poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 16 - Ja jem przy tym stole...

~Oczami Isabelle~

Obudziłam się pełna energii tak jak nigdy. Już jutro miał przyjechać mój ukochany Simon. Byłam podniecona a zarazem wystraszona. Jak on będzie wyglądał? Nabrał mięśni? Zmienił się? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie i na żadne nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wykonałam poranną toaletę i szykowałam się do wyjścia z pokoju. Dzisiaj postawiłam na delikatny makijaż i chwyciłam do ubrania to co wpadło w ręce. Nie chciałam się stroić nie wiadomo jak bo na to będzie czas jutro. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:12. Pewnie wszyscy jeszcze śpią o tej godzinie.

Zeszłam na dół do kuchni chcąc coś przekąsić. Tam spotkałam Jonathana w szarych spodniach dresowych bez koszulki. Na Razjela jaki on jest umięśniony, dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Podeszłam do lodówki i chwyciłam mleko, a z szafki wyjęłam płatki. Przynajmniej dzisiaj nic nie przypale pomyślałam. Dopiero teraz białowłosy podniósł wzrok z jakiejś książki na mnie

- Hej, nie usłyszałem jak weszłaś – powiedział i wrócił do czytania
- Dzień dobry, kiepski z Ciebie nefilim skoro nie zwróciłeś uwagi na to co się dzieje wokół Ciebie – zakpiłam lekko z niego i znów podniósł swoje piękne szmaragdowe oczy. ISABELLE STOP! To brat Twojej przyjaciółki a Ty masz chłopaka idiotko
- Zobaczymy w walce czy jestem tak kiepski jak uważasz kochana – Boże jak wymówił ostatnie słowo aż można się w nim rozpłynąć. Co ja kurwa robie?
-A żebyś wiedział że zobaczymy, au revoir białasie – powiedziałam i wyszłam słysząc już tylko jego śmiech.

Nie mogę przebywać w jego towarzystwie. Co się ze mną dzieje? Wróci Simon i wszystko wróci do normy. Jestem tego pewna. Ciekawe co robią nasze gołąbeczki? Postanowiłam zajrzeć do ich pokoju. Weszłam na górę i szukałam odpowiednich drzwi. Ta rezydencja jest na prawdę ogromna. Jeszcze 3 dni i wracamy wszyscy do Instytutu w Nowym Jorku. Ze względu na wciąż trwający trening Clary musi ona pozostać w nim jeszcze przynajmniej 2lata a jak ona to i Jace. Przynajmniej nie będzie mi w nim nudno z Alec'iem. Będe tęsknić za Alicante. Szkoda, że przyjeżdżamy tu tak rzadko. Znalazłam odpowiednie wejście do sypialni i weszłam po cichu. Jak ślicznie razem wyglądali. Jace spał w jakiejś dziwnej pozie a na jego torsie leżała głowa Clary. Jej rude włosy zrobiły wokół niej aureole. Przypominała anioła, ale w końcu nim jest zupełnie tak jak my. Tylko różnica jest taka, że ona ma więcej anioła w sobie niż inni nefilim. Postanowiłam ich nie budzić, więc skierowałam się do wyjścia, ale wyrwał mi się chichot. Szybko przystawiłam ręke do ust i wyszłam z sypialni po cichu. Położyłam się w salonie i przeglądałam jakieś magazyny. Nagle pojawił się Jonathan opierający o framugę drzwi. Nie podnosiłam wzroku, ale kątem oka widziałam, że mi się przypatruje

- Co Ty tak sama siedzisz? - zagadnął wesoło. Dziwnie tak mieszkać z takim odmienionym człowiekiem jak on
- No wiesz zakochańce jeszcze śpią a nie mam co robić – powiedziałam obojętnie podnosząc szklankę wody do ust
- To może pójdziemy na spacer? – COOO?! Po usłyszeniu jego pytania wyplułam wszystko to co znajdowało się w moich ustach
- Coś nie tak? – zapytał z troską podchodząc do mnie.
- Wszystko w porządku – zakaszlałam – Możemy się przejść skoro nie mam co do roboty.
- No to świetnie – wyciągnał ręke w moim kierunku pomagając wstać z kanapy. Huhuhu jaki dżentelmen.
- Poczekaj zostawimy im karteczke może żeby się nie martwili?
- No w sumie. Nie chciałbym zostać zasypany górą pytań od Clary gdzie byłem i co robiłem – powiedział uśmiechając się co sprawiło, że jego rysy złagodniały. Ogarnij się Iz pomyślałam
- To poczekaj napiszę im coś – na szybko napisałam coś na bloku kartek na lodówce- Dobra idziemy
- Jak sobie Pani życzy Panno Lightwood – powiedział chcąc zakpić ze mnie
- Mam nadzieję, że Pan Panie Morgenstern – urwałam bo zobaczyłam grymas na jego twarzy. Najwidoczniej nie przywykł do swojego nazwiska po przemianie.

~Oczami Clary~

Obudził mnie jakiś chichot. Poczekałam jeszcze chwilę, a następnie otworzyłam oczy. Promienie słońca wpadały do pokoju oświetlając go. Dziwne, że wcześniej mnie to nie obudziło. Podniosłam głowę i spojrzałam na Jace'a. Włosy opadały mu niesfornie na czoło, a jego usta były otwarte. Ciekawe co mu się śniło, może zapytam o to potem. Wstałam po cichu by nie obudzić mojego ukochanego. Poszłam do toalety gdzie ogarnęłam się z grubsza i wykonałam makijaż. Wróciłam do sypialni. Skierowałam się w strone szafy by móc się ubrać

- Hmmm a Ty czemu jeszcze nie w łóżku? – aż podskoczyłam tak się wystraszyłam tego głosu
- Wiesz jak mnie wystraszyłeś? We własnej sypialni nie można czuć się bezpiecznie – mruknęłam – A co do pytania to czas wstawać śpiochu – powiedziałam rzucając w niego jakąś torebką.
- Ej! Co tak agresywnie? Lubię jak jesteś agresywna, ale nie w taki sposób – powiedział z uśmiechem na twarzy
- Jesteś zboczony – powiedziałam grzebiąc dalej w szafie. Jak tu coś wybrać w tej stercie ubrań?
- Wiem i za to mnie kochasz. Pomóc Ci z ubraniem? - wstał z łóżka i objął mnie w talii
- Kusząca propozycja, ale nie. Lepiej Ty też się ubierz bohaterze – wreszcie coś wybrałam i poszłam za parawan by dalej nie prowokować blondyna
- Słuszna uwaga, też powinienem się ubrać bo w samych bokserkach świata nie uratuje – oznajmił i poszedł się przyszykować. Postanowiłam na niego poczekać.

Usiadłam na łóżku i czekałam na Jace'a byśmy poszli na śniadanie do kuchni. Ciekawe czy Jonathan już wstał. Chciałabym z nim potrenować gdy wrócimy do Instytutu. Przekonam się jaki dobry w walce jest mój brat. Po około 10 minutach blondyn był gotowy i zeszliśmy na dół trzymając się za ręce.

- Na co masz ochotę do jedzenia? - zapytałam posyłając uśmiech ukochanemu
- Zdaje się na Ciebie w tej kwestii skarbie – powiedział i wyszedł z kuchni

Zajrzałam do lodówki, ale nie znalazłam w niej wiele. Postanowiłam zrobić omlety z papryką i szynką. Powoli przygotowywałam śniadanie i niespodziewanie Jace objął mnie od tyłu i całował po karku i ramieniu. Strasznie mnie to rozpraszało, ale dałam radę by po chwili posmakować czegoś dobrego. Omlet był wyśmienity jak na moje umiejętności gastronomiczne. Po skończonym śniadaniu blondyn pozmywał naczynia a ja czytałam gazetę przy stole. Typowy poranek bynajmniej dla świata przyziemnych, ale dla nas już nie koniecznie.
Wstałam by nalać sobie soku, ale Jace dopadł mnie w chwili gdy oderwałam się od krzesła. Połączyliśmy się w namiętnym pocałunku, a mój ukochany podniósł mnie i usadowił na stole. Coś się szykuje pomyślałam i przy okazji wykrakałam. Blondyn zrzucił ręką to co lezało na stole i położył mnie na nim. Byliśmy tak bardzo zajęci sobą, że nie zauważyliśmy jednego. Jesteśmy obserwowani

- Czy.Wy.Zwariowaliście?! - wycedziła zdenerwowana Izzy co oznacza, że chyba mamy kłopoty
- Ej. Fuj. Ja jem przy tym stole – rzucił Jonathan prezentując gest wymiotowania
- My jeszcze nic nie zrobiliśmy! - powiedział z uśmiechem Jace
- No właśnie dobrze, że podkreślasz słowo JESZCZE. Gdyby nie my to ughh nawet nie chce myśleć – czarnowłosa mówiła opierając ręke na biodrze i chwiejąc się lekko
- Już dobra możecie na nas tak nie naskakiwać aniołki? Gdzie byliście? – powiedziałam, a na moje pytanie i moja parabatai jak i mój brat wyraźnie się speszyli. Co się wydarzyło między tą dwójką?
- Na spacerze – powiedziała i wyszła kierując się na piętro
- Jon co powiesz na bieganie? - zapytałam z maleńką nadzieją, że się zgodzi
- Spoko tylko daj mi się przebrać
- Okej, ja też muszę ubrać jakieś dresy czy coś w tym stylu – pocałowałam ukochanego i pobiegłam na górę

Ubrałam się w czarne legginsy i szary biustonosz sportowy a do tego czarne sportowe obuwie. Na dworze było ciepło, a słońce świeciło w najlepsze. Uwielbiam taką pogodę. Nie jest ani za zimno ani za gorąco. Razem z bratem biegłam po leśnej dróżce w Alicante. Między naszą dwójką panowała cisza, więc mogłam dokładnie słyszeć śpiew ptaków. Zmęczeni dobiegliśmy do rezydencji. Na oko wybraliśmy trasę 20-25km nie jestem w stanie określić. Szybko popędziłam na górę pod prysznic. Ciepła woda i żel do mycia zmywały ze mnie pot. Wychodziłam z kabiny i sięgałam ręką po ręcznik, ale go tam nie było. Otworzyłam zalane wodą oczy. Przede mną stał Jace z ręcznikiem.

- Dostanę ręcznik? - zapytałam chcąc ubrać się jak najszybciej
- Aaaaa.. ręcznik tak? Prosze – rzucił mi go a ja natychmiast się opatuliłam – zagapiłem się
- Zboczeniec – wyszłam i skierowałam się do szafy by coś wybrać
- Powtarzasz mi to już drugi raz dzisiaj kochanie, a nie ma jeszcze nawet wieczora– powiedział dość cicho, ale mimo to usłyszałam jego słowa
- Wiem – rzuciłam i zeszliśmy wspólnie na dół

Oglądaliśmy jakiś film w telewizji jedząc to co wcześniej zamówił nam Jace. Po dłuższym czasie przyszli do nas Jonathan z Izzy. Czy coś mnie ominęło? Czemu oni tak wszędzie szwędają się razem? Przecież Iz ma Simona, więc nie jest zainteresowana moim bratem. A może jednak?
Reszte wieczoru rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy i śmialiśmy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam podczas naszego wieczoru. W śnie poczułam tylko jak ktoś mnie podnosi, więc natychmiast się przebudziłam, i zanosi do pokoju głaszcząc mój policzek. To pewnie Jace


- Kocham Cię siostro – usłyszałam co rozwiało to czego byłam pewna. To nie Jace mnie przenosił a Jonathan. Troskliwy braciszek. Zawsze o takim marzyłam a Valentine próbował mi go odebrać. Na szczęście teraz jest. Przy mnie.

10 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział zresztą jak zwykle <3 Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny rozdział <3 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział. Po prostu boski. Jonathan taki inny... Po prostu inny, ale inny w dobrym sensie. Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff jak przeczytałam to inny aż się wystraszyłam, że to źle a jednak to dobrze :D Dziękuję :)

      Usuń
  4. Rozdział BOOSSKI <3 Podoba mi się Iz i Jonathan <3 Pasują do siebie :D Co do nowego Jonathana też jestem przekonana <3 Kocham go!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huraaa kolejna osoba która kocha Jonathana!
      Fani Jonathana łączmy się! :D

      Usuń
  5. Twój blog jest świetny ;-) Pokochałam Jonathana, niecierpliwie czekam na więcej ;-)
    życzę dużo weny :-* ;-)

    OdpowiedzUsuń