~Oczami Isabelle~
Obudziłam się pełna energii tak jak
nigdy. Już jutro miał przyjechać mój ukochany Simon. Byłam
podniecona a zarazem wystraszona. Jak on będzie wyglądał? Nabrał
mięśni? Zmienił się? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie
i na żadne nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wykonałam poranną
toaletę i szykowałam się do wyjścia z pokoju. Dzisiaj postawiłam
na delikatny makijaż i chwyciłam do ubrania to co wpadło w ręce.
Nie chciałam się stroić nie wiadomo jak bo na to będzie czas
jutro. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:12. Pewnie wszyscy
jeszcze śpią o tej godzinie.
Zeszłam na dół do kuchni chcąc coś
przekąsić. Tam spotkałam Jonathana w szarych spodniach dresowych
bez koszulki. Na Razjela jaki on jest umięśniony, dopiero teraz
zdałam sobie z tego sprawę. Podeszłam do lodówki i chwyciłam
mleko, a z szafki wyjęłam płatki. Przynajmniej dzisiaj nic nie
przypale pomyślałam. Dopiero teraz białowłosy podniósł wzrok z
jakiejś książki na mnie
- Hej, nie usłyszałem jak weszłaś
– powiedział i wrócił do czytania
- Dzień dobry, kiepski z Ciebie
nefilim skoro nie zwróciłeś uwagi na to co się dzieje wokół
Ciebie – zakpiłam lekko z niego i znów podniósł swoje piękne
szmaragdowe oczy. ISABELLE STOP! To brat Twojej przyjaciółki a Ty
masz chłopaka idiotko
- Zobaczymy w walce czy jestem tak
kiepski jak uważasz kochana – Boże jak wymówił ostatnie słowo
aż można się w nim rozpłynąć. Co ja kurwa robie?
-A żebyś wiedział że zobaczymy,
au revoir białasie – powiedziałam i wyszłam słysząc już
tylko jego śmiech.
Nie mogę przebywać w jego
towarzystwie. Co się ze mną dzieje? Wróci Simon i wszystko wróci
do normy. Jestem tego pewna. Ciekawe co robią nasze gołąbeczki?
Postanowiłam zajrzeć do ich pokoju. Weszłam na górę i szukałam
odpowiednich drzwi. Ta rezydencja jest na prawdę ogromna. Jeszcze 3
dni i wracamy wszyscy do Instytutu w Nowym Jorku. Ze względu na
wciąż trwający trening Clary musi ona pozostać w nim jeszcze
przynajmniej 2lata a jak ona to i Jace. Przynajmniej nie będzie mi w
nim nudno z Alec'iem. Będe tęsknić za Alicante. Szkoda, że
przyjeżdżamy tu tak rzadko. Znalazłam odpowiednie wejście do
sypialni i weszłam po cichu. Jak ślicznie razem wyglądali. Jace
spał w jakiejś dziwnej pozie a na jego torsie leżała głowa
Clary. Jej rude włosy zrobiły wokół niej aureole. Przypominała
anioła, ale w końcu nim jest zupełnie tak jak my. Tylko różnica
jest taka, że ona ma więcej anioła w sobie niż inni nefilim.
Postanowiłam ich nie budzić, więc skierowałam się do wyjścia,
ale wyrwał mi się chichot. Szybko przystawiłam ręke do ust i
wyszłam z sypialni po cichu. Położyłam się w salonie i
przeglądałam jakieś magazyny. Nagle pojawił się Jonathan
opierający o framugę drzwi. Nie podnosiłam wzroku, ale kątem oka
widziałam, że mi się przypatruje
- Co Ty tak sama siedzisz? -
zagadnął wesoło. Dziwnie tak mieszkać z takim odmienionym
człowiekiem jak on
- No wiesz zakochańce jeszcze śpią
a nie mam co robić – powiedziałam obojętnie podnosząc szklankę
wody do ust
- To może pójdziemy na spacer? –
COOO?! Po usłyszeniu jego pytania wyplułam wszystko to co
znajdowało się w moich ustach
- Coś nie tak? – zapytał z
troską podchodząc do mnie.
- Wszystko w porządku –
zakaszlałam – Możemy się przejść skoro nie mam co do roboty.
- No to świetnie – wyciągnał
ręke w moim kierunku pomagając wstać z kanapy. Huhuhu jaki
dżentelmen.
- Poczekaj zostawimy im karteczke
może żeby się nie martwili?
