~Oczami Clary~
W Instytucie trwa właśnie wielkie pakowanie. Elena i Tobias skończyli 16 lat, więc postanowiliśmy jednogłośnie wysłać ich do Instytutu we Włoszech. Powinni zobaczyć kawałek świata, a przy okazji poznać techniki innych Nocnych Łowców choć Jace mówi, że najwięcej nauczą się przy nim, ponieważ jest Najlepszy z Najlepszych. Gdy go wyśmiałam spojrzał się na mnie spod byka i nie odzywał kilka dni, więc sądzę, że musiało to urazić jego wybrzmiałe ego.
Isabelle jest wniebowzięta wyjazdem mojej córki bo może wreszcie swobodnie pobiegać po sklepach szukając czegoś dla Eleny, Emmy i naszej malutkiej Kylie. Próbowała mnie wyciągnąć, ale rzecz jasna się nie zgodziłam, ponieważ muszę zostać w Instytucie. Organizujemy dzisiaj kolację pożegnalną, a jak powszechnie wiadomo Izzy nie powinna wchodzić do kuchni bo magicznie sprawia, że jedzenie staje się nie jadalne.
Jonathan z Aleciem oraz moim blondynem siedzą w salonie zabawiając męską część dalszego pokolenia. Z tego co słyszę grają w jakąś grę podzieleni na drużyny i mój mąż jak zwykle wyzywa szwagra jaki to jest beznadziejny. Zwyczajny dzień Nocnych Łowców.
Tris i Malcolm są tutaj jak duchy. Nie widać, nie słychać, więc nie ma co o nich powiedzieć. Chyba, że to iż się trochę zestarzeli, ale to żadna nowość.
Maryse i Robert porządkują papiery na górze, ale na całe szczęście nie musimy się martwić, że się pozabijają będąc sam na sam.
Skończyłam przygotowywać zapiekanki, ciasta i zupę krem gdy do kuchni wpadła zdyszana Isabelle. Normalnie spodziewałabym się kogoś zalanego potem z ułamanym obcasem po kilku godzinach zakupów, ale moja parabatai jest doskonała w każdym calu. Na stole położyła kilkanaście różnokolorowych toreb, a za nią ledwo człapała się Elena z wózkiem oraz Emma.
- Izzy znowu nie dałaś dzieciom spokojnie pooglądać ubrań tylko je ganiałaś po całym centrum? - zapytałam widząc strudzone miny szkrabów.
- No...nie.. To znaczy może trochę, ale zobacz ile pięknych ubrań im kupiłam!
- Zabierz te torby w tej chwili jeśli chcesz mieć buty w całości. Zaraz podam obiad, a Ty mi się tu rozwaliłaś z tym. - odparłam wyjmując zastawę i sztućce - dzieci lećcie umyć ręce i powiedzcie chłopakom i dziadkom, że kolacja będzie za 5 minut.
Jak tylko wszyscy wynieśli się z kuchni mogłam spokojnie zastawić stół. Na samym środku ułożyłam wazon z bukietem kwiatów, małe świeczki oraz półmiski z jedzeniem a do tego napoje w dzbankach. Wszystko wyglądało smakowicie i co najważniejsze dla dzieci - kolorowo.
Przebrana w sukienkę czekałam aż wszyscy się pojawią, a gdy już to zrobili zasiedliśmy przy stole. Na samym czubku stołu usiadł Robert, a po jego prawej Maryse. Następnie usiadł Alec z Magnusem, Isabelle z Jonathanem oraz dwójką dzieci. Kolejno usiadł Jace ze mną, Kylie i bliźniętami by na samym końcu mogła zasiąść Jocelyn z Lukiem..
Cała rodzina była w doskonałym nastroju, każdy śmiał się i rozmawiał mocno przy tym gestykulując. Kylie miała problemy z jedzeniem, więc karmiłam ją ku uciesze dziewczynki. Jak tylko zauważyłam, że zrobiła się śpiąca zaniosłam ją do pokoju na górze. Wróciwszy do stołu zauważyłam, że każda para trzyma się za ręce - nawet Maryse z Robertem.
Usiadłszy koło męża chwyciłam jego dużą dłoń w swoją mniejszą po czym mocno ścisnęłam. Niestety rodzinne chwile zawsze muszą zostać przerwane. Poczuliśmy straszne szarpnięcie i wszystko wokół nas się trzęsło.
- Co się dzieje? - krzyknęła Isabelle mocno chwyciwszy się stołu
- Nie wiem, sprawdzimy - odparł Jon, a po chwili zniknął z Jace'm i Aleciem.
