niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 18 - "- Obiecaj mi coś [...] - Obiecuję" oraz rozdział 19 - no to ja zabiorę tego palanta

Rozdział XVIII

~Oczami Jonathana~

Usłyszałem wrzask Clary i jak najszybciej pobiegłem w stronę z którego dochodził ten dźwięk. Szukałem jeszcze chwile moją siostrę aż zobaczyłem ją przy ławce. Szturchała i mówiła do kogoś. Zamarłem. Tym ktosiem była Isabelle.

- Iz słyszysz mnie? Nie zasypiaj! Słyszysz nie zasypiaj! - krzyczała rudowłosa do niej i rysowała kolejne runy uzdrawiające
- Co się stało? - zapytałem wraz z Jace'm, który pojawił się sekunde po mnie. Wziąłem ją na ręce i skierowałem w stronę rezydencji. Nie ma co tracić czasu
- Nie wiem. Krwawiła z nadgarstków. Chyba je podcięła.. - powiedziała cicho Clart
- Musimy ją zabrać do rezydencji, opatrzyć wszystko i umyć przede wszystkim – powiedział Jace obejmując moją siostrę

Biegliśmy we trójke, ja z Iz w ramionach. Była taka piękna, mogła mieć każdego a mimo to próbowała odebrać sobie życie. Co się stało? Cóż chciałbym to wiedziec, może udałoby mi się jej pomóc. Po kilku minutach dobiegliśmy do rezydencji Herondalów. Oczywiście nic się nie zmęczyłem i jak burza wpadłem do salonu. Ułożyłem delikatnie czarnowłosą na kanapie a w tym czasie Jace przybiegł z apteczką. Zaczęliśmy we dwójkę opatrywać te płytkie już nacięcia. Clary przyglądała nam się z troską. Bała się o własną parabatai, przyjaciółkę a także wkrótce już szwagierke.
Wziąłem koc z fotela i nakryłem nim dziewczynę. Blondyn zabrał ze sobą moją młodszą siostrę i skierowali się na górę, a ja postanowiłem posiedzieć przy Isabelle. Wyglądała tak niewinnie, tak delikatnie a w rzeczywistości była zabójcza ze swoim batem. Poszedłem na chwilę do kuchni zjeść zapiekankę, która została z obiadu. Gdy to zrobiłem nalałem do dwóch szklanek soku z czarnej porzeczki i wróciłem do salonu. Postawiłem jedną szklankę na stole, a z drugiej zacząłem sączyć mój napój.
Siedziałem tak przy niej jeszcze jakiś czas dopóki nie zaczęła otwierać oczu. Mrugała kilka razy, najwidoczniej nie mogła przystosować się do sztucznego światła lamp. Rozejrzała się po pokoju i spojrzała na mnie. Jej oczy patrzyły w moje. Przeszywała mnie na wylot i mam wrażenie, że chciała zajrzeć głębiej, może nawet do mojej duszy. Ciemno brązowe oczy wpatrywały się we mnie bardzo długo. Postanowiłem przybliżyć się do niej, a gdy to zrobiłem nieświadomie złapałem ją za ręke. Nie zabrała jej, ale dalej patrzyła na mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy.

- Hej, jak się czujesz? - zapytałem troskliwie
- Hej, bywało lepiej – powiedziała zabierając dłoń i kierując wzrok na sufit. Jej nadgarstki były owinięte bandażami. Chciałbym móc pocałować jej rany. Wait! Co ja właśnie pomyślałem? To niedorzeczne przecież nic do niej nie czuje.
- Isabelle co się stało? - nie zaszczyciła mnie swym spojrzeniem – Proszę..
- Simon mnie zostawił... - wyszeptała głosem pełnum rozpaczy. Chwyciłem jej dłoń ponownie całując
- Idiota nie wie co stracił. Skoro Cię zostawił najwidoczniej nie doceniał jakie spotkało go szczęście – powiedziałem z delikatnym uśmieszkiem na twarzy
- Miło, że tak sądzisz – spojrzała na mnie i uniosła lekko kąciki swoich pełnych a także pięknych ust
- Nie myślę tak – jej wzrok stał się pusty, więc szybko dodałem z jeszcze większym bananem na ryju – Ja to wiem bo to jest szczera prawda – po tych słowach czarnowłosa rozpromieniła się
- A teraz obiecaj mi coś – powiedziałem
- Co?
- Nigdy więcej tego nie zrobisz – podałem jej szklankę z sokiem by mogła zwilżyć swoje gardło po całym dniu cierpienia
- Obiecuję – powiedziała i objęła mnie ramieniem. To było hmm... przyjemne a zarazem czułe. Może jednak coś do niej czuje? A może to po prostu fascynacja jej osobą.