- No w sumie. Nie chciałbym zostać
zasypany górą pytań od Clary gdzie byłem i co robiłem –
powiedział uśmiechając się co sprawiło, że jego rysy
złagodniały. Ogarnij się Iz pomyślałam
- To poczekaj napiszę im coś –
na szybko napisałam coś na bloku kartek na lodówce- Dobra idziemy
- Jak sobie Pani życzy Panno
Lightwood – powiedział chcąc zakpić ze mnie
- Mam nadzieję, że Pan Panie
Morgenstern – urwałam bo zobaczyłam grymas na jego twarzy.
Najwidoczniej nie przywykł do swojego nazwiska po przemianie.
~Oczami Clary~
Obudził mnie jakiś chichot.
Poczekałam jeszcze chwilę, a następnie otworzyłam oczy. Promienie
słońca wpadały do pokoju oświetlając go. Dziwne, że wcześniej
mnie to nie obudziło. Podniosłam głowę i spojrzałam na Jace'a.
Włosy opadały mu niesfornie na czoło, a jego usta były otwarte.
Ciekawe co mu się śniło, może zapytam o to potem. Wstałam po
cichu by nie obudzić mojego ukochanego. Poszłam do toalety gdzie
ogarnęłam się z grubsza i wykonałam makijaż. Wróciłam do
sypialni. Skierowałam się w strone szafy by móc się ubrać
- Hmmm a Ty czemu jeszcze nie w
łóżku? – aż podskoczyłam tak się wystraszyłam tego głosu
- Wiesz jak mnie wystraszyłeś? We
własnej sypialni nie można czuć się bezpiecznie – mruknęłam
– A co do pytania to czas wstawać śpiochu – powiedziałam
rzucając w niego jakąś torebką.
- Ej! Co tak agresywnie? Lubię jak
jesteś agresywna, ale nie w taki sposób – powiedział z
uśmiechem na twarzy
- Jesteś zboczony – powiedziałam
grzebiąc dalej w szafie. Jak tu coś wybrać w tej stercie ubrań?
- Wiem i za to mnie kochasz. Pomóc
Ci z ubraniem? - wstał z łóżka i objął mnie w talii
- Kusząca propozycja, ale nie. Lepiej Ty też się ubierz bohaterze – wreszcie coś wybrałam i poszłam
za parawan by dalej nie prowokować blondyna
- Słuszna uwaga, też powinienem
się ubrać bo w samych bokserkach świata nie uratuje – oznajmił
i poszedł się przyszykować. Postanowiłam na niego poczekać.
Usiadłam na łóżku i czekałam na
Jace'a byśmy poszli na śniadanie do kuchni. Ciekawe czy Jonathan
już wstał. Chciałabym z nim potrenować gdy wrócimy do Instytutu.
Przekonam się jaki dobry w walce jest mój brat. Po około 10
minutach blondyn był gotowy i zeszliśmy na dół trzymając się za
ręce.
- Na co masz ochotę do jedzenia? -
zapytałam posyłając uśmiech ukochanemu
- Zdaje się na Ciebie w tej kwestii
skarbie – powiedział i wyszedł z kuchni
Zajrzałam do lodówki, ale nie
znalazłam w niej wiele. Postanowiłam zrobić omlety z papryką i
szynką. Powoli przygotowywałam śniadanie i niespodziewanie Jace
objął mnie od tyłu i całował po karku i ramieniu. Strasznie mnie
to rozpraszało, ale dałam radę by po chwili posmakować czegoś
dobrego. Omlet był wyśmienity jak na moje umiejętności
gastronomiczne. Po skończonym śniadaniu blondyn pozmywał naczynia
a ja czytałam gazetę przy stole. Typowy poranek bynajmniej dla
świata przyziemnych, ale dla nas już nie koniecznie.
Wstałam by nalać sobie soku, ale Jace
dopadł mnie w chwili gdy oderwałam się od krzesła. Połączyliśmy
się w namiętnym pocałunku, a mój ukochany podniósł mnie i
usadowił na stole. Coś się szykuje pomyślałam i przy okazji
wykrakałam. Blondyn zrzucił ręką to co lezało na stole i położył
mnie na nim. Byliśmy tak bardzo zajęci sobą, że nie zauważyliśmy
jednego. Jesteśmy obserwowani
- Czy.Wy.Zwariowaliście?! -
wycedziła zdenerwowana Izzy co oznacza, że chyba mamy kłopoty
- Ej. Fuj. Ja jem przy tym stole –
rzucił Jonathan prezentując gest wymiotowania
- My jeszcze nic nie zrobiliśmy! -
powiedział z uśmiechem Jace
- No właśnie dobrze, że
podkreślasz słowo JESZCZE. Gdyby nie my to ughh nawet nie chce
myśleć – czarnowłosa mówiła opierając ręke na biodrze i
chwiejąc się lekko
- Już dobra możecie na nas tak nie
naskakiwać aniołki? Gdzie byliście? – powiedziałam, a na moje
pytanie i moja parabatai jak i mój brat wyraźnie się speszyli. Co
się wydarzyło między tą dwójką?