Każdy kto został przy stole mocno się go chwycił gdyż wstrząsy w żadnym stopniu nie ustawały. Po kilku minutach, które zdawały się być wiecznością, wrócili nasi mężczyźni.
- Mamy problem. Ogromny. Na zewnątrz dobija się dziesiątki demonów. Nie mamy żadnych szans. Clary narysuj bramę! - powiedział Jace, a ja oderwałam się od stołu.
Na największej pustej ścianie narysowałam dla nich portal by się przenieśli do Alicante. To tam zawsze uciekaliśmy w razie ataku na Instytut. Upewniwszy się, że zaczynają przechodzić przez bramę ruszyłam do schodów, ale zatrzymał mnie uścisk na nadgarstku.
- Clary co Ty robisz? Musimy stąd iść zanim demony przebiją się przez zabezpieczenia! - warknął w moją stronę blondyn.
- Kylie została na górze, muszę po nią biec. Wy przejdźcie przez bramę, a ja narysuje nową. Puść mnie - odparłam
- Obiecaj, że wrócisz i nie zrobisz nic lekkomyślnego.
- Obiecam jeśli ty też obiecasz. Znam Cię.
- Obiecuję
- W takim razie i ja obiecuję. A teraz do zobaczenia! - krzyknęłam po czym wyrwałam się z uścisku i czym prędzej pobiegłam do córki.
Wbiegałam po schodach jak szalona, a gdy już byłam blisko sypialni Kylie zostałam przyparta do ściany. Moim oczom ukazał się Malcolm. Pytanie tylko co on tu robi?
- Malcolm puszczaj! Musimy stąd uciekać. Demony atakują Instytut!
- Wiem o tym.
- Co jest z Tobą nie tak? - fuknęłam w jego stronę.
- Największą przyjemność sprawi mi Twoje cierpienie gdy będziesz obserwować jak zabijamy Twoją rodzinę. Osobę po osobie, a dzieci zabierzemy. Możesz tego uniknąć jeśli tylko wyjawisz talenty Twoich bachorów. Zegar tyka kochana.
- Nic Ci nie powiem! Od kiedy pracujesz z demonami?!
- Od zawsze skarbie. Nie zabiję Cię teraz. Będę napawać się Twoim zmartwieniem, niepokojem i cierpieniem - odparł po czym zniknął tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Co jest do cholery?
Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam do córki. Pochwyciwszy płaczącą Kylie w ramiona szybko narysowałam bramę dzięki której pojawiłam się w rezydencji Herondalów. Jocelyn od razu odebrała mi małą i poszła ją uspokoić a następnie z powrotem ułożyć do snu.
Czy właśnie nadchodzi wojna w Świecie Cieni czy mi się wydaje?
Tak wiem krótki, ale mam dla was niespodziankę. Jako, że wstałam 30 minut temu, a do pracy wychodzę za 20 pomyślałam "Hmm.. jutro weekend, a ja mam wolne to wynagrodzę te kiepskie rozdziały na blogu wstawiając w SOBOTĘ I NIEDZIELĘ około 19/20 po jednym rozdziale"
Tak! Dobrze przeczytaliście! W weekend pojawią się 2 rozdziały a w poniedziałek dostaniecie jeszcze standardowo 1!
Wiem doskonale o tym, że was zaniedbuje, a rozdziały nie są takie jak kiedyś. Postanowiłam w pewnym stopniu wam to zrewanżować.
CO WY NA TO?
A do tych co czytają moje opowieści na wattpadzie : rozdział mam napisany i wstawię go jak będę jechać do pracy bo teraz muszę na prawdę uciekać. Buziaki!
No ! I się zaczyna! ;)
OdpowiedzUsuńMalcolm, Ty gnoju! Nareszcie pokazałeś swoją prawdziwą facjatę! -,-
Clary musi to wszystko powiedzieć reszcie! I to szybko!
I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że wyjazd odwołany, chyba, że pojadą z kimś.
O Razjelu kochany! Dlaczego przyprawiasz mnie o zawał serca?!
A co z Tris? Heh
Ja teraz własnie mecze się z pewnym fragmentem rozdziału -,-
Valentinie w mordę kopany! Aż tyle rozdziałów? Hoho.
Twoje winy siostro zostały wybaczone! ;D
Cóż, życzę miłego dnia <3
Valentine w mordę kopany? KOCHAM CIĘ ZA TO <3
UsuńI love you too <3
UsuńCudo czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńczekam na next <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://finalpaage.blogspot.com