział świetny! Akcja pomalutku idzie do przodu i trzyma w napieciu ;)
OdpowiedzUsuńTak dalej, młoda <3
Jestem kompletnie zawiedziona, że nie znasz tej zacnej postaci, która miała "jakieś tam" znaczenie w Księdze I.
UsuńDo kąta marsz!
No dobra ;/ ide wertowac ksiege pierwsza ;)
UsuńPiętnaście minut później...
Ha! Już wiem ;p
I'm geniusssss ;D
Cudo czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńMi to chyba jedynie Tris do głowy przychodzi 😀
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny czekam na next❤
ta mi też tylko Tris przyszła do głowy
OdpowiedzUsuń