- Na spacerze – powiedziała i
wyszła kierując się na piętro
- Jon co powiesz na bieganie? -
zapytałam z maleńką nadzieją, że się zgodzi
- Spoko tylko daj mi się przebrać
- Okej, ja też muszę ubrać jakieś
dresy czy coś w tym stylu – pocałowałam ukochanego i pobiegłam
na górę
Ubrałam się w czarne legginsy i szary
biustonosz sportowy a do tego czarne sportowe obuwie. Na dworze było
ciepło, a słońce świeciło w najlepsze. Uwielbiam taką pogodę.
Nie jest ani za zimno ani za gorąco. Razem z bratem biegłam po
leśnej dróżce w Alicante. Między naszą dwójką panowała cisza,
więc mogłam dokładnie słyszeć śpiew ptaków. Zmęczeni
dobiegliśmy do rezydencji. Na oko wybraliśmy trasę 20-25km nie
jestem w stanie określić. Szybko popędziłam na górę pod
prysznic. Ciepła woda i żel do mycia zmywały ze mnie pot.
Wychodziłam z kabiny i sięgałam ręką po ręcznik, ale go tam nie
było. Otworzyłam zalane wodą oczy. Przede mną stał Jace z
ręcznikiem.
- Dostanę ręcznik? - zapytałam
chcąc ubrać się jak najszybciej
- Aaaaa.. ręcznik tak? Prosze –
rzucił mi go a ja natychmiast się opatuliłam – zagapiłem się
- Zboczeniec – wyszłam i
skierowałam się do szafy by coś wybrać
- Powtarzasz mi to już drugi raz
dzisiaj kochanie, a nie ma jeszcze nawet wieczora– powiedział
dość cicho, ale mimo to usłyszałam jego słowa
- Wiem – rzuciłam i zeszliśmy
wspólnie na dół
Oglądaliśmy jakiś film w telewizji
jedząc to co wcześniej zamówił nam Jace. Po dłuższym czasie
przyszli do nas Jonathan z Izzy. Czy coś mnie ominęło? Czemu oni
tak wszędzie szwędają się razem? Przecież Iz ma Simona, więc
nie jest zainteresowana moim bratem. A może jednak?
Reszte wieczoru rozmawialiśmy,
oglądaliśmy filmy i śmialiśmy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam
podczas naszego wieczoru. W śnie poczułam tylko jak ktoś mnie
podnosi, więc natychmiast się przebudziłam, i zanosi do pokoju
głaszcząc mój policzek. To pewnie Jace
- Kocham Cię siostro – usłyszałam
co rozwiało to czego byłam pewna. To nie Jace mnie przenosił a
Jonathan. Troskliwy braciszek. Zawsze o takim marzyłam a Valentine
próbował mi go odebrać. Na szczęście teraz jest. Przy mnie.
Cudowny rozdział zresztą jak zwykle <3 Czekam na next <3 <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :*
UsuńRewelacyjny rozdział <3 czekam na next
OdpowiedzUsuńStrasznie dziękuję ! :D
UsuńBoski rozdział. Po prostu boski. Jonathan taki inny... Po prostu inny, ale inny w dobrym sensie. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńUfff jak przeczytałam to inny aż się wystraszyłam, że to źle a jednak to dobrze :D Dziękuję :)
UsuńRozdział BOOSSKI <3 Podoba mi się Iz i Jonathan <3 Pasują do siebie :D Co do nowego Jonathana też jestem przekonana <3 Kocham go!!!
OdpowiedzUsuńHuraaa kolejna osoba która kocha Jonathana!
UsuńFani Jonathana łączmy się! :D
Twój blog jest świetny ;-) Pokochałam Jonathana, niecierpliwie czekam na więcej ;-)
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny :-* ;-)
Dziękuję ślicznie :*
Usuń