niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 18 - "- Obiecaj mi coś [...] - Obiecuję" oraz rozdział 19 - no to ja zabiorę tego palanta

Rozdział XVIII

~Oczami Jonathana~

Usłyszałem wrzask Clary i jak najszybciej pobiegłem w stronę z którego dochodził ten dźwięk. Szukałem jeszcze chwile moją siostrę aż zobaczyłem ją przy ławce. Szturchała i mówiła do kogoś. Zamarłem. Tym ktosiem była Isabelle.

- Iz słyszysz mnie? Nie zasypiaj! Słyszysz nie zasypiaj! - krzyczała rudowłosa do niej i rysowała kolejne runy uzdrawiające
- Co się stało? - zapytałem wraz z Jace'm, który pojawił się sekunde po mnie. Wziąłem ją na ręce i skierowałem w stronę rezydencji. Nie ma co tracić czasu
- Nie wiem. Krwawiła z nadgarstków. Chyba je podcięła.. - powiedziała cicho Clart
- Musimy ją zabrać do rezydencji, opatrzyć wszystko i umyć przede wszystkim – powiedział Jace obejmując moją siostrę

Biegliśmy we trójke, ja z Iz w ramionach. Była taka piękna, mogła mieć każdego a mimo to próbowała odebrać sobie życie. Co się stało? Cóż chciałbym to wiedziec, może udałoby mi się jej pomóc. Po kilku minutach dobiegliśmy do rezydencji Herondalów. Oczywiście nic się nie zmęczyłem i jak burza wpadłem do salonu. Ułożyłem delikatnie czarnowłosą na kanapie a w tym czasie Jace przybiegł z apteczką. Zaczęliśmy we dwójkę opatrywać te płytkie już nacięcia. Clary przyglądała nam się z troską. Bała się o własną parabatai, przyjaciółkę a także wkrótce już szwagierke.
Wziąłem koc z fotela i nakryłem nim dziewczynę. Blondyn zabrał ze sobą moją młodszą siostrę i skierowali się na górę, a ja postanowiłem posiedzieć przy Isabelle. Wyglądała tak niewinnie, tak delikatnie a w rzeczywistości była zabójcza ze swoim batem. Poszedłem na chwilę do kuchni zjeść zapiekankę, która została z obiadu. Gdy to zrobiłem nalałem do dwóch szklanek soku z czarnej porzeczki i wróciłem do salonu. Postawiłem jedną szklankę na stole, a z drugiej zacząłem sączyć mój napój.
Siedziałem tak przy niej jeszcze jakiś czas dopóki nie zaczęła otwierać oczu. Mrugała kilka razy, najwidoczniej nie mogła przystosować się do sztucznego światła lamp. Rozejrzała się po pokoju i spojrzała na mnie. Jej oczy patrzyły w moje. Przeszywała mnie na wylot i mam wrażenie, że chciała zajrzeć głębiej, może nawet do mojej duszy. Ciemno brązowe oczy wpatrywały się we mnie bardzo długo. Postanowiłem przybliżyć się do niej, a gdy to zrobiłem nieświadomie złapałem ją za ręke. Nie zabrała jej, ale dalej patrzyła na mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy.

- Hej, jak się czujesz? - zapytałem troskliwie
- Hej, bywało lepiej – powiedziała zabierając dłoń i kierując wzrok na sufit. Jej nadgarstki były owinięte bandażami. Chciałbym móc pocałować jej rany. Wait! Co ja właśnie pomyślałem? To niedorzeczne przecież nic do niej nie czuje.
- Isabelle co się stało? - nie zaszczyciła mnie swym spojrzeniem – Proszę..
- Simon mnie zostawił... - wyszeptała głosem pełnum rozpaczy. Chwyciłem jej dłoń ponownie całując
- Idiota nie wie co stracił. Skoro Cię zostawił najwidoczniej nie doceniał jakie spotkało go szczęście – powiedziałem z delikatnym uśmieszkiem na twarzy
- Miło, że tak sądzisz – spojrzała na mnie i uniosła lekko kąciki swoich pełnych a także pięknych ust
- Nie myślę tak – jej wzrok stał się pusty, więc szybko dodałem z jeszcze większym bananem na ryju – Ja to wiem bo to jest szczera prawda – po tych słowach czarnowłosa rozpromieniła się
- A teraz obiecaj mi coś – powiedziałem
- Co?
- Nigdy więcej tego nie zrobisz – podałem jej szklankę z sokiem by mogła zwilżyć swoje gardło po całym dniu cierpienia
- Obiecuję – powiedziała i objęła mnie ramieniem. To było hmm... przyjemne a zarazem czułe. Może jednak coś do niej czuje? A może to po prostu fascynacja jej osobą.

Nie wiem. Dowiem się wszystkiego za jakiś czas. Na tą chwile nie chce Izzy niczego narzucać. Będe przy niej, a jak to się potoczy dalej zobaczymy

~Oczami Jace'a~

Razem z Clary bardzo martwiliśmy się o Isabelle. Na całe szczęście Jonathan jest przy niej cały czas, próbuje ją pocieszać i nie odstępuje na krok. Zyskał tym wszystkim w moich oczach. Jest to brat mojej ukochanej, więc powinienem żyć z nim w zgodzie. Lepiej go mieć za przyjaciela niż za wroga.
Rudowłosa była bardzo zmęczona, oczy zamykały jej się co sekundę. Gdyby chciała to mogłaby zasnąć w moich ramionach niestety ona non stop jęczy, że jak się chce iść spać to trzeba się najpierw wykąpać. Pomogłem jej dojść do łazienki i zostawiłem tam a sam położyłem się na łóżku czekając na moją kolej kąpieli. W pewnym momencie uderzyła mnie woń waniliowego żelu do ciała. Otworzyłem oczy i ujrzałem Clary. Natychmiast rzuciła we mnie poduszką mówiąc

- Ile razy mówiłam Ty brudasie, że w spoconych i brudnych od krwi ubraniach się nie kładzie na czystej pościeli! - ojojoj wkurzyłem ją. Natychmiast wstałem z łóżka i porwałem ją w objęcia. Nasz pocałunek początkowo był delikatny by potem stać się niesamowicie namiętnym pocałunkiem.
- No dobra, tym razem Ci wybaczam. Pacanie – powiedziała i podeszła do swojej toaletki by rozczesać piękne rude włosy

Poszedłem do łazienki by jak najszybciej zmyć z siebie cały pot i brud. Gdy to zrobiłem wyszedłem w samych bokserkach i to co ujrzałem wprawiło mnie w osłupienie. Clary zasnęła przy toaletce, czyli dzisiaj z upojnej nocy nici. Wziąłem ukochaną na ręce i położyłem na łóżku, a następnie położyłem się obok niej by nakryć naszą dwójkę kołdrą.

- Kocham Cię – powiedziałem i ucałowałem jej skroń


~3 dni później~

~Oczami Clary~

- Izzy czy Ty nie masz serca? Jest godzina 10 rano a Ty chcesz omawiać mój ślub? - mruknęłam zasłaniając usta ręką by ziewnąć w spokoju
- Kochana zostały niecałe 2 miesiące a wasza dwójka nie ma nic zaplanowane! Trzeba zamówić jedzenie, kupić stroje i inne duperele a najważniejsze wysłać zaproszenia!
- No dobra dobra to od czego zaczynamy Specjalistko? – powiedziałam posyłając najlepszy uśmiech jaki byłam w stanie
- Musimy wybrać któreś z zaproszeń. Masz tutaj do wyboru 4 warianty. Zależnie od tego, który Ci się spodoba tak dopasujemy wszystko inne na ślubie. - podsunęła mi 4 zupełnie różne zaproszenia. Oglądałam je w skupieniu
- Wydaje mi się, że to będzie najlepsze
- Dobry wybór, postawiłaś na delikatny kolor lawendowy. Bardzo dobrze. Wszystkie dodatki zobaczysz dopiero w dniu ślubu, a po suknie jedziemy dzisiaj. Potrzebna będzie przymiarka. Zrobie Ci taką imprezę weselną, której nie powstydziła by się Kate Middleton i Książe William – Izzy tryskała radością aż promieniowała. Dobrze widzieć, że już pogodziła się z odejściem Simona
- I jak ja mam Ci się odwdzięczyć? - zapytałam przytulając moją parabatai
- Wystarczy, że nie będziesz miała worów pod oczami, których nie będe potrafiła zakryć – uśmiechnęła się na samą myśl o malowaniu i czesaniu mnie
- Dobra koniec tych czułości, zbieraj manatki i jedziemy – powiedziała wstając z kanapy
- Już tylko powiem Jace'owi – podeszłam do schodów i krzyknęłam ile sił w płucach – wychodzę z Izzy! Kocham Cię !

Narysowałam bramę, pierwsza poszła moja przyjaciółka ze względu, że wiedziała gdzie mamy iść. Weszłam tuż za nią. Moim oczom ukazał się salon sukien ślubnych "A perfect dress". Weszłyśmy do środka i oniemiałam. Tam było chyba z 700 przeróżnych stroi. Czeka mnie nie lada wyzwanie

~4 godziny później~

Byłam już strasznie zmęczona, przymierzyłam 21 sukien i żadna nie podobała się Isabelle. Wyszłam w następnej i stanęłam przed czarnowłosą

- Jak Ci się ta nie spodoba to się poddaje i pójdę nago do ołtarza – powiedziałam rzucając rękoma w geście rezygnacji
- Clary... - urwała – Będziesz przepiękną panną młodą. A co do tego pójścia nago to CHYBA ŚNISZ!
- No już dobrze, czyli ta suknia jest idealna?
- Tak, przebierz się a ja pójdę ustalać termin przymiarki.
- Okej

Gdy się przebrałam a Isabelle omówiła wszystko mogłyśmy wreszcie wyjść. Skoczyłyśmy do pobliskiej kawiarni na kawę. Moja przyjaciółka zamówiła gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami a ja Latte z bitą śmietaną i adwokatem. Kelnerka po chwili przyniosła to co chciałyśmy, a my siedziałyśmy w ciszy popijając swoje napoje. Pierwsza odezwała się Izzy

- Clary muszę z Tobą pogadać – zaczęła dość niepewnie
- No słucham? - powiedziałam sącząc moją kawe
- Ostatnio zbliżyłam się z Jonathanem. Jak myślisz nie za szybko po Simonie? - spojrzała głęboko w moje oczy
- Kochałaś Simona, wiem o tym. Uważam, że po tym co Cię spotkało masz prawo być szczęśliwa i nie ważne kiedy. Najważniejsze jest to byś nie cierpiała – posłałam jej szczery uśmiech, a ona odwzajemniła ten gest
- Nie masz nic przeciwko?
- Nie, chcę tylko byś była szczęśliwa – wyszeptałam
- Dziękuję, ale wracając do Twojego ślubu to – zaczęła grzebać w torbie i wyjęła jakąś teczkę – Ile osób chcesz zaprosić?
- Te najważniejsze czyli rodzina moja i wasza, oraz nasi najbliżsi przyjaciele bądź znajomi. Myślę, że nie będzie więcej niż 50 osób. Niestety Simona też wypada zaprosić. Przykro mi, że będziesz się czuła niezręcznie
- Hej. O mnie się nie martw, to będzie TWÓJ najważniejszy dzień w życiu a ja to przeboleje – powiedziała szczerze bo było to słychać w jej głosie
- Jesteś niesamowita, ale może już wracajmy do rezydencji. Trzeba się pakować i wracać do Instytutu
- Tak masz rację, chodźmy


Wstałyśmy i ruszyłyśmy w jakiś zaułek bym narysowała bramę. Wróciłyśmy z powrotem do Alicante. Większość rzeczy była już spakowana, ale trzeba było dokończyć pakowanie naszych najważniejszych rzeczy. Po ślubie będziemy z Jace'm dalej mieszkać w Nowym Jorku ze względu na moje szkolenie. Jeszcze tylko niecałe 2 lata..