Nie wiem. Dowiem się wszystkiego za jakiś czas. Na tą chwile nie chce Izzy niczego narzucać. Będe przy niej, a jak to się potoczy dalej zobaczymy

~Oczami Jace'a~

Razem z Clary bardzo martwiliśmy się o Isabelle. Na całe szczęście Jonathan jest przy niej cały czas, próbuje ją pocieszać i nie odstępuje na krok. Zyskał tym wszystkim w moich oczach. Jest to brat mojej ukochanej, więc powinienem żyć z nim w zgodzie. Lepiej go mieć za przyjaciela niż za wroga.
Rudowłosa była bardzo zmęczona, oczy zamykały jej się co sekundę. Gdyby chciała to mogłaby zasnąć w moich ramionach niestety ona non stop jęczy, że jak się chce iść spać to trzeba się najpierw wykąpać. Pomogłem jej dojść do łazienki i zostawiłem tam a sam położyłem się na łóżku czekając na moją kolej kąpieli. W pewnym momencie uderzyła mnie woń waniliowego żelu do ciała. Otworzyłem oczy i ujrzałem Clary. Natychmiast rzuciła we mnie poduszką mówiąc

- Ile razy mówiłam Ty brudasie, że w spoconych i brudnych od krwi ubraniach się nie kładzie na czystej pościeli! - ojojoj wkurzyłem ją. Natychmiast wstałem z łóżka i porwałem ją w objęcia. Nasz pocałunek początkowo był delikatny by potem stać się niesamowicie namiętnym pocałunkiem.
- No dobra, tym razem Ci wybaczam. Pacanie – powiedziała i podeszła do swojej toaletki by rozczesać piękne rude włosy

Poszedłem do łazienki by jak najszybciej zmyć z siebie cały pot i brud. Gdy to zrobiłem wyszedłem w samych bokserkach i to co ujrzałem wprawiło mnie w osłupienie. Clary zasnęła przy toaletce, czyli dzisiaj z upojnej nocy nici. Wziąłem ukochaną na ręce i położyłem na łóżku, a następnie położyłem się obok niej by nakryć naszą dwójkę kołdrą.

- Kocham Cię – powiedziałem i ucałowałem jej skroń


~3 dni później~

~Oczami Clary~

- Izzy czy Ty nie masz serca? Jest godzina 10 rano a Ty chcesz omawiać mój ślub? - mruknęłam zasłaniając usta ręką by ziewnąć w spokoju
- Kochana zostały niecałe 2 miesiące a wasza dwójka nie ma nic zaplanowane! Trzeba zamówić jedzenie, kupić stroje i inne duperele a najważniejsze wysłać zaproszenia!
- No dobra dobra to od czego zaczynamy Specjalistko? – powiedziałam posyłając najlepszy uśmiech jaki byłam w stanie
- Musimy wybrać któreś z zaproszeń. Masz tutaj do wyboru 4 warianty. Zależnie od tego, który Ci się spodoba tak dopasujemy wszystko inne na ślubie. - podsunęła mi 4 zupełnie różne zaproszenia. Oglądałam je w skupieniu
- Wydaje mi się, że to będzie najlepsze
- Dobry wybór, postawiłaś na delikatny kolor lawendowy. Bardzo dobrze. Wszystkie dodatki zobaczysz dopiero w dniu ślubu, a po suknie jedziemy dzisiaj. Potrzebna będzie przymiarka. Zrobie Ci taką imprezę weselną, której nie powstydziła by się Kate Middleton i Książe William – Izzy tryskała radością aż promieniowała. Dobrze widzieć, że już pogodziła się z odejściem Simona
- I jak ja mam Ci się odwdzięczyć? - zapytałam przytulając moją parabatai
- Wystarczy, że nie będziesz miała worów pod oczami, których nie będe potrafiła zakryć – uśmiechnęła się na samą myśl o malowaniu i czesaniu mnie
- Dobra koniec tych czułości, zbieraj manatki i jedziemy – powiedziała wstając z kanapy
- Już tylko powiem Jace'owi – podeszłam do schodów i krzyknęłam ile sił w płucach – wychodzę z Izzy! Kocham Cię !