Rozdział XIX

~Oczami Isabelle~

Wszyscy wróciliśmy do Instytutu jakiś czas temu razem z Jonathanem. Konsul wezwała go wcześniej na przesłuchanie, a po dłuższej naradzie ogłosiła, że brat Clary nie stanowi żadnego zagrożenia dla świata cieni. Ucieszyło mnie to, ponieważ od jakiegoś czasu jestem z nim dość blisko. Przestałam patrzeć na to co zrobił pod wpływem demona i zaczęłam patrzeć na to co robi teraz.
Jonathan jest w stosunku do mnie bardzo troskliwy, bardzo często się uśmiecha i lubi pożartować. Dodatkowo muszę przyznać, że jest gorący! Zapytał się mnie tydzień temu czy będziemy parą na ślubie Clary i Jace'a, zgodziłam się.
Przygotowania do największej imprezy roku, jeśli nie dziesięciolecia, trwają w najlepsze. Zostały nam już TYLKO trzy tygodnie aby wszystko było gotowe w 100%. Bardzo martwie się, że firmy cateringowe lub dekoracyjne coś zepsują, ale muszą się liczyć z tym, że nie będzie wtedy dla nich litości. Postawiłam wszystkie sprawy jasno a oni patrzyli na mnie z przerażeniem. Jeśli nie jesteś stanowczy nic nie osiągniesz.
Swoją suknie kupiłam już dawno w tajemnicy przed wszystkimi. Chce zrobić im niespodzianke, choć nie przyćmie pięknej panny młodej.
Podczas moich rozmyślań zdążyłam już dojść na salę treningową. Dzisiaj to ja mam trening z rudowłosą, więc trzeba dać jej pożądny wycisk.

- Hej, na początek robimy 20 okrążeń sali – powiedziałam do przyjaciółki i razem zaczęłyśmy biec. Clary już przy 10 okrążeniu miała zadyszke. Oj słaba kondycja oj słabiutka.
- Widzę, że moi bracia Cie oszczędzają – palnęłam kończąc swoje ostatnie kółko na sali
- Wiesz ostatnio źle się czuje, jakoś tak mi nie dobrze – mruknęła biegnąc dalej
- Czekaj... Ty... jesteś? - wyszeptałam
- Ja? Co Ty w życiu. Za młoda jestem na dzieci. Pewnie to stres przed ślubem
- Możliwe. Jeśli już skończyłaś to teraz troche rozciągania

Rozciągałyśmy się z 10 minut po czym przeszłyśmy do treningu na równowagę i wytrzymałość. Na sam początek Clary musiała przejść bo belce na wysokości 10 metrów, później przejść używając rąk taką drabinkę wisząc nad ziemią by na koniec zejść na dół po linie. Radziła sobie bardzo dobrze. W pewnej chwili pomyślałam, że spadnie bo ześlizgnęła jej się jedna ręka, ale udało jej się wytrzymać i złapać drugą drabinkę. Następnie było strzelanie z łuku i rzucanie sztyletami. W tym radziła sobie wyśmienicie. Trafiała prawie w sam środek tarczy. Byłam na prawdę pod wrażeniem.
Jako ostatnia część treningu była walka. Każda z nas wybrała po dwie dowolne bronie. Ja wybrałam mój ukochany bicz i serafickie ostrze, a moja parabatai wybrała noże do rzucania i również serafickie ostrze, jej ulubiony Hesperos.
Ruda zaczęła od rozproszenia mnie po przez miotanie nożami, które udawało mi się unikać. Nie zauważyłam jak szybko podbiegła do mnie i kopnęła. Zachwiałam się lekko i biczem owinęłam jej nogę by za chwilę pociągnąć nim i ją wywalić. Dziewczyna w momencie podniosła się i zaczęła na mnie szarżować, oraz nacierać. Spokojnie udało mi się odeprzeć, a także zablokować wszystkie jej ataki. Walczyłyśmy bardzo długo, aż w końcu Clary nie dała rady podnieść się po moim ostatnim ciosie i przygwożdżeniu jej do ziemi. Usłyszałam brawa i rozejrzałam się po sali.

- Brawo, to była na prawdę dobra walka – powiedział Jonathan śmiejąc się razem z Jace'm
- Zgodzę się. Walczyłyście jak o ostatnią pare butów w waszym ulubionym sklepie na przecenie – odparł Jace
- Hahaha bardzo śmieszne. Uśmiałam się – warknęłam i pomogłam wstać mojej parabatai.
- To był dobry trening. Dobry i męczący – rudowłosa posłała mi swój uśmiech nr. 5 mówiący "no to ja zabiore tego palanta a was zostawie samych"
- Chodź kochanie, pójdziemy na spacer, musze się przewietrzyć – oznajmiła Clary i pocałowała Jace'a w policzek
- Dobrze, ale wiesz... - urwał a dziewczyna spojrzała na niego pytająco
- Coś nie tak? - zapytała
- No nie wiem jak to powiedzieć... może przed spacerem.. umyłabyś się? - mruknął blondyn odchodząc od niej kawałek i patrząc w podłogę. No to sobie nagrabił..
- Chcesz mi powiedzieć, że śmierdze?
- Yyyy... Jonathan tak twierdzi! - szybko odparł
- JA? To Ty jej to powiedziałeś!
- Koniec tej rozmowy, idę do pokoju – warknęła rudowłosa i wyszła
- Ktoś tu będzie miał kare... - powiedziałam cicho, ale tak by blondyn usłyszał
- To ja może pójdę ją udobruchać – oznajmił i wyszedł. Zostałam sam na sam z Jonathanem
- Nie masz ochoty wyjść dziś wieczorem na spacer albo coś zjeść?
- W sumie czemu nie. Bardzo chętnie gdzieś wyjdę
- Okej to wpadne po Ciebie o 20
- Dobrze – odparłam a po chwili białowłosy wyszedł z sali

Musiałam wziąć prysznic,a następnie zadzwoniłam do osoby zajmującej się zaproszeniami czy wysłał je pod wskazane adresy. Wszystko się zgadzało, więc postanowiłam dowiedzieć się co z menu na wesele. Jak narazie nie ma żadnych problemów, ustalili całość między sobą, podali mi proponowane potrawy a ja nie miałam zastrzeżeń. Tort upiecze zaufana cukiernia także kolejny problem z głowy. Boje się jedynie o wieczór panieński Clary bo szykujemy coś ciekawego razem z Maią.
Spacerowaliśmy z Jonathanem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy na każdy temat, który nam się nawinął. Następnie poszliśmy do Taki gdzie zjedliśmy dobrą kolację. Po posiłku wróciliśmy do Instytutu, zostałam odprowadzona pod swój pokój, więc w ramach nagrody pocałowałam brata Clary w policzek. Mam wrażenie, że jest to świetny facet, ale wiele wycierpiał przez demona i stracił wiele lat cennego życia.


~Oczami Clary~

Chłopaki delikatniej lub mniej delikatnie zasygnalizowali mi, że lekko śmierdzę po treningu, więc postanowiłam wziąć prysznic. Potem przebrałam się w pierwsze lepsze rzeczy a dziś padło na jeansy i łososiowy sweterek a do tego białe trampki. Najważniejsze, że jest mi wygodnie. Zeszłam na dół do kuchni by pochwycić jakiś owoc z blatu. Gdy obierałam banana ktoś podszedł od tyłu i objął mnie w talii.Odchyliłam głowę i położyłam ją na jego ramieniu.

- Gotowa na jakiś spacerek? - zapytał całując mnie we włosy
- Zawsze – odparłam obracając się, a następnie złożyłam na jego ciepłych rumianych wargach
- To chodź mam dla Ciebie niespodziankę – powiedział gdy oderwaliśmy się od siebie

Ciekawe co on znowu kombinuje? Złapaliśmy się za ręke i wyszliśmy z Instytutu. Na dworze było bardzo ciepło, słychać było już pszczoły, oraz inne owady. Niebo było cudownie niebieskie a gdzie niegdzie pojawiał się biały kłębiasty obłoczek. Piękna pogoda.
Szliśmy już jakiś kawałek, aż doszliśmy na jakąś łąke? W sporej odległości od niej nie było żadnych drzew. Spojrzałam na Jace'a, który uśmiechał się pod nosem. Uwielbiam ten uśmiech na moim aniele.

- Poczekaj zaraz tu będzie – powiedział patrząc mi głęboko w oczy
- Co będzie?
- Zobaczysz skarbie – złożył mi delikatny, a zarazem czuły pocałunek na moich lekko spierzchniętych wargach. Odwzajemniłam pocałunek i usłyszałam jakiś szum.
- Co to jest? - zapytałam patrząc wokół, ale nie dostrzewszy nic skierowałam wzrok na ukochanego
- Helikopter
- Co? Po co? - zadawałam kolejne pytania jakie niosła mi ślina na język
- Będziemy skakać ze spadochronami – odparł spokojnie a moja mina wyrażała przerażenie
- Jace.. Nie sądze by to było potrzebne..
- Potrzebne skarbie, potrzebujemy się troche "rozerwać" przed naszym weselem – gdy to wypowiedział poczułam ciekawość?
- Taa.. bylebyśmy wrócili w jednym kawałku inaczej Izzy pociacha nas na jeszcze mniejsze – powiedziałam śmiejąc się delikatnie i dokładnie w tym momencie wylądował nasz helikopter. Jace chwycił mnie za ręke i poprowadził w jego stronę.

Na początku byłam uczona jak rozłożyć spadochron, jak się zachowywać a następnie zostałam ubrana w odpowiedni sprzęt. Weszłam z moim blondwłosym do helikoptera, który natychmiast oderwał się od ziemi i poszybował w górę. Dopiero teraz zaczęłam się bać. Co będzie jeśli nie rozłoże spadochronu? Nie mogę tak myśleć, dam radę! Na odpowiedniej wysokości dostaliśmy od pilota informację, że możemy skakać. Ukochany splótł swoje palce z moimi

- Razem? - zapytał przeszywając mnie tymi złotymi oczami, które tak ubóstwiam
- Razem – odparłam by po chwili znaleźć się dziesiątki metrów na ziemi trzymając się za ręke z ukochanym.

Spadaliśmy dosłownie chwile. Wiatr smyrał mnie po twarzy i jednocześnie kuł w oczy. Blondyn zaalarmował mi, że to czas w którym musimy puścić nasze dłonie i rozłożyć spadochrony. Zrobiłam to bardzo niechętnie. Na szczęście wszystko się udało a ja wylądowałam na ziemi. Problem w tym, że nie wiem gdzie wylądował Jace. Krążyłam w koło już dość długo, może z godzinę maks półtorej. Straciłam jakąkolwiek nadzieje, że znajdę ukochanego w tej gęstwinie drzew. Nie wiedziałam również jak mam wrócić do domu, ponieważ nie mam gdzie narysować bramy.
Świetnie. Clary myśl. Rusz tą mózgownicą w końcu i wymyśl jakiś plan.
Siadłam na jakimś kawałku skały by móc chwilę odsapnąć i pomyśleć. Uznałam by wspiąć się na najwyższe drzewo aby zobaczyć jak duży jest ten las. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wspinaczka była bardzo prosta, a gdy to zrobiłam oniemiałam. Drzewa ciągnęły się chyba kilka kilometrów.
Świetnie Clary jesteś dosłownie w dupie...
Wróciłam na skałę i postanowiłam zaczekać. Może Jace mnie znajdzie? Po jakimś niedługim czasie usłyszałam szelest. Rozejrzałam się wkoło. Mogłam uznać siebie za uratowaną!

- Jace! Szukałam Cię, gdzie byłeś Ty idioto? Wiesz jak się bałam? - moja buzia nie zamykała się, więc blondyn uznał, że da się to zrobić jedynie pocałunkiem. Dosłownie zmiękły mi kolana dzięki tej bliskości
- Przepraszam. Chodź tu niedaleko jest jakiś betonowy barak. Narysujesz na nim bramę do Instytutu.

Spełniłam jego słowa, ale tak myślę co by było gdybyśmy się nie odnaleźli?


Mordeczki oto 2 rozdziały. *Rozbrzmiewa orszak weselny* Już w piątek pojawi się rozdział opisujący ślub! Co Wy na to?

piątek, 25 marca 2016

Rozdział 17 - Ile razy[...]?!

W poniedziałek wieczorem pojawią się 2 rozdziały. Z okazji nadchodzących świąt Wielkiej Nocy życzę Wam moim czytelnikom wszystkiego co najlepsze. Aby towarzyszyła wam rodzinna atmosfera i niczego nie brakowało podczas niedzielnego śniadania. Wesołego jajka :)

~Oczami Simona~

Dziś nadchodzi ten dzień, w któym spotkam się z Isabelle. Ona jeszcze o tym nie wie, ale...
Ja nie wracam. Muszę z nią poważnie porozmawiać. Jak ona to przyjmie? A jak może idioto? Załamie się, zacznie krzyczeć albo nie wiadomo co. Mimo tej powłoki walecznej nefilim jest wrażliwa. Jak ja jej to powiem?


~Oczami Isabelle~

Dzisiaj jest ten dzień. Tak się ciesze! Tyle czekałam aż Simon wróci tutaj, do mnie. Mam ponad jedną godzinę do jego przyjazdu. Przybędzie prosto tutaj do rezydencji Jace'a. Wstałam i poczułam, że mogłabym się unosić ponad ziemią. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się a następnie ubrałam w szlafrok. Delikatnie zakręciłam swoje wysuszone już włosy i wykonałam delikatny makijaż z kreską na oku.
Podeszłam do szafy. W co by się ubrać dzisiaj ? Przeszukiwałam każdy kąt mojej szafy i... znalazłam! Pośpiesznie ubrałam się w to co wyciągnęłam. Stanęłam przed lustrem

- No Iz, ale z Ciebie laska – powiedział Jonathan. Czy on? Niee, na pewno nic nie widział. A nawet jeśli to przecież wiem, że u mnie jest na czym oko zawiesić.
- Wiem o tym, a Ty co tu robisz?
- Tak zajrzałem co u Ciebie. Idę teraz biegać. Do zobaczenia! - pomachał mi na pożegnanie i wyszedł.

Zeszłam na dół do kuchni. Była już tam Clary z Jace'm. Okładała go szmatką do wycierania stołów. Zaśmiałam się po cichu i przysłuchiwałam ich rozmowie podchodząc do stołu i zabierając świeże owoce

- Ile razy Ci mówiłam nie pij z kartonu?! – krzyknęła uderzając go szmatą. Czy nikt tutaj nie jest już normalny?
- Przepraszałem Cię już! Przestań! - zasłaniał się rękoma śmiejąc się w niebogłosy
- Za karę masz posprzątać całą kuchnie po tym jak skończe gotować z Iz – powiedziała podchodząc do lodówki i wyciągając jakieś warzywa i mięso
- Yyyy... Przecież tego syfu co zrobicie w życiu nie posprzątam! - warknął blondyn a ja rzuciłam w niego ogryzkiem jabłka
- Jestem dopiero tutaj ... - luknęłam na zegarek – 7 minut a już zdążyłeś mnie zdenerwować pacanie – powiedziałam i zajęłam się myciem i krojeniem warzyw na naszą zapiekankę. Mmmm... będzie pyszna!
- Do usług moje Panie. A teraz pozwólcie, że ja, ten niezastąpiony przystojniak pójdę na siłownię – podszedł i pocałował Clary tak namiętnie, że aż zakuła mnie zazdrość. Wytrzymam jeszcze trochę. Za chwilę będzie tu mój Simon.
- Błeee... tylko znowu nie obmacujcie się przy stole – powiedziałam
- Odzywa się ta, która nigdy nic takiego nie robiła – odpowiedział Jace odklejając się od mojej przyjaciółki. Nie odezwałam się więcej

Jace wyszedł a my zostałyśmy same. W ciszy zajmowałyśmy się posiłkiem. Clary podsmażała mięsio z pomidorami, a ja zajęłam się podgotowywaniem warzyw i sosem. Miałyśmy zrobić zapiekankę. Gdy każda z nas wykonała poszczególne zadania wyciągłam naczynie żaroodporne i wyłożyłyśmy wszystko do niego. Wstawiłyśmy do piekarnika na jakieś 45 minut. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o ślubie Clary. Wszystkim zajme się ja. Ustaliłyśmy, że ślub odbędzie się w ostatni dzień maja w ogrodzie rezydencji. W sumie pocałowali się po raz pierwszy w oranżerii, więc to bardzo dobry pomysł pobrać się wśród kwiatów i natury. Podczas rozmowy gdzieś przemknął brat Clary krzycząc do nas hej.
Usłyszałyśmy hałas w salonie, więc szybko się podniosłyśmy i popędziłyśmy w stronę dźwięku.
Rozbłysło fioletowe światło i ujrzałyśmy postać. Wszędzie bym go poznała. Mój Simon. Zmienił się od ostatniego razu kiedy go widziałam. Zrobił się jeszcze przystojniejszy i bardziej muskularny. Mój ukochany nefilim

- Simon! - wykrzyczałam i ze łzami podbiegłam do niego wpajając mu się w usta by poczuł moją radość i tęsknote.
- Izzy jak dobrze Cię widzieć – powiedział gdy się ode mnie oderwał – Clary!
- Hej Simon – uścisnęli się na powitanie i pocałowali w policzek. Nie martwiło mnie to bo jestem pewna, że Simon mnie nie zostawi
- Iz pójdziemy na spacer? - skinęłam głowę i wzięłam kurtkę po czym wyszliśmy z domu.

Przez całą drogę nie rozmawialiśmy ani nie trzymaliśmy się za ręce. Coś się stało? Gdy byliśmy w czymś a'la park usiedliśmy na ławce. Simon spojrzał mi głęboko w oczy

- Musimy o czymś porozmawiać – musnęłam jego wargi swoimi i przez pocałunki wyszeptałam
- Słucham Cię – dalej nie przerywałam pocałunku podczas którego Simon starał się zwrócić moją uwagę. Mówił cały czas Iz, Izzy kochałam gdy tak do mnie mówił. W pewnym momencie mnie odepchnął a ja spojrzałam zdziwiona na niego
- Nie wracam tutaj – powiedział prosto w mostu
- Ale.. jak ... to? - wyszeptałam załamującym głosem
- Nie mam po co tu wracać
- Jak nie masz? A ja? - łzy napływały do moich oczu, ale starałam się je zatrzymać. Czy on mi o czymś nie mówił?
- Isabelle – nigdy się tak do mnie nie zwracał – Mam kogoś innego, a muszę zostać w tamtym Instytucie. To nie ma sensu. Między nami koniec – wstał i odszedł jak gdyby nigdy nic

Zaczęłam płakać. Tyle na niego czekałam a on co?! Ma inną.. W tym momencie mój świat runął jak ta półka przytwierdzona do ściany na którą położyło się zbyt wiele książek i z powodu ciężaru spadła na ziemie. Co teraz zrobię? Muszę być silna.. Podarowałam mu swoją miłość, tyle lat naszego związku tylko bo to by patrzeć jak odchodzi? Nikogo nie było o tej porze. Wyciągnęłam seraficki nóż z kieszeni kurtki i myślałam już tylko o jednym. By sobie ulżyć w cierpieniu..


~Oczami Clary~

Siedziałam sama z Jonathanem i Jace'm od paru godzin. Izzy i Simon dalej nie wracali. Coś było nie tak, czułam to w sercu i w duszy.

- Chłopaki martwię się, że coś im się stało – powiedziałam ściągając ich uwagę z telewizora na mnie
- W Idrisie? Co Ty Clary – oznajmił Jonathan wciąż spoglądając na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
- Pewnie cieszą się sobą na swój sposób skarbie – wyszeptał Jace i mocniej przytulił
- Nie rozumiecie. Czuje to w sercu. Idę ich poszukać, jeśli chcecie to chodźcie a jeśli nie to zostańcie – odpowiedziałam wstając i zakładając kurtkę wiszącą zaraz przy wyjściu
- Ty to się musisz rzucać na wszystko jak gołąb na jedzenie. Ale i tak Cię kocham – Jace z Jonathanem również wstali i zaczęli się ubierać
- Jakiś Ty kochany – powiedziałam całując delikatnie mojego blondyna
- Mnie się nie da nie kochać
- No z pewnością .. - warknął mój brat

Wyszliśmy i się rozdzieliliśmy, w razie czego mamy krzyczeć. Będziemy wszystko lepiej słyszeć bo nałożyliśmy sobie odpowiednią runę i znajdujemy się nie aż tak daleko siebie. Chodziłam już jakiś czas i dalej ani śladu naszych zakochanych. Postanowiłam iść do parku. Przechadzałam się aż w końcu zauważyłam leżącą postać na ławce. Podejdę i zapytam czy wszystko w porządku na wypadek gdyby coś się stało. Podeszłam bliżej i położyłam ręke na ramieniu tej osoby

- Przepraszam, wszystko w porządku? - zapytałam, a po chwili pojęłam, że to Izzy. Zaczęłam nią potrząsać i budzić – Halo! Izzy obudź się! Błagam!! - krzyczałam i wtedy zobaczyłam. Krew.
- Jace!! Jonathan!! Ktokolwiek!!- – krzyczałam i zajęłam się rysowaniem Iratze na nadgarstkach czarnowłosej po których skapywała krew.
- Iz słyszysz mnie? Nie zasypiaj! Słyszysz nie zasypiaj! - krzyczałam do niej i rysowałam kolejne runy uzdrawiające. Rany powoli znikały. Na całe szczęście znalazłam w porę.
- Co się stało? - zapytał Jonathan razem z Jace'm. Mój brat wziął moją parabatai na ręce i niósł w stronę domu
- Nie wiem. Krwawiła z nadgarstków. Chyba je podcięła.. - wyszeptałam, ale dzięki runie chłopaki to usłyszeli
- Musimy ją zabrać do rezydencji, opatrzyć wszystko i umyć przede wszystkim – powiedział Jace łapiąc mnie w talii i obejmując

Coś Ty chciała zrobić Iz?


poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 16 - Ja jem przy tym stole...

~Oczami Isabelle~

Obudziłam się pełna energii tak jak nigdy. Już jutro miał przyjechać mój ukochany Simon. Byłam podniecona a zarazem wystraszona. Jak on będzie wyglądał? Nabrał mięśni? Zmienił się? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie i na żadne nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wykonałam poranną toaletę i szykowałam się do wyjścia z pokoju. Dzisiaj postawiłam na delikatny makijaż i chwyciłam do ubrania to co wpadło w ręce. Nie chciałam się stroić nie wiadomo jak bo na to będzie czas jutro. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:12. Pewnie wszyscy jeszcze śpią o tej godzinie.

Zeszłam na dół do kuchni chcąc coś przekąsić. Tam spotkałam Jonathana w szarych spodniach dresowych bez koszulki. Na Razjela jaki on jest umięśniony, dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Podeszłam do lodówki i chwyciłam mleko, a z szafki wyjęłam płatki. Przynajmniej dzisiaj nic nie przypale pomyślałam. Dopiero teraz białowłosy podniósł wzrok z jakiejś książki na mnie

- Hej, nie usłyszałem jak weszłaś – powiedział i wrócił do czytania
- Dzień dobry, kiepski z Ciebie nefilim skoro nie zwróciłeś uwagi na to co się dzieje wokół Ciebie – zakpiłam lekko z niego i znów podniósł swoje piękne szmaragdowe oczy. ISABELLE STOP! To brat Twojej przyjaciółki a Ty masz chłopaka idiotko
- Zobaczymy w walce czy jestem tak kiepski jak uważasz kochana – Boże jak wymówił ostatnie słowo aż można się w nim rozpłynąć. Co ja kurwa robie?
-A żebyś wiedział że zobaczymy, au revoir białasie – powiedziałam i wyszłam słysząc już tylko jego śmiech.