Narysowałam bramę, pierwsza poszła moja przyjaciółka ze względu, że wiedziała gdzie mamy iść. Weszłam tuż za nią. Moim oczom ukazał się salon sukien ślubnych "A perfect dress". Weszłyśmy do środka i oniemiałam. Tam było chyba z 700 przeróżnych stroi. Czeka mnie nie lada wyzwanie

~4 godziny później~

Byłam już strasznie zmęczona, przymierzyłam 21 sukien i żadna nie podobała się Isabelle. Wyszłam w następnej i stanęłam przed czarnowłosą

- Jak Ci się ta nie spodoba to się poddaje i pójdę nago do ołtarza – powiedziałam rzucając rękoma w geście rezygnacji
- Clary... - urwała – Będziesz przepiękną panną młodą. A co do tego pójścia nago to CHYBA ŚNISZ!
- No już dobrze, czyli ta suknia jest idealna?
- Tak, przebierz się a ja pójdę ustalać termin przymiarki.
- Okej

Gdy się przebrałam a Isabelle omówiła wszystko mogłyśmy wreszcie wyjść. Skoczyłyśmy do pobliskiej kawiarni na kawę. Moja przyjaciółka zamówiła gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami a ja Latte z bitą śmietaną i adwokatem. Kelnerka po chwili przyniosła to co chciałyśmy, a my siedziałyśmy w ciszy popijając swoje napoje. Pierwsza odezwała się Izzy

- Clary muszę z Tobą pogadać – zaczęła dość niepewnie
- No słucham? - powiedziałam sącząc moją kawe
- Ostatnio zbliżyłam się z Jonathanem. Jak myślisz nie za szybko po Simonie? - spojrzała głęboko w moje oczy
- Kochałaś Simona, wiem o tym. Uważam, że po tym co Cię spotkało masz prawo być szczęśliwa i nie ważne kiedy. Najważniejsze jest to byś nie cierpiała – posłałam jej szczery uśmiech, a ona odwzajemniła ten gest
- Nie masz nic przeciwko?
- Nie, chcę tylko byś była szczęśliwa – wyszeptałam
- Dziękuję, ale wracając do Twojego ślubu to – zaczęła grzebać w torbie i wyjęła jakąś teczkę – Ile osób chcesz zaprosić?
- Te najważniejsze czyli rodzina moja i wasza, oraz nasi najbliżsi przyjaciele bądź znajomi. Myślę, że nie będzie więcej niż 50 osób. Niestety Simona też wypada zaprosić. Przykro mi, że będziesz się czuła niezręcznie
- Hej. O mnie się nie martw, to będzie TWÓJ najważniejszy dzień w życiu a ja to przeboleje – powiedziała szczerze bo było to słychać w jej głosie
- Jesteś niesamowita, ale może już wracajmy do rezydencji. Trzeba się pakować i wracać do Instytutu
- Tak masz rację, chodźmy


Wstałyśmy i ruszyłyśmy w jakiś zaułek bym narysowała bramę. Wróciłyśmy z powrotem do Alicante. Większość rzeczy była już spakowana, ale trzeba było dokończyć pakowanie naszych najważniejszych rzeczy. Po ślubie będziemy z Jace'm dalej mieszkać w Nowym Jorku ze względu na moje szkolenie. Jeszcze tylko niecałe 2 lata..