Nie mogę przebywać w jego towarzystwie. Co się ze mną dzieje? Wróci Simon i wszystko wróci do normy. Jestem tego pewna. Ciekawe co robią nasze gołąbeczki? Postanowiłam zajrzeć do ich pokoju. Weszłam na górę i szukałam odpowiednich drzwi. Ta rezydencja jest na prawdę ogromna. Jeszcze 3 dni i wracamy wszyscy do Instytutu w Nowym Jorku. Ze względu na wciąż trwający trening Clary musi ona pozostać w nim jeszcze przynajmniej 2lata a jak ona to i Jace. Przynajmniej nie będzie mi w nim nudno z Alec'iem. Będe tęsknić za Alicante. Szkoda, że przyjeżdżamy tu tak rzadko. Znalazłam odpowiednie wejście do sypialni i weszłam po cichu. Jak ślicznie razem wyglądali. Jace spał w jakiejś dziwnej pozie a na jego torsie leżała głowa Clary. Jej rude włosy zrobiły wokół niej aureole. Przypominała anioła, ale w końcu nim jest zupełnie tak jak my. Tylko różnica jest taka, że ona ma więcej anioła w sobie niż inni nefilim. Postanowiłam ich nie budzić, więc skierowałam się do wyjścia, ale wyrwał mi się chichot. Szybko przystawiłam ręke do ust i wyszłam z sypialni po cichu. Położyłam się w salonie i przeglądałam jakieś magazyny. Nagle pojawił się Jonathan opierający o framugę drzwi. Nie podnosiłam wzroku, ale kątem oka widziałam, że mi się przypatruje

- Co Ty tak sama siedzisz? - zagadnął wesoło. Dziwnie tak mieszkać z takim odmienionym człowiekiem jak on
- No wiesz zakochańce jeszcze śpią a nie mam co robić – powiedziałam obojętnie podnosząc szklankę wody do ust
- To może pójdziemy na spacer? – COOO?! Po usłyszeniu jego pytania wyplułam wszystko to co znajdowało się w moich ustach
- Coś nie tak? – zapytał z troską podchodząc do mnie.
- Wszystko w porządku – zakaszlałam – Możemy się przejść skoro nie mam co do roboty.
- No to świetnie – wyciągnał ręke w moim kierunku pomagając wstać z kanapy. Huhuhu jaki dżentelmen.
- Poczekaj zostawimy im karteczke może żeby się nie martwili?
- No w sumie. Nie chciałbym zostać zasypany górą pytań od Clary gdzie byłem i co robiłem – powiedział uśmiechając się co sprawiło, że jego rysy złagodniały. Ogarnij się Iz pomyślałam
- To poczekaj napiszę im coś – na szybko napisałam coś na bloku kartek na lodówce- Dobra idziemy
- Jak sobie Pani życzy Panno Lightwood – powiedział chcąc zakpić ze mnie
- Mam nadzieję, że Pan Panie Morgenstern – urwałam bo zobaczyłam grymas na jego twarzy. Najwidoczniej nie przywykł do swojego nazwiska po przemianie.

~Oczami Clary~

Obudził mnie jakiś chichot. Poczekałam jeszcze chwilę, a następnie otworzyłam oczy. Promienie słońca wpadały do pokoju oświetlając go. Dziwne, że wcześniej mnie to nie obudziło. Podniosłam głowę i spojrzałam na Jace'a. Włosy opadały mu niesfornie na czoło, a jego usta były otwarte. Ciekawe co mu się śniło, może zapytam o to potem. Wstałam po cichu by nie obudzić mojego ukochanego. Poszłam do toalety gdzie ogarnęłam się z grubsza i wykonałam makijaż. Wróciłam do sypialni. Skierowałam się w strone szafy by móc się ubrać

- Hmmm a Ty czemu jeszcze nie w łóżku? – aż podskoczyłam tak się wystraszyłam tego głosu
- Wiesz jak mnie wystraszyłeś? We własnej sypialni nie można czuć się bezpiecznie – mruknęłam – A co do pytania to czas wstawać śpiochu – powiedziałam rzucając w niego jakąś torebką.
- Ej! Co tak agresywnie? Lubię jak jesteś agresywna, ale nie w taki sposób – powiedział z uśmiechem na twarzy
- Jesteś zboczony – powiedziałam grzebiąc dalej w szafie. Jak tu coś wybrać w tej stercie ubrań?
- Wiem i za to mnie kochasz. Pomóc Ci z ubraniem? - wstał z łóżka i objął mnie w talii
- Kusząca propozycja, ale nie. Lepiej Ty też się ubierz bohaterze – wreszcie coś wybrałam i poszłam za parawan by dalej nie prowokować blondyna
- Słuszna uwaga, też powinienem się ubrać bo w samych bokserkach świata nie uratuje – oznajmił i poszedł się przyszykować. Postanowiłam na niego poczekać.

Usiadłam na łóżku i czekałam na Jace'a byśmy poszli na śniadanie do kuchni. Ciekawe czy Jonathan już wstał. Chciałabym z nim potrenować gdy wrócimy do Instytutu. Przekonam się jaki dobry w walce jest mój brat. Po około 10 minutach blondyn był gotowy i zeszliśmy na dół trzymając się za ręce.

- Na co masz ochotę do jedzenia? - zapytałam posyłając uśmiech ukochanemu
- Zdaje się na Ciebie w tej kwestii skarbie – powiedział i wyszedł z kuchni

Zajrzałam do lodówki, ale nie znalazłam w niej wiele. Postanowiłam zrobić omlety z papryką i szynką. Powoli przygotowywałam śniadanie i niespodziewanie Jace objął mnie od tyłu i całował po karku i ramieniu. Strasznie mnie to rozpraszało, ale dałam radę by po chwili posmakować czegoś dobrego. Omlet był wyśmienity jak na moje umiejętności gastronomiczne. Po skończonym śniadaniu blondyn pozmywał naczynia a ja czytałam gazetę przy stole. Typowy poranek bynajmniej dla świata przyziemnych, ale dla nas już nie koniecznie.
Wstałam by nalać sobie soku, ale Jace dopadł mnie w chwili gdy oderwałam się od krzesła. Połączyliśmy się w namiętnym pocałunku, a mój ukochany podniósł mnie i usadowił na stole. Coś się szykuje pomyślałam i przy okazji wykrakałam. Blondyn zrzucił ręką to co lezało na stole i położył mnie na nim. Byliśmy tak bardzo zajęci sobą, że nie zauważyliśmy jednego. Jesteśmy obserwowani

- Czy.Wy.Zwariowaliście?! - wycedziła zdenerwowana Izzy co oznacza, że chyba mamy kłopoty
- Ej. Fuj. Ja jem przy tym stole – rzucił Jonathan prezentując gest wymiotowania
- My jeszcze nic nie zrobiliśmy! - powiedział z uśmiechem Jace
- No właśnie dobrze, że podkreślasz słowo JESZCZE. Gdyby nie my to ughh nawet nie chce myśleć – czarnowłosa mówiła opierając ręke na biodrze i chwiejąc się lekko
- Już dobra możecie na nas tak nie naskakiwać aniołki? Gdzie byliście? – powiedziałam, a na moje pytanie i moja parabatai jak i mój brat wyraźnie się speszyli. Co się wydarzyło między tą dwójką?
- Na spacerze – powiedziała i wyszła kierując się na piętro
- Jon co powiesz na bieganie? - zapytałam z maleńką nadzieją, że się zgodzi
- Spoko tylko daj mi się przebrać
- Okej, ja też muszę ubrać jakieś dresy czy coś w tym stylu – pocałowałam ukochanego i pobiegłam na górę

Ubrałam się w czarne legginsy i szary biustonosz sportowy a do tego czarne sportowe obuwie. Na dworze było ciepło, a słońce świeciło w najlepsze. Uwielbiam taką pogodę. Nie jest ani za zimno ani za gorąco. Razem z bratem biegłam po leśnej dróżce w Alicante. Między naszą dwójką panowała cisza, więc mogłam dokładnie słyszeć śpiew ptaków. Zmęczeni dobiegliśmy do rezydencji. Na oko wybraliśmy trasę 20-25km nie jestem w stanie określić. Szybko popędziłam na górę pod prysznic. Ciepła woda i żel do mycia zmywały ze mnie pot. Wychodziłam z kabiny i sięgałam ręką po ręcznik, ale go tam nie było. Otworzyłam zalane wodą oczy. Przede mną stał Jace z ręcznikiem.

- Dostanę ręcznik? - zapytałam chcąc ubrać się jak najszybciej
- Aaaaa.. ręcznik tak? Prosze – rzucił mi go a ja natychmiast się opatuliłam – zagapiłem się
- Zboczeniec – wyszłam i skierowałam się do szafy by coś wybrać
- Powtarzasz mi to już drugi raz dzisiaj kochanie, a nie ma jeszcze nawet wieczora– powiedział dość cicho, ale mimo to usłyszałam jego słowa
- Wiem – rzuciłam i zeszliśmy wspólnie na dół

Oglądaliśmy jakiś film w telewizji jedząc to co wcześniej zamówił nam Jace. Po dłuższym czasie przyszli do nas Jonathan z Izzy. Czy coś mnie ominęło? Czemu oni tak wszędzie szwędają się razem? Przecież Iz ma Simona, więc nie jest zainteresowana moim bratem. A może jednak?
Reszte wieczoru rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy i śmialiśmy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam podczas naszego wieczoru. W śnie poczułam tylko jak ktoś mnie podnosi, więc natychmiast się przebudziłam, i zanosi do pokoju głaszcząc mój policzek. To pewnie Jace


- Kocham Cię siostro – usłyszałam co rozwiało to czego byłam pewna. To nie Jace mnie przenosił a Jonathan. Troskliwy braciszek. Zawsze o takim marzyłam a Valentine próbował mi go odebrać. Na szczęście teraz jest. Przy mnie.

niedziela, 20 marca 2016

Niespodzianka! Rozdział 15 - Chcesz ze mną zerwać?

~Oczami Jonathana~

Siedzieliśmy w salonie w rezydencji Jace'a. Dyskutowaliśmy sporą część czasu nad moją przemianą i czy aby przypadkiem nikomu nie zagrażam. Clary wspierała mnie i broniła przed zarzutami Roberta? Chyba tak mu było na imię.

- Jaką mamy pewność, że jego demon się nie ujawni? – zapytał ten pacan a ja w myślach mówiłem TRZYMAJCIE MNIE BO MU ZARAZ W... TŁUKE.
- Robercie daj spokój, anioł zesłał runę a Clary narysowała mu ją swoją stelą. Temat skończony – ughh tyle gniewu było słychać w głosie Maryse, że spokojnie 4 demony mogłyby się nim nakarmić. Przestań imbecylu nie jesteś jednym z nich, skarciłem się w myślach.
- Wiem, że to dla was jest dziwne. Spokojnie dla mnie to jeszcze dziwniejsze niż może się wydawać. Chce przeprosić każdego z was z osobna. Maryse, Robercie,Alecu, Isabelle i Jace chce was przeprosić za to co zrobiłem waszej rodzinie. Nie mogłem nic zrobić.. - spuściłem głowę by nie widzieć ich wzroku – Mamo, Luke, oraz Clary chce was przeprosić, że mało was nie pozabijałem. Clary przepraszam Cię za... - ścisnęła moją dłoń mocniej i wyszeptała mi do ucha "Nikomu nic nie mów, dowie się tylko Jace ode mnie" – A Ciebie Jace jeszcze za to, że musiałeś ze mną podróżować i byliśmy połączeni. Na pewno to nie było przyjemne..
- Nie było znów najgorzej, ale głowa do góry. Ważne, że jesteśmy tutaj i jesteśmy zdrowi – powiedział Jace. To narzeczony mojej siostry i muszę to powiedzieć. Lubię go. Ale jeśli zrani Clary własnoręcznie go utłukę jak ziemniaki na puree.
- Skoro już wszystko jest dobrze to chyba pora żebyśmy zostawili Jonathana, Jace'a, Clary i samych tutaj- powiedziała Jocelyn – Skarbie narysujesz nam wszystkim bramę?
- Tak – odrzekła
- Ja też chętnie zostanę, brakowało mi Idrysu – powiedziała z uśmiechem na twarzy piękna czarnowłosa dziewczyna. Jak jej było ? Isabeth? Isabelle? Chyba to drugie choć głowy sobie nie dam uciąć

Clary wstała i podeszła do najbliższej ściany by narysować portal dla wszystkich. Każdy żegnał się z każdym tylko ja jako jedyny chyba nie żegnałem się z nikim prócz mamy i Luke'a. Czuje się tutaj tak.. dziwnie i obco. Na szczęście jest przy mnie moja siostra. Pomoże mi przywyknąć do sytuacji a wkrótce może inni mnie zaakceptują. Choć tego nie jestem pewien po tym jakie szkody im wyrządziłem.

~Oczami Isabelle~

Gdy wszyscy przeszli przez bramę zostaliśmy tylko we czwórkę w rezydencji. Jonathan wydaje się sympatyczny, ale narazie nie zapomne tych wszystkich przykrości, które nam zrobił, ale nie będe go oceniać przez pryzmat tego co wyrządził demon. To nie była w końcu jego wina, nie mógł nic zrobić by zapobiec śmierci Maxa.. Clary z Jace'm poszła na górę, więc automatycznie zostałam w salonie sama z jej bratem. Postanowiłam jakoś ożywić atmosferę.

- Jak wszystko pójdzie dobrze zamieszkasz z nami w Instytucie i razem będziemy polować na demony – powiedziałam swoim miłym głosem
- Nie sądze bym się mógł odnaleźć w tym wszystkim, ale.. spróbuje – westchnął i uśmiechnął się smutno tak samo jak czasem robi to Clary. Miło było spojrzeć na niego i zamiast czarnych oczu zobaczyć szmaragdowe jak u rudowłosej. - a tak przy okazji gratuluje ceremonii parabatai z moją siostrą
- Dziękuje, w sumie ta ceremonia to był jej pomysł
- Mam nadzieję, że Twój brat jej nie skrzywdzi bo obiecuje zatłuke go gołymi rękoma – uśmiech od ucha do ucha pojawił się na jego twarzy
- I to nas łączy, ponieważ ja zrobie to samo temu idiocie. A tak przy okazji nic do Ciebie nie mam. To co zrobiłeś to nie była Twoja wina – odpowiedziałam i wysłałam jeden z moich uśmiechów.

Każde z nas poszło do swojego pokoju gdy skończyliśmy naszą rozmowę. Położyłam się na łóżku i zauważyłam 2 kreski zasięgu. Jezusie Drogi moge zadzwonić do Simona! Wstukałam jego numer, czekałam aż odbierze może z 3 sygnały?

- Iz coś się stało? – troskliwy jak zawsze
- Oh.. muszę Ci wszystko opowiedzieć – zaczęłam chyba 45 minutowe opowiadanie o tym co się działo ostatnie tygodnie. Po zakończonej rozmowie postanowiłam się wykąpać i iść spać. Nawet nie wiem kiedy wpadłam w objęcia morfeusza.

~Oczami Clary~

Wyszliśmy z Jace'm z salonu i skierowaliśmy się do pokoju by porozmawiać na osobności. Muszę mu opowiedzieć co się stało gdy odeszłam z Sebastianem. Gdy przekroczyłam próg sypialni blondyn dosłownie rzucił się na mnie i zacisnął swoje wargi na moich. Pachniał słońcem tak jak zwykle. Oddałąm pocałunek po czym pociągnęłam go w stronę łóżka byśmy usiedli

- Musimy porozmawiać – powiedziałam trzymając go za ręke
- Boże... tak mówią ludzie jak chcą zerwać. Chcesz ze mną zerwać? - poważny ton i już myśli że go zostawiam co za człowiek..
- Skąd wpadłeś na taki pomysł? Oczywiście, że nie, ale chce Ci opowiedzieć co się stało po moim odejściu
- Na Razjela wiesz jak się wystraszyłem?! Mniejsza o to, mów co się tam działo – powiedział z troską w głosie dotykając drugą ręką mojego policzka. Za ten dotyk jestem gotowa umrzeć
- Głównie siedziałam i oglądałam filmy w swoim pokoju, ponieważ często nie było Sebastiana. Nie wiem gdzie chodził bo bałam się pytać. Gdy już się zjawiał walczyłam o to by jego oczy stały się zielone zamiast czarnych. Ithuriel kazał mi zasypywać go uczuciami a w odpowiednim czasie ześle runę. Przed tym jak zrobiłam Sebastianowi runę on...m.. - urwałam i spojrzałam na podłogę. Co Jace sobie pomyśli? Na bank mnie zostawi jak usłyszy, że on mnie dotykał i całował
- Clary? Czy on Cię...ruszył? - podniósł moją głowę tak bym na niego spojrzała. Łzy leciały a ja nie mogłam ich powstrzymać. Przytulił mnie mocno i czule tak jak tylko on potrafił – zabiję drania – wysyczał
- Jace to był demon nie Jon.. odpuść proszę – powiedziałam przez potop łez
- Jak sobie życzysz księżniczko – odparł – może porozmawiamy o naszym ślubie?
- Chętnie – odpowiedziałam już nieco spokojniejszym głosem
- Chciałbym by odbył się 31 maja
- Ale to już za...- spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie wskazujący datę 26 marca – 2 miesiące, czy to dobry pomysł?
- Masz jakieś wątpliwości panno Herondale? – mruknął całując mnie w czoło
- Nie, nie mam, ale chodzi mi o to czy zdążymy wszystko zorganizować
- Izzy nam pomoże znasz ją przecież. Nie odpuści jak nie będzie mogła pomagać – kocham jego uśmiech dodaje mu jeszcze więcej uroku
- Masz rację. Będzie mi jęczeć nad uchem "Dlaczego nie spałaś przed ślubem, jak ja ci zakryje te wory pod oczami?!" - powiedziałam robiąc ręką "bla bla bla"
- Skarbie a gdzie byś chciała by się to wszystko odbyło?
- Myślę nad ogrodem rezydencji tutaj w Alicante. Co Ty na to?
- Świetnie. Już nie mogę się doczekać aż zobaczę Cię w złotej sukni i będe mógł nałożyć ci runę małżeńską – przycisnął swoje wargi do moich a ja pogłębiłam pocałunek. Powoli stawał się coraz bardziej bardziej namiętny, więc postanowiłam go przerwać, ponieważ brakowało mi już powoli tchu
- Damy radę. Razem? - zapytałam
- Razem – odpowiedział

Poszliśmy się wspólnie wykąpać w naszej duuuużej wannie. Było bardzo przyjemnie. Wykąpani i pachnący położyliśmy się w łóżku

Leżeliśmy tak w ciszy. Już powoli obejmowała mnie ciemność w postaci snu. Miałam już całkowicie odpłynąć gdy usłyszałam

- Kocham Cię mój aniele. Codziennie dziękuję Razjelowi za szansę bycia przy Tobie i możliwości podziwiania Cię - otworzyłam oczy by nie zasnąć a móc wysłuchać całości, spojrzałam na Jace'a gapiącego się w sufit - Bez Ciebie nie istnieje. Bez Ciebie moja egzystencja tutaj jest nic nie warta. Jestem w stanie umrzeć choćby za minutę rozmowy z Tobą czy patrzenia na Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie tak się oddać jednej dziewczynie. Nie sądziłem, że będę w stanie kogoś kochać zamiast zaspokajać moje własne potrzeby- zauważył, że nie śpie a wpatruje się w jego piękne złote oczy, delikatnie uniósł kąciki ust i ścisnął moją dłoń leżącą na jego piersi.
- Jace kocham Cię ponad wszystko. Każdy dzień bez Ciebie jest dla mnie udręką. Obiecuję, że zawsze będzie tak jak teraz do końca naszego życia a nawet jeden dzień dłużej – powiedziałam i delikatnie się uniosłam by go pocałować – dobranoc wyszeptałam i wróciłam do mojej ulubionej pozycji w której zasnęłam. Razem z Jace'm.



Miałam dobry humor, więc postanowiłam dać wam kolejny rozdział, następny pojawi się normalnie jutro tak jak ustaliłam wcześniej :P
Podoba wam się szczera rozmowa Clace i przeprosiny Jonathana? :D

piątek, 18 marca 2016

Rozdział 14 - Przepraszam

~Oczami Clary~


- Sebastian zostaw mnie! - jednak zmusiłam siebie by mu się przeciwstawić. Spojrzał na mnie z wyższością
- Czy Ty tego nie rozumiesz? Byłaś mi obiecana już przed swoimi narodzinami. Kocham Cię – gładził mój policzek wewnętrzną stroną dłoni i ją na nim trzymał.
- Nie byłam obiecana nikomu innemu prócz Jace'a! – powiedziałam i ugryzłam go w jego dłoń. Skrzywił się. Nie przewidział mojej reakcji
- Jesteś tak samo głupia jak ten blondyn. Jesteście siebie warci. Ups, ale zapomniałem nie wrócisz do niego bo zostajesz ze mną czy chcesz czy nie – no na pewno już to widzę idioto pomyślałam
- Zostaw mnie – zaczęłam się wiercić i próbować zrzucić jego z siebie. Bezskutecznie. Uderzył mnie w twarz z liścia. Zabolało, nawet bardzo.
- "Jak wstążeczka purpury wargi twe usta twe pełne wdzięku "* - gdy wypowiedział to zdanie momentalnie wpoił się w moje usta. Lizał językiem moje wargi. Ręce dalej miałam przyszpilone, nie mogłam nimi ruszyć. Przygotowałam się na najgorsze. Na to czego nie zrobił ostatnim razem ponad 1,5 roku temu.
- "A zapach twoich szat jak woń Libanu"** – zaczął zdejmować moją bluzkę. Szarpałam się ale to nic nie dało. Wodził swoimi rękami po moim ciele. Ciele należącym do Jace'a. Zabij mnie Razjelu, stwórco nefilim bo już nigdy nie spojrze na mojego ukochanego po tym co mi zrobi ten potwór..
- Sebastian proszę... - błagałam, ale czy to coś da? Dalej jeździ rękami po mojej talii, brzuchu zjeżdżając w strone biodra. Całuje mnie na linii szczęki, w usta, po szyi, obojczykach i dekolcie. Robi to tak jak niemal mój anioł przed paroma tygodniami w noc kiedy mi się oświadczył, ale robił to bez miłości. Po prostu dla własnej przyjemności.
- "Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli, co pasą się pośród lilii"*** – ręką zaczął wodzić po moim dekolcie. Boje się. Tak bardzo nie pamiętam kiedy ostatnio się bałam. Niby jestem przygotowana na jego czyn, ale i tak mnie to boli, oraz przeraża.
- "Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy"**** – Całował każdy centymetr mojego ciała i przestał zwracać na mnie uwagę.

To był idealny moment dla mnie, porwałam się do góry kopiąc go w szczęke. Rozproszyło go to i przy okazji lekko zabolało. Byliśmy w moim pokoju co dało mi przewagę. STELA! Muszę do niej się dostać i schować a w dobrym momencie jej użyć. Sebastian rzucił się na mnie, ale przewróciłam na niego komodę stojącą przy kanapie. Podbiegłam do niej i niepostrzeżenie wyciągnęłam stele wkładając ją z tyłu do spodni tak by nie było jej widać. Ten demon podciął mnie gdy biegłam do drzwi, a jak już upadłam chwycił za włosy. Matko jak to boli. Grymas bólu wykrzywił mi usta a na czole pojawiły się zmarszczki. Odwrócił mnie twarzą do siebie i przygwoździł swoim ciężarem. Ściągnął szarą koszulkę. Nie mam jak mu uciec

- Teraz siostro ma mi nie uciekniesz – uśmiechnął się bardziej niż zawsze i w dalszym ciągu wodził rękoma po moim ciele, a mój obojczyk obcałowywał z namiętnością. Fuuuj
- Błagam nie rób tego ! - krzyknęłam mu w twarz. Nie przestawał

Ręką zaczęłam grzebać i próbowałam wyciągnąć stele i podłożyć pod siebie. Sebastian zaczął sprawiać mi ból swoim mocnym uściskiem i ciężarem własnego ciałą. Gdy przestał zwracać na mnie uwagę i interesowała go już tylko własna przyjemność, którą czerpał z pocałunków na moim ciele wolną ręką chwyciłam stele. 
Szybkim ruchem jak przystało na nefilim przystawiłam ją do jego piersi i zaczęłam wykonywać runę. Nim Sebastian otworzył oczy i zauważył co zrobiłam było już dla niego za późno. Opadł na plecy i zaczęły się konwulsje (drgawki). Wstałam wystraszona całą sytuacją i założyłam bluzkę leżącą koło mojego łóżka. To było straszne. On...

Rzuciłam na niego jakiś koc by zasłonić hm.. jego nagi tors. Siadłam na łóżku i patrzyłam na to co dzieje się z Sebastianem. W końcu jego rzucawki ustały. Leżał tak jeszcze chyba z godzinę. Nie jestem tego całkowicie pewna, ale wiem że trwało to dość długo. Otworzył oczy i wtedy to zobaczyłam. Moja zieleń pojawiła się w jego oczach. Podbiegłam do niego i złapałam go za ręke. Pomogłam mu usiąść a jego oczy wciąż spoglądały na mnie

- Dziękuję i jednocześnie przepraszam za to co Ci zrobiłem Clary – drugą ręką dotknął mojej twarzy, a tą za którą go złapałam mocniej ścisnął moją.
- To nie byłeś Ty Jon, odzyskałam Cię – objęłam go najmocniej jak potrafiłam roniąc pojedyncze łzy
- Ej bo zaraz mnie stracisz, dusze się! - puściłam go i pocałowałam w policzek
- Musimy stąd iść. Przebierz się, a ja muszę coś zrobić – powiedziałam pomagając mu przejść z pozycji siedzącej do stojącej. Wyszedł trzymając koc i zamknął za sobą drzwi

Pierwsze co zrobiłam to ubrałam się. Chciałam dobrze wyglądać witając się z rodziną

Zeszłam ostrożnie na dół i przed wyprawą postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia. Padło na tosty. Do kuchni wszedł Jonathan i gdy widział jak jem wyrwał mi jednego tosta, którego zaczął dosłownie pożerać.

- Jak chcesz to Ci zrobię jeszcze – powiedziałam wstając i wkładając talerz do zlewu
- Nie dzięki. Musimy się stąd zmywać. Jakiś pomysł jak to zrobić siostrzyczko? - zapytał uśmiechając się. To nie był taki kpiący jak u Sebastiana a szczery uśmiech zadowolenia.
- Poczekaj. Zrobię brame – odpowiedziałam

Podeszłam do ściany i zaczęłam rysować bramę. Gdy była gotowa złapałam Jona za ręke i pomyślałam o rezydencji Herondalów w Alicante. O salonie w którym może przebywać teraz Jace.
Weszliśmy w portal i ujrzeliśmy...

~Oczami Jace'a~

Siedzieliśmy wszyscy w salonie rozmawiając z przyszłymi rodzicami - Jocelyn i Lukiem. Byli bardzo szczęśliwi i na prawdę mnie to cieszy. Zasługują na troche szczęścia po tym co wycierpieli w przeszłości. Rozmawialiśmy tak jakiś czas dopóki nie zauważyliśmy pojawiającego się portalu

- Patrzcie ktoś idzie! – powiedział Magnus i w tym momencie zauważyliśmy idącą Clary z Sebastianem za ręke. Większość z nas wstała i ustawiła się w pozycji bojowej a rudowłosa podniosła dłoń do góry, aby dać znak żebyśmy się zatrzymali. Tak też zrobiliśmy.
- Przedstawiam wam mojego brata Jonathana – ŻE CO?! Krzyknąłem
- Sebastian był demonem, to jest nocny łowca którym by się urodził gdyby nie eksperymenty Valentine'a. Jeśli nie wierzycie, że to jest inna osoba spójrzcie w jego oczy. Sebastian miał czarne jak smoła, a on ma zielone jak ja i mama. To mój prawdziwy brat – mocniej ścisnęła jego dłoń. Pierwsza wstała i podeszła Jocelyn. Stanęła kilka centymetrów od Jonathana i położyła obie ręce na jego policzkach
- Synu – szepnęła i go przytuliła. Następny był Luke który podszedł i przytulił żonę i jej dzieci. - może to nie jest za dobry moment, ale muszę wam coś powiedzieć. Jestem... w ciąży
- Coooo? Gratulacje! - krzyknęła zdziwiona Clary. Chyba nie spodziewała się, że coś jeszcze może ją dziś zdziwić. A jednak mogło

Wszyscy usiedliśmy i rozmawialiśmy w salonie. Nie mogłem uwierzyć, że Clary udało się coś takiego zrobić. Nikt nie mógł uwierzyć.

- Musimy to zgłosić konsul – powiedziała Maryse
- Pójdę wysłać ognistą wiadomość – odparł Robert i wyszedł z salonu
- Clary ja to Cię chyba zabije! Wiesz jak się martwiliśmy? Czemu nam nie powiedziałaś, że idziesz na taką misję?! – rzuciła wściekła Iz
- A puścilibyście mnie wtedy? – odpowiedziała rudowłosa trzymając Jonathana jedną ręką, a mnie drugą. Brakowało mi jej dotyku tak bardzo, że mogło mnie to zabić
- Nie – wyszeptałem szybko i pocałowałem moją narzeczoną w usta. Czule, ale delikatnie
- Jak to zrobiłaś?– zapytał z ciekawością Magnus a Alec trącił go łokciem – Ała Alec ja po prostu chce to wiedzieć bo jestem piekielnie ciekawy jak udało się tej małej i drobnej istotce tego dokonać.
- Anioł zesłał na mnie runę, którą wypaliłam blisko jego serca – w tym momencie brat Clary odsłonił spod koszuli miejsce o którym mowa ukazując nam przy tym znak składający się z licznych kresek i zawijasów w kolorze szafiru.
- Najważniejsze, że już jesteście – powiedziałem – tej nocy mi nie uciekniesz bo musimy poważnie... porozmawiać – wyszeptałem mojej ukochanej tak by tylko ona usłyszała i lekko ugryzłem jej ucho. Zadrżała. Brakowało mi tego.
- Jace powiedziałeś im? - wzrok każdej osoby przebywającej w tym pokoju uniósł się na mnie i rudowłosą. Cóż to chyba znaczy, że zapomniałem upsss... – widzę, że nic nie powiedziałeś – posłała mi kuksańca w ramię i rozległo się moje głośne AUUU
- Czego nam nie powiedział? – zapytała mama Clary
- Może lepiej jak wam pokażemy – podniosłem ręke mojej narzeczonej, Boże jak to pięknie brzmi, tak by każdy mógł zobaczyć pierścionek z zielonym kamieniem – jesteśmy zaręczeni – powiedziałem a Luke, który właśnie pił wodę wypluł ją wprost na siedzącego Magnusa. Biedaczek
- Przepraszam Magnusie – mruknął likantrop – po prostu ta wiadomość jest taka...
- Szokująca. Rozumiem – odpowiedział czarownik – Ale zdajesz sobie sprawę z tego jak długo układałem moje włosy i malowałem oczy? Ehhh wasza rodzina mnie dobija Alecu
- Za to ja się bardzo cieszę z waszych zaręczyn – Maryse zawsze potrafi rozluźnić atmosferę przy tych wszystkich świrach w tej rezydencji
- Ja też. Moja córeczka już dorasta – o nie Jocelyn zaczyna płakać. Tylko nie to..


*,**,***,**** - wszystkie te cytaty pochodzą z "Pieśni nad Pieśniami" Stary Testament Pieśń chyba 4

Dobra wiem, rozdział pupy nie urywa. Clary wróciła można się radować. Ja lecę pisać dalej oooodległy rozdział ślubu naszej ukochanej pary :) Zachęcam do komentowania i zwracania mi uwagi na jakieś pierdoły typu powtórzenia i interpunkcja. Będe wiedziała dzięki temu, że czytaliście dokładnie! :D
Na koniec jeszcze mam pytanie : Perspektywy Clary i Jace'a wam pasują? Dodatkowo czy chcielibyście rozdziały oczami Izzy i Jonathana? Pomogłoby mi to w niedalekiej przyszłości :P

środa, 16 marca 2016

Notka zupełnie niezwiązana z tematyką bloga

Hej robaczki, jak się czujecie?
Chciałam dziś napisać coś zupełnie niezwiązanego z tym blogiem. Otóż byłam dzisiaj na oddawaniu krwi. Nie macie pojęcia jaka byłam zestresowana i jak bardzo bałam się, że nie będe mogła oddać jej.
Mam do was apel : jeśli ukończyliście 18 lat to gorąco was zachęcam by chociaż raz na 2 lata oddać krew, być może ona pomoże komuś kto bardzo jej potrzebuje, a was nie zaboli to tak bardzo. Przez całe pobieranie śmiałam się, ale musze powiedzieć, że teraz nie czuje się najlepiej. Mimo to gorąco zachęcam!
Jaki macie stosunek do oddawania krwi i takich apeli? Chciałabym koniecznie wiedzieć ;)

poniedziałek, 14 marca 2016

Ważne info + 13 rozdział - Za jakiś czas..

Na początek chciałam wam wszystkim podziękować za komentarze i wyświetlenia. To dla mnie na prawdę bardzo wiele! Muszę was powiadomić, że zadecydowałam iż rozdziały będą się pojawiać w poniedziałki i piątki :) To tyle, zapraszam do czytania


~Oczami Clary~

Co się ze mną dzieje? Gdzie jestem? Czy jestem martwa?
Zadaje sobie te pytania od dawna, ale dalej nie odkryłam sensownej odpowiedzi. Może na prawde nie żyje? Ale czy tak wygląda niebo? Nie sądze.
Jestem w tej ciemności od bardzo dawna. Przynajmniej tak myślę, że od dawna. Ostatnie co pamiętam to grymas zmartwienia na twarzy Sebastiana. Czyżbym była bliżej od odzyskania brata niż uważam? Możliwe. W końcu mój sen zmienił scenerie. Pojawiłam się w białej sali. Pewnie znowu zostałam wezwana przez Ithuriela, ponieważ poznaje ten pokój. Miałam rację. Anioł już czekał na mnie na środku sali.

- Witaj Clary
- Witaj Ithurielu. Coś się stało, że znowu się widzimy? - zapytałam unosząc lekko brwi i tworząc przy tym lekkie zmarszczki na czole
- Powiedziałem, że ześlę Ci niedługo runę, która uratuje Twojego brata. Za jakiś czas się wybudzisz. Nie trać zbyt wiele czasu na podchody z nim. Im szybciej to zrobisz masz większe szanse na efekt zaskoczenia. Masz stelę? - powaga w jego głosie aż wbija mnie nogami w podłogę
- Tak, mam

W tym momencie strasznie rozbolała mnie głowa. Anioł zniknął i sala również. Zobaczyłam liczne linie i zawijasy. Muszę zapamiętać je inaczej strace to co zostało mi zesłane z góry. Otworzyłam oczy, było ciemno w pokoju a nade mną nachylał się Sebastian. Poczułam dłoń na moim policzku i ręke splecioną z moją. Na jego twarzy nie było wymalowane żadne uczucie, a jego oczy były w kolorze smoły

- Nareszcie. Jak się czujesz? - zero emocji, to na pewno ta demoniczna strona
- Lepiej, co się stało?
- Jeden z demonów Cię zaatakował. Bałem się, że cię straciłem i się nie obudzisz. Straciłaś dużo krwi – ton w którym to wypowiedział był bardzo obojętny. Musnął delikatnie moje czoło swoimi wargami – a teraz się prześpij i wydobrzej. Mamy wiele do nadrobienia

Jak powiedział tak zrobiłam. Nawet nie wiedziałam, że jestem aż tak zmęczona. Niebywałe, że można tego wcale nie odczuwać

Następnego dnia dałam radę już wstać i robić niewielkie czynności oczywiście na lekach przeciwbólowych. Poszłam pod prysznic a gdy stanęłam przed lustrem oniemiałam. Miałam około 6cm blizny. Blizna tak szybko się pojawiła na miejscu rany? Ciekawe jak, ale w sumie nie interesuje mnie to. Najważniejsze, że żyje i mogę dokończyć moją misje, a następnie wrócić do rodziny i przyjaciół. Do mojego ukochanego. Do Jace'a. Ubrałam się, ale zostałam boso. Jeszcze się zabije na szpilkach a w świecie nocnych łowców byłby to wstyd.

Zostałam w pokoju i oglądałam jakąś komedie romantyczną z Jennifer Lopez. Do pokoju wszedł Sebastian. No to teraz będzie zabawa braciszku pomyślałam. Siadł przy łóżku i przytulił mnie

- Jak się czujesz siostrzyczko? – uśmiechnął się tak jak zawsze, zobaczyłam zieleń w jego oczach, która po chwili zmieniła się w głęboką czerń
- Nawet dobrze tylko jestem jeszcze na lekach – powiedziałam kierując wzrok ponownie w stronę telewizora
- Nie mogę dłużej czekać Clary. Mam dość – o co mu chodzi?
- Czego masz dość?
- Zapieczętujmy Twój wybór – gdy wymówił te słowa zadrżałam. Co on zamierza? Po chwili rzucił się na mnie i siadł okrakiem przytrzymując moje ręce w górze.
- Bądź grzeczna to nie zaboli. Jace zrobił mi grunt pod to co zamierzam – szelmowski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Chciałam krzyknąć, ale wiedziałam że wkurzy to go jeszcze bardziej.

~Oczami Magnusa~

Wszyscy byliśmy przytłoczeni sytuacją, ale była już mniej więcej opanowana. Jace wrócił do domu cały i zdrowy. Niestety po Clary ani śladu. Nie potrafimy jej namierzyć, ale ze swoją mocą wróci tu do nas. Nie możemy tracić nadziei. Wieczorem zostaliśmy z Alec'iem sami w swoim pokoju. Wreszcie cisza i spokój. Mogliśmy spędzić troche czasu razem. Leżeliśmy w łóżku trzymając się za ręce. Oddychaliśmy ciężko po małym wyczynie sprzed chwili.

- Kocham Cię Magnusie – powiedział pieszczotliwie mój kruczowłosy chłopak
- Ja Ciebie też mój groszku – odpowiedziałem siadając na nim i całując czule, ale zarazem delikatnie
- A teraz zajmijmy się tym czym powinniśmy – powiedziałem nakrywając nas kołdrą

~Oczami Jocelyn~

Leżałam już w łóżku razem z moim mężem. Luke trzymał mnie delikatnie za ręke i pocieszał

- Znajdzie się skarbie, a teraz prześpij się. Brakuje Ci snu widać to po Tobie – powiedział z troską w głosie całując mnie w policzek
- Luke musze Ci coś powiedzieć – spojrzał w moją stronę zdziwiony – wiem o tym od 2 miesięcy, ale nie chciałam Cię martwić. Jestem w ciąży – siadł i spojrzał w ścianę. Nie odzywał się dłuższy czas – Luke? Luke powiedz coś, proszę
- Jocelyn ta nowina jest... przecudowna! - zaczął całować mnie czule w usta. Tak bardzo mi tego brakowało. Tyle mamy teraz problemów z Clary i Sebastianem, że dawno nie okazywaliśmy sobie żadnych czułości
- Więc... cieszysz się? - zapytałam przejęta jego początkową reakcją
- Jak mógłbym się nie cieszyć? Będziemy mieli dziecko i miałbym być zły czy coś w tym stylu? Absolutnie. Jestem wniebowzięty skarbie. Jak Clary wróci to będzie się cieszyć razem z nami. Jestem tego pewien. A teraz chodź spać. W tym stanie potrzebujesz tego – przytulił mnie i dotknął ręką mojego brzucha. Jeszcze nie był zaokrąglony jest zbyt wcześnie.

Poczułam ulgę gdy powiedziałam o ciąży Luke'owi. Teraz mogę zasnąć w spokoju.

Gdy rano wstałam, wzięłam prysznic i się ubrałam postanowiłam zejść na dół na śniadanie z moim mężem. Przy stole siedzieli wszyscy, więc skierowaliśmy się na nasze miejsca trzymając się za ręce.

- Cóż za gołąbeczki – powiedział Magnus całując Aleca w policzek
- Chcemy wam coś powiedzieć – Luke spojrzał na mnie zachęcając bym to ja przekazała dobrą wiadomość. Wszystkie oczy skierowały się w naszą stronę. To stresujące.
- Jestem w ciąży – Szok i niedowierzanie malowały się na twarzach wszystkich zebranych
- Gratulacje Joc! – powiedziała szczerze Maryse
- Który miesiąc? - zapytała Izzy
- Coś między drugim a trzecim, nie jestem pewna – odpowiedziałam grzecznie
- Hmm.. to stąd Twoja aura jest taka inna – rzekł spokojnie Magnus uśmiechając się do mnie
- Cieszę się waszym szczęściem Luke – Jace wydawał się smutny gdy to mówił, ale mogę być pewna, że te słowa są z jego strony szczere
- Dziękujemy wam – powiedział mój ukochany po czym wszyscy zaczęliśmy jeść śniadanie.


Atmosfera pierwszy raz od wielu dni była spokojna i miła. Jednak nie możemy zapomnieć, że Clary spędza czas z tym psychopatą a ten niewiadomo co jej robi...

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 12 - Jedyne co pamiętam to mój krzyk

~Oczami Sebastiana~

Postanowiłem zabrać Clary do klubu demonów. Jako, że jestem jednym z nich nie ufam im do końca, więc muszę mieć swoją ochronę ot tak na wszelki wypadek. Szedłem z ukochaną przez ciemne uliczki do odpowiedniego miejsca. Na bramce stał demon Vemuz.

- Na czeluści piekielne kogo ja tutaj widzę? I to jeszcze z jedną z nefilim. Nie spodoba się to innym – warknął Vemuz
- Spokojnie ona jest teraz ze mną. Wpuszczaj bo zaczynasz mi już działać na nerwy – spoglądał z uwagą na Clary. Nikt nie ma prawa patrzeć na nią w ten sposób oprócz mnie!
- Przestań rozbierać moją siostrę wzrokiem bo karze im – tu pokazałem moich 4 ochroniarzy – aby Cię rozszarpali na przestrogę innym
- Już już złość piękności szkodzi młodziku – odpiął linę i nas przepuścił. Wszedłem do klubu obejmując rudowłosą. Jest tak piękna, że boli mnie iż nie jesteśmy teraz sami. Co ty myślisz debilu skarciłem się w myślach.

Staliśmy przy barierce swojej loży spoglądając na tłum tańczących demonów w ludzkich tożsamościach. Wszyscy ubrani wyzywająco i obściskujący się. Dziwne, że jeszcze nie zaczęli grupowego seksu tak tutaj każdy się ociera o każdego. Odstawiłem swojego drinka i poprosiłem Clary do tańca. Jeszcze kilka dni i odda mi się całkowicie a wtedy zapomni o tym palancie. Przysunąłem ją bliżej siebie, położyłem jedną ręke na jej talii jeżdząc ręką w góre i w dół a drugą dotknąłem jej policzków.

- Clary – powiedziałem zalotnie – jak długo mam czekać?
- Na co?
- Dobrze wiesz na co – warknąłem, nienawidzę takich zabaw w podchody
- Nie wiem – i wtedy pocałowała mnie w policzek.

Tańczyliśmy tak jeszcze jakiś czas, dopóki Clary nie złapała się za brzuch, zaczęła pluć krwią i osuwać się na Ziemię. Zauważyłem, że moi ochroniarze rozprawiają się z demonem, który chwilę przed tym co stało się mojej siostrze przechodził obok nas,
Zacząłem jej rysować na szyi iratze i wziąłem na ręce. Wybiegłem z klubu i na ścianie jakiegoś obskurnego budynku zacząłem rysować bramę do domu. Gdy się przenieśliśmy rysowałem kolejne iratze bo ostatnie zniknęło a ona dalej krwawi. Zacząłem ją delikatnie poklepywać po policzku

- Clary zostań ze mną, nie zamykaj oczu. Słyszysz?!
- To ... b-bboli – dalej pluła krwią i kurczowo trzymała się rany
- Wiem skarbie, weź ręce – położyłem ją na stoliku z którego ręką zmiotłem wszystko - SŁUŻBA! Przynieście bandaże, środki odkażające i coś przeciwbólowego. A Ty nie zasypiaj! - cały gniew zgromadził się we mnie. Martwie się o nią. WRÓĆ! Demony nie martwią się o nikogo, nawet o siebie. Co się dzieje?

Rozerwałem jej sukienkę, nie zwracałem uwagi na jej lekko unoszące się piersi w różowym koronkowym biustonoszu. Gdy będzie w pełni sprawna wtedy będe na to patrzeć. Służba przyniosła wszystko co potrzebne a ja zacząłem odkażać jej ranę a wtedy ona dostała drgawek. Cholera jasna może tego nie przeżyć, za dużo krwi straciła, musi zostać przy mnie! To moja królowa! Nałożyłem gazę i bandaże na rane a następnie wstrzyknąłem w żyłe lek przeciwbólowy. Pozostaje mi tylko czekać aż się wybudzi rysując co jakiś czas iratze na przyspieszenie leczenia.

~Oczami Isabelle~

Poczułam straszny ból w brzuchu i jedyne co pamiętam to mój krzyk. Teraz jestem.. no właśnie gdzie? Nie znam tego miejsca to jakieś mieszkanie, które o dziwo jest bardzo ładnie umeblowane w biel, szarości i fiolet. Na stoliku kawowym siedziała Clary! Kurczowo trzymała się za ranę i była niemal biała. Szybko podbiegłam do niej mimo przeszywającego mnie bólu.

- Clary! Czy my nie żyjemy? - zapytałam przytulając rudowłosą
- Nie mam pojęcia. Co Ty tu robisz?
- Zapomniałaś? Jesteśmy parabatai, więc czujemy to samo – powiedziałam z troską
- Iz Ty się w końcu obudzisz, więc musisz coś wiedzieć. Próbuje uwolnić dobrą stronę Sebastiana, udaje mi się tylko czekam aż Ithuriel ześle na mnie runę, która zapieczętuje demoniczną stronę a dobra przejmie kontrole – wydawała się taka odważna i zdeterminowana co było słychać nawet w jej głosie.
- Czy on Cie... - urwałam po czym wyszeptałam tak by mogła mnie usłyszeć – dotknął?
- Próbował pocałować ale się wyszarpałam. Nic więcej narazie mi nie zrobił – w momencie posmutniała, ale podkreśliła wyraźnie słowo NARAZIE.
- Trzymaj się, gdzie jesteście?
- Nie wiem. Izzy co się dzieje?! Blakniesz – niemal krzyczała
- Chyba się wybu...

Nie dokończyłam. Cholera jasna nie zapytałam jej o wszystko co powinnam. Otworzyłam delikatnie oczy i zamrugałam kilka razy by przyzwyczaić się do jasności panującej w pokoju. Zaraz obok siebie zauważyłam Jace'a i Aleca trzymających mnie za ręce. Dalej w pokoju stali moi rodzice, Magnus i przyszli teściowie blondyna.

- Nie! Ja chce tam wrócić ! - krzyczałam rzucając się na łóżku nie zwracając uwagi na moją rane.
- Iz gdzie chcesz wrócić? - zapytała mama
- Rozmawiałam z Clary – w tym momencie Jace przysunął się bliżej
- Jak się czujesz? Co z nią? - chyba nie spał od dawna bo widać fioletowe wory pod oczami. W tym momencie nie jest już młodym bogiem tylko upadłym aniołem. Nie wygląda najlepiej
- Nadal mnie boli, ale ona...nie jest z nią dobrze. Nie jestem pewna czy ona przeżyje Jace – poleciały mi łzy po policzkach – ale wyjawiła mi co chce zrobić

Gdy przekazałam im wszystko to co usłyszałam od mojej parabatai Luke musiał wyprowadził płaczącą Jocelyn. Moja mama mnie przytuliła i wyszeptała, że Clary wie co robi i sobie poradzi.
Z Jace'm jest natomiast jeszcze gorzej. Rzucił wazonem w ścianę, rozwalił okno a my nie mogliśmy nic z tym zrobić. Wybiegł z domu, a gdy Alec chciał ruszyć za naszym bratem Magnus powstrzymał go ręką

- On wróci. Potrzebuje czasu – powiedział czarownik ze spokojem w głosie
- Obyś miał racje – mruknął Alec i go przytulił

Zasnęłam, ale już nie miałam snu w którym rozmawiałam z Clary. Wiedziałabym gdyby zmarła bo straciłabym moją runę tuż przy sercu, którą mam od nie tak dawna.

~Oczami Jace'a~

Co ona wyprawia! To nie jest bezpieczne, a jeszcze teraz umiera... Nie nie myśl tak ona przeżyje jest jedną z najsilniejszych osób jakie znasz idioto. Skarciłem się w myślach. Wybiegłem, ale nie myślałem gdzie. Moje nogi niosło mnie nad jezioro Lynn. Kiedy byłem tu ostatni raz właśnie tutaj oświadczyłem się Clary. Tęsknie tak bardzo, że niemal mnie to zabija. Nigdy nie sądziłem, że będe w stanie tak kogoś pokochać jak ją.

Był środek nocy kiedy nagle rozbłysło białe światło koło jeziora i zobaczyłem go. Natychmiast go rozpoznałem. Anioł Ithuriel, ten którego uratowałem z moją anielicą. Podszedł bliżej mnie

- Bądź pozdrowiony synu Stephena Herondale. Przybyłem tu by przekazać Ci dobrą nowinę – anielski blask bił od niego a jego słowa brzmiały przepięknie. Można by się w nich rozpłynąć
- Witaj Ithurielu. Kope lat. Co Cię do mnie sprowadza? - mruknąłem z lekką nutą ironii
- Chciałem Ci przekazać, że Clary żyje. Jeszcze trochę i się spotkacie. Nie martw się o nią
- Jak to jeszcze troche? - zapytałem nie wiedząc dokładnie co chce usłyszeć
- To znaczy, że niedługo znów będziecie razem. Dołączy do was dobry Jonathan. Nim się wybudzi ześle jej runę dzięki której odzyska brata. Żegnaj Jace
- Zaczekaj! - krzyknąłem, ale anioł zdążył już zniknąć


W głowie rozbrzmiewały mi jego słowa " niedługo znów będziecie razem" i z nimi wróciłem do domu.


Czyją perspektywe lubicie najbardziej? Kogo chcecie więcej?

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 11 - Ona wie co robi

Na wstępie chciałam życzyć kobietom (młodszym lub starszym to bez znaczenia) wszystkiego co najlepsze z okazji naszego dnia. Aby uśmiech wam nigdy nie schodził z twarzyczek, byście wyglądały zawsze świetnie jak Magnus choć dawkujcie brokat! :D
Życzę wam również byście znalazły swoją drugą połówkę jak Jace Clary i odwrotnie. Byście nigdy się nie poddawały tylko dążyły do celu.
Jeśli ktoś tu kocha trylogię czasu to życzę by przeżył największe przygody w swoim życiu jak Gwendolyn i Gideon. Fanki Akademii Wampira pragnę byście znalazły taką przyjaciółkę jak Lissa/ Rose a po nocach by śnił wam się Adrian Iwaszkow palący swoje papierosy :D

~Oczami Clary~

Gdy się obudziłam Jonathana nie było. A może już Sebastiana sama nie wiem. Pewnie Jon nie mógł długo zapanować nad demonem a ten poszedł załatwiać swoje sprawy zostawiając mnie w domu.
Sprawdzam czy mam przy sobie stelę. Poczułam ulgę gdy jej dotknęłam, teraz tylko muszę ją schować w moim pokoju. Postanowiłam, póki jestem sama, wysłać ognistą wiadomość by się nie martwili tak bardzo moi bliscy. Resztę dnia spędziłam głównie na nudzeniu się. Sebastian nie wrócił do domu. Co planuje?


~4 dni później~

Nadal nie ma postępów w mojej misji.Gdy wstałam marzyłam tylko o jednym.Poszłam wziąc gorący prysznic bo musiałam się obmyć po całej nocy pełnej koszmarów. Nawet nie chce o nich myśleć. Gdy wyszłam owinięta ręcznikiem ubrałam się w najmniej odsłaniający ciało strój. Isabelle skarciłaby mnie za to śmiałam się w myślach.


Gdy to zrobiłam zeszłam do kuchni i gdy szykowałam omleta z warzywami ktoś objął mnie od tyłu i się przytulił. Sebastian

- Co moja królowa robi? - królowa? HAHAHAHA dobre mi
- Omleta z warzywami,zjesz też?
- Nie dzięki. Czy ja zasnąłem w nocy bo nie pamiętam nic?- ten jego szelmowski uśmiech doprowadza do bólu głowy. Nie jest taki jak u mojego anioła Jace'a.
- W sumie nie wiem, też chyba przysnęłam – odsunęłam się i siadłam do stołu z posiłkiem na talerzu. Sebastian przypatrywał mi się podejrzliwie
- Jeśli próbujesz podstępu tak jak kiedyś gdy mnie zabiłaś, odpuść sobie nie zabijesz mnie kolejny raz – i nie zamierzam dodałam na głos
- Ubierz się w coś... ładniejszego na wieczór
- Gdzie idziemy?
- Niespodzianka – poruszył dziwnie brwiami i odszedł

Matko Boska gdzie on mnie znowu ciągnie? Jakby nie wystarczyła mu moja obecność tutaj w tej dziurze. Nawet nie będe próbowała się dobrze bawić gdy przyjaciele i rodzina tęsknią za mną tak bardzo jak ja za nimi.

Cóż szykowanie się na wyjście nie zajęło mi długo. Żeby nie zdenerwować Sebastiana ubrałam się w delikatną, ale zarazem lekko odsłaniającą dekolt i nogi sukienkę. To powinno zwrócić jego uwagę na mnie a może wtedy odzyskam brata.
Gdy zeszłam po schodach usłyszałam ciche WOW i wzrok skupiony na mnie. Sebastian zaproponował mi swoje ramie a ja je przyjęłam. Trzeba się przylizać prawda?

- Wyglądasz przepięknie siostro – powiedział zupełnie obojętnie
- Dziękuję – szepnęłam

~Oczami Aleca~

Od ostatniej wiadomości Clary minęło kilka dni. Jace od tego czasu nie chce wyjść z sali treningowej, którą zaprojektował w swojej rezydencji. Każdy się o niego martwi a najbardziej Jocelyn, Maryse i oczywiście Isabelle. Czasem próbujemy go zmusić do posiłku, udaje się bardzo rzadko. Ćwiczy bez odpoczynku nawet po 12-15 godzin dziennie. Muszę prosić Magnusa by zrobił coś by go uśpić. Wtedy zanosimy go do sypialni jego i Clary. Bardzo cierpi bez niej nie mniej jednak niż Jocelyn i Luke. Każdy smuci się na swój sposób. Na początku nie lubiłem jej, ale teraz jest dla mnie prawie jak siostra. Wszedłem na salę by zobaczyć co z blondynem. Tłukł właśnie worek treningowy, z daleka było widać, że jego dłonie są w złym stanie

- Jace chodź się przejść
- Jestem.Zajęty – mruknął. Cholera czy musisz być taki trudny?
- Przestań się tak zachowywać, straszysz nas. Gdyby ktoś doniósł o tym Clary nie wykona tej swojej misji bo zacznie się bać o Ciebie! Czy jesteś ślepy i nie widzisz jak Cię każdy po kolei kocha? Martwimy się ... - może to mu da do myślenia?
- Nie prosiłem się o to. Chce ją tutaj nie rozumiesz? ZOSTAWIŁA MNIE! - ty imbecylu pomyślałem
- Nie widzisz, że tu nie chodzi tym razem o CIEBIE? Ona chce odzyskać brata dlatego Ci o tym nie powiedziała bo nie dałbyś jej iść. Z jednej strony rozumiem boisz się o Clary, ale na litość boską ona wie co robi Jace!
- Nie broń jej! Nie miała prawa tak postąpić. Nie kocha mnie, przyjęła zaręczyny i zostawiła! - upadł, podbiegam zobaczyć tętno i odetchnąłem z ulgą. Oddycha, tętno jest dobre, więc dlaczego zemdlał?
- MAGNUSIE! KTOKOLWIEK! - krzyczałem niosąc go do salonu i kładąc na kanapie. W momencie każdy przybiegł i gdy zobaczyli blondyna oniemieli
- Co się stało? - krzyknęła Maryse
- Nie wiem, zemdlał – powiedziałem patrząc jak Magnus coś nad nim robi
- Pewnie jego organizm ma dość – wyszeptał Robert obejmując Iz i mamę. Niby po rozwodzie, ale dalej ją kocha. Widać to w jego spojrzeniu.
- Musi poleżec kilka dni i powinno być z nim wszystko w porządku – odetchnęliśmy z myślą, że będzie dobrze
- Magnusie, dziękuje – powiedziałem do niego z miłością uśmiechając się
- Dla Ciebie wszystko mój groszku – mrugnął okiem i siadł w fotelu a ja podszedłem siadając mu na kolanach.

Oby wszystko się ułożyło a Clary wróciła. cała i zdrowa. Rozległ się krzyk. Poznałem go, dochodził z odległości kilku metrów. Coś było nie tak z Izzy, zaczęła krwawić z brzucha i osuwać się na ziemie. Robert zdążył ją złapać i zaniósł do jej pokoju rysując swoją stelą iratze.

- Iz? Izzy?! - krzyczę
- Spójrzcie na runę – powiedział Luke. Runa parabatai blisko jej serca zaczęła blednąć
- O Boże Clary! – Jocelyn zanosiła się płaczem. Najpierw Jace teraz Clary i Izzy. Co jeszcze się wydarzy?


Tak wiem rozdział krótki, błagam nie nasyłajcie na mnie Clave za to!