Rozdział XIX

~Oczami Isabelle~

Wszyscy wróciliśmy do Instytutu jakiś czas temu razem z Jonathanem. Konsul wezwała go wcześniej na przesłuchanie, a po dłuższej naradzie ogłosiła, że brat Clary nie stanowi żadnego zagrożenia dla świata cieni. Ucieszyło mnie to, ponieważ od jakiegoś czasu jestem z nim dość blisko. Przestałam patrzeć na to co zrobił pod wpływem demona i zaczęłam patrzeć na to co robi teraz.
Jonathan jest w stosunku do mnie bardzo troskliwy, bardzo często się uśmiecha i lubi pożartować. Dodatkowo muszę przyznać, że jest gorący! Zapytał się mnie tydzień temu czy będziemy parą na ślubie Clary i Jace'a, zgodziłam się.
Przygotowania do największej imprezy roku, jeśli nie dziesięciolecia, trwają w najlepsze. Zostały nam już TYLKO trzy tygodnie aby wszystko było gotowe w 100%. Bardzo martwie się, że firmy cateringowe lub dekoracyjne coś zepsują, ale muszą się liczyć z tym, że nie będzie wtedy dla nich litości. Postawiłam wszystkie sprawy jasno a oni patrzyli na mnie z przerażeniem. Jeśli nie jesteś stanowczy nic nie osiągniesz.
Swoją suknie kupiłam już dawno w tajemnicy przed wszystkimi. Chce zrobić im niespodzianke, choć nie przyćmie pięknej panny młodej.
Podczas moich rozmyślań zdążyłam już dojść na salę treningową. Dzisiaj to ja mam trening z rudowłosą, więc trzeba dać jej pożądny wycisk.

- Hej, na początek robimy 20 okrążeń sali – powiedziałam do przyjaciółki i razem zaczęłyśmy biec. Clary już przy 10 okrążeniu miała zadyszke. Oj słaba kondycja oj słabiutka.
- Widzę, że moi bracia Cie oszczędzają – palnęłam kończąc swoje ostatnie kółko na sali
- Wiesz ostatnio źle się czuje, jakoś tak mi nie dobrze – mruknęła biegnąc dalej
- Czekaj... Ty... jesteś? - wyszeptałam
- Ja? Co Ty w życiu. Za młoda jestem na dzieci. Pewnie to stres przed ślubem
- Możliwe. Jeśli już skończyłaś to teraz troche rozciągania

Rozciągałyśmy się z 10 minut po czym przeszłyśmy do treningu na równowagę i wytrzymałość. Na sam początek Clary musiała przejść bo belce na wysokości 10 metrów, później przejść używając rąk taką drabinkę wisząc nad ziemią by na koniec zejść na dół po linie. Radziła sobie bardzo dobrze. W pewnej chwili pomyślałam, że spadnie bo ześlizgnęła jej się jedna ręka, ale udało jej się wytrzymać i złapać drugą drabinkę. Następnie było strzelanie z łuku i rzucanie sztyletami. W tym radziła sobie wyśmienicie. Trafiała prawie w sam środek tarczy. Byłam na prawdę pod wrażeniem.
Jako ostatnia część treningu była walka. Każda z nas wybrała po dwie dowolne bronie. Ja wybrałam mój ukochany bicz i serafickie ostrze, a moja parabatai wybrała noże do rzucania i również serafickie ostrze, jej ulubiony Hesperos.
Ruda zaczęła od rozproszenia mnie po przez miotanie nożami, które udawało mi się unikać. Nie zauważyłam jak szybko podbiegła do mnie i kopnęła. Zachwiałam się lekko i biczem owinęłam jej nogę by za chwilę pociągnąć nim i ją wywalić. Dziewczyna w momencie podniosła się i zaczęła na mnie szarżować, oraz nacierać. Spokojnie udało mi się odeprzeć, a także zablokować wszystkie jej ataki. Walczyłyśmy bardzo długo, aż w końcu Clary nie dała rady podnieść się po moim ostatnim ciosie i przygwożdżeniu jej do ziemi. Usłyszałam brawa i rozejrzałam się po sali.

- Brawo, to była na prawdę dobra walka – powiedział Jonathan śmiejąc się razem z Jace'm
- Zgodzę się. Walczyłyście jak o ostatnią pare butów w waszym ulubionym sklepie na przecenie – odparł Jace
- Hahaha bardzo śmieszne. Uśmiałam się – warknęłam i pomogłam wstać mojej parabatai.
- To był dobry trening. Dobry i męczący – rudowłosa posłała mi swój uśmiech nr. 5 mówiący "no to ja zabiore tego palanta a was zostawie samych"
- Chodź kochanie, pójdziemy na spacer, musze się przewietrzyć – oznajmiła Clary i pocałowała Jace'a w policzek
- Dobrze, ale wiesz... - urwał a dziewczyna spojrzała na niego pytająco
- Coś nie tak? - zapytała
- No nie wiem jak to powiedzieć... może przed spacerem.. umyłabyś się? - mruknął blondyn odchodząc od niej kawałek i patrząc w podłogę. No to sobie nagrabił..
- Chcesz mi powiedzieć, że śmierdze?
- Yyyy... Jonathan tak twierdzi! - szybko odparł
- JA? To Ty jej to powiedziałeś!
- Koniec tej rozmowy, idę do pokoju – warknęła rudowłosa i wyszła
- Ktoś tu będzie miał kare... - powiedziałam cicho, ale tak by blondyn usłyszał
- To ja może pójdę ją udobruchać – oznajmił i wyszedł. Zostałam sam na sam z Jonathanem
- Nie masz ochoty wyjść dziś wieczorem na spacer albo coś zjeść?
- W sumie czemu nie. Bardzo chętnie gdzieś wyjdę
- Okej to wpadne po Ciebie o 20
- Dobrze – odparłam a po chwili białowłosy wyszedł z sali

Musiałam wziąć prysznic,a następnie zadzwoniłam do osoby zajmującej się zaproszeniami czy wysłał je pod wskazane adresy. Wszystko się zgadzało, więc postanowiłam dowiedzieć się co z menu na wesele. Jak narazie nie ma żadnych problemów, ustalili całość między sobą, podali mi proponowane potrawy a ja nie miałam zastrzeżeń. Tort upiecze zaufana cukiernia także kolejny problem z głowy. Boje się jedynie o wieczór panieński Clary bo szykujemy coś ciekawego razem z Maią.
Spacerowaliśmy z Jonathanem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy na każdy temat, który nam się nawinął. Następnie poszliśmy do Taki gdzie zjedliśmy dobrą kolację. Po posiłku wróciliśmy do Instytutu, zostałam odprowadzona pod swój pokój, więc w ramach nagrody pocałowałam brata Clary w policzek. Mam wrażenie, że jest to świetny facet, ale wiele wycierpiał przez demona i stracił wiele lat cennego życia.


~Oczami Clary~

Chłopaki delikatniej lub mniej delikatnie zasygnalizowali mi, że lekko śmierdzę po treningu, więc postanowiłam wziąć prysznic. Potem przebrałam się w pierwsze lepsze rzeczy a dziś padło na jeansy i łososiowy sweterek a do tego białe trampki. Najważniejsze, że jest mi wygodnie. Zeszłam na dół do kuchni by pochwycić jakiś owoc z blatu. Gdy obierałam banana ktoś podszedł od tyłu i objął mnie w talii.Odchyliłam głowę i położyłam ją na jego ramieniu.

- Gotowa na jakiś spacerek? - zapytał całując mnie we włosy
- Zawsze – odparłam obracając się, a następnie złożyłam na jego ciepłych rumianych wargach
- To chodź mam dla Ciebie niespodziankę – powiedział gdy oderwaliśmy się od siebie

Ciekawe co on znowu kombinuje? Złapaliśmy się za ręke i wyszliśmy z Instytutu. Na dworze było bardzo ciepło, słychać było już pszczoły, oraz inne owady. Niebo było cudownie niebieskie a gdzie niegdzie pojawiał się biały kłębiasty obłoczek. Piękna pogoda.
Szliśmy już jakiś kawałek, aż doszliśmy na jakąś łąke? W sporej odległości od niej nie było żadnych drzew. Spojrzałam na Jace'a, który uśmiechał się pod nosem. Uwielbiam ten uśmiech na moim aniele.

- Poczekaj zaraz tu będzie – powiedział patrząc mi głęboko w oczy
- Co będzie?
- Zobaczysz skarbie – złożył mi delikatny, a zarazem czuły pocałunek na moich lekko spierzchniętych wargach. Odwzajemniłam pocałunek i usłyszałam jakiś szum.
- Co to jest? - zapytałam patrząc wokół, ale nie dostrzewszy nic skierowałam wzrok na ukochanego
- Helikopter
- Co? Po co? - zadawałam kolejne pytania jakie niosła mi ślina na język
- Będziemy skakać ze spadochronami – odparł spokojnie a moja mina wyrażała przerażenie
- Jace.. Nie sądze by to było potrzebne..
- Potrzebne skarbie, potrzebujemy się troche "rozerwać" przed naszym weselem – gdy to wypowiedział poczułam ciekawość?
- Taa.. bylebyśmy wrócili w jednym kawałku inaczej Izzy pociacha nas na jeszcze mniejsze – powiedziałam śmiejąc się delikatnie i dokładnie w tym momencie wylądował nasz helikopter. Jace chwycił mnie za ręke i poprowadził w jego stronę.

Na początku byłam uczona jak rozłożyć spadochron, jak się zachowywać a następnie zostałam ubrana w odpowiedni sprzęt. Weszłam z moim blondwłosym do helikoptera, który natychmiast oderwał się od ziemi i poszybował w górę. Dopiero teraz zaczęłam się bać. Co będzie jeśli nie rozłoże spadochronu? Nie mogę tak myśleć, dam radę! Na odpowiedniej wysokości dostaliśmy od pilota informację, że możemy skakać. Ukochany splótł swoje palce z moimi

- Razem? - zapytał przeszywając mnie tymi złotymi oczami, które tak ubóstwiam
- Razem – odparłam by po chwili znaleźć się dziesiątki metrów na ziemi trzymając się za ręke z ukochanym.

Spadaliśmy dosłownie chwile. Wiatr smyrał mnie po twarzy i jednocześnie kuł w oczy. Blondyn zaalarmował mi, że to czas w którym musimy puścić nasze dłonie i rozłożyć spadochrony. Zrobiłam to bardzo niechętnie. Na szczęście wszystko się udało a ja wylądowałam na ziemi. Problem w tym, że nie wiem gdzie wylądował Jace. Krążyłam w koło już dość długo, może z godzinę maks półtorej. Straciłam jakąkolwiek nadzieje, że znajdę ukochanego w tej gęstwinie drzew. Nie wiedziałam również jak mam wrócić do domu, ponieważ nie mam gdzie narysować bramy.
Świetnie. Clary myśl. Rusz tą mózgownicą w końcu i wymyśl jakiś plan.
Siadłam na jakimś kawałku skały by móc chwilę odsapnąć i pomyśleć. Uznałam by wspiąć się na najwyższe drzewo aby zobaczyć jak duży jest ten las. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wspinaczka była bardzo prosta, a gdy to zrobiłam oniemiałam. Drzewa ciągnęły się chyba kilka kilometrów.
Świetnie Clary jesteś dosłownie w dupie...
Wróciłam na skałę i postanowiłam zaczekać. Może Jace mnie znajdzie? Po jakimś niedługim czasie usłyszałam szelest. Rozejrzałam się wkoło. Mogłam uznać siebie za uratowaną!

- Jace! Szukałam Cię, gdzie byłeś Ty idioto? Wiesz jak się bałam? - moja buzia nie zamykała się, więc blondyn uznał, że da się to zrobić jedynie pocałunkiem. Dosłownie zmiękły mi kolana dzięki tej bliskości
- Przepraszam. Chodź tu niedaleko jest jakiś betonowy barak. Narysujesz na nim bramę do Instytutu.

Spełniłam jego słowa, ale tak myślę co by było gdybyśmy się nie odnaleźli?


Mordeczki oto 2 rozdziały. *Rozbrzmiewa orszak weselny* Już w piątek pojawi się rozdział opisujący ślub! Co Wy na to?

12 komentarzy:

  1. Cudowne rozdziały czekam na next i już nie mogę się doczekać ślubu ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh podwójny rozdział! Ale nas rozpieszczasz <3 :3 Oba są cudowne, a Izzy i Jonathan tacy... aaaahhhh XD :D Czekam z niecierpliwością na nexta!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z okazji świąt wszystko co dobre musi być ;)

      Usuń
  3. Super rozdział. Nie mogę się doczekać ślubu. Izzy i Jonatha są... Słodcy, nie mogę się doczekać, aż Simon zobaczy ich razem. Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne rozdziały czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe rozdziały :-) Czekam na ślub
    Życze dużo weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach... Jakie cudowne rozdziały... <3
    Już chcę piątek!
    Czekam niecierpliwie na next.
    Pozdrawiam i weny życzę;)

    Ami<3

    PS Wiem, że trochę późno, ale życzę Